Pekin 2022. Gest Polaka mógł go wiele kosztować. "Nie można pokazywać żadnych symboli"

Panczenista Marek Kania swój start na 500 metrów ozdobił symbolem "L" pokazanym dłonią. To były pozdrowienia dla kibiców Legii Warszawa. Szybko okazało się, że Polak, z tego powodu, mógł mieć nieprzyjemności.

Dawid Góra
Dawid Góra
Marek Kania Twitter / Marek Kania
- To było pozdrowienie kibiców. Odczuwam przynależność klubową. Ale dzień po starcie dowiedziałem się, że nie można żadnych symboli czy gestów pokazywać. Na igrzyskach to jest zakazane - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty olimpijczyk.

Przyznaje, że na razie nie miał nieprzyjemności wynikających z tego gestu. I ma nadzieję, że to się już nie zmieni.

- To jest impreza wolna od sponsoringu z zewnątrz, można promować tylko sponsorów igrzysk i chodzić w ubraniach z kolekcji olimpijskiej. Z gestami więc też trzeba się pilnować - tłumaczy Kania.

I dodaje, że jego start na 500 metrów, mimo że zakończył się 16. miejscem, mógł mieć zupełnie inny finał.

ZOBACZ WIDEO: Marek Kania nadzieją na kolejne igrzyska? "Mam nadzieję, że szansa na medal będzie większa niż teraz"

- Złoto mógłbym wywalczyć nawet teraz. To jest dystans, na którym zdarzają się błędy, rzadko mamy do czynienia z czystym przejazdem. Przy dobrym wyniku można byłoby osiągnąć znacznie więcej. Zawsze walczy się o medal. Tutaj też była szansa, ale mam nadzieję, że za cztery lata będę na takim poziomie, że wystartuję z większą pewnością siebie. Szansa powinna być dużo większa niż była teraz - podsumowuje Polak.

Więcej w powyższym materiale wideo.

Zawsze aktualne wiadomości z igrzysk i nie tylko, dostępne non stop i za darmo w przeglądarce HUAWEI: dla użytkowników telefonów HUAWEI https://bit.ly/3KPAzgk Dla użytkowników pozostałych telefonów z systemem Android https://bit.ly/3d0xNoK

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×