Tegoroczny Maraton Warszawski zyskał światowy rozgłos za sprawą dramatu, który spotkał Recho Kosgei. Kenijska biegaczka kilkaset metrów przed metą opadła z sił i straciła szansę na zwycięstwo. Walczyła do końca, ale nie potrafiła się podnieść i dokończyć zawodów.
Sprawę nagłośnił David Rudisha, dwukrotny mistrz olimpijski w biegu na 800 metrów. Rodak Kosgei jest wstrząśnięty filmem, który pokazuje męki kenijskiej maratonki. Głos w dyskusji zabrał także słynny maratończyk Wesley Korir.
- To bardzo smutne, gdy oglądamy sportowca cierpiącego na drodze do mety, a inni na to patrzą. Musimy wołać o pierwszą o pomoc! - pisze Rudisha.
This is very sad to watch such an athlete suffered on her way to the finish, whoever is watching! We need to beef up our first aid!! https://t.co/HVdWPevTY3
— David Rudisha MBS (@rudishadavid) 25 września 2017
- To nie do przyjęcia. Mimo że zabronione jest pomaganie biegaczowi, to czasami przychodzi czas, gdy górę musi wziąć logika - dodaje Korir.
ZOBACZ WIDEO Specjalnie dla WP SportoweFakty! Spiker Napoli wspiera Milika. Po polsku!
Do dyskusji dołączyli kibice. Wielu z nich także nie kryje oburzenia, że Kosgei nie udzielono od razu pomocy. Nie brakuje mocnych wpisów.
- Organizatorzy byli ślepi. Powinien być protest, a może nawet bojkot imprezy skoro nie wywiązali się ze swoich obowiązków. Wstyd! - pisze jeden z fanów.
Sprawa jednak nie jest taka prosta. Przepisy mówią jasno, że organizator może udzielić pomocy uczestnikowi, gdy ten o to poprosi. Taka interwencja od razu skutkuje nieuwzględnieniem danego biegacza w klasyfikacji.
Wpis Rudishy skomentował także Polak, który startował w Maratonie Warszawskim. Tak opisał całą sytuację.
- Mylisz się panie Rudisha. Byłem tam. Byłem osobą, która zrobiła pierwszy krok, aby pomóc pani Kosgei. Kiedy biegłem, zapytałem ją, czy wszystko w porządku i wiedziałem, że potrzebuje pomocy. Wziąłem ją na ręce - pisze Grzegorz Gronek.
Głos zabrali także organizatorzy, którzy nie mają sobie nic do zarzucenia. Przedstawiają sprawę w zupełnie innym świetle.
Zobacz dramatyczne sceny na ostatnim kilometrze biegu w stolicy (od 2:44:30):
- Czytamy komentarze, że niemal doprowadziliśmy do jej śmierci, co jest kuriozalne. Zawodniczkę odcięło z powodu odwodnienia. Nie wzięła odżywki z żadnego punktu, w jakim na nią czekały napoje. 800 metrów przed metą osłabła. To jest fakt, ale film, który krąży w internecie, pokazuje samą biegaczkę, a nie całą sytuację. Nie pokazuje tego, że przed nią zatrzymał się samochód z zegarem i pomoc została natychmiast wezwana - wyjaśnia Magda Skrocka z Fundacji Maraton Warszawski w portalu festiwalbiegowy.pl.
Kosgei niewiele zabrakło, aby wygrać maraton. Ostatecznie po udzieleniu pomocy nie została sklasyfikowana.