Fame MMA, MMA VIP, High League - to tylko niektóre z organizacji freak fight w naszym kraju. Zyskują one coraz większą popularność, ale zawodowi sportowcy podchodzą do nich z dużym dystansem.
Do tematu odniósł się m.in. Antoni Chmielewski, który został zapytany o galę High League 4 i walkę m.in. z udziałem Mai Staśko.
Problem polegał na tym, że ten nie miał nawet pojęcia kto to jest... - To potwierdza moje pewne przemyślenia. Dzisiaj na MMA można spojrzeć na dwa sposoby - przyznał w rozmowie z "Faktem".
ZOBACZ WIDEO: Romanowski o kulisach KSW i wybrykach w reprezentacji, Śmiełowski o Kaczmarczyku
Jakie? To pierwsze, właściwe, to profesjonalne podejście, długie treningi i realizowanie celów. A drugie? - To pewien bum. Nagle ludzie z różnych środowisk zaczęli się realizować w MMA - wyjaśnia. - Dla mnie to wszystko jest dziwne. Nawet nie chcę głęboko wchodzić w temat walk celebrytów, ponieważ mam sporo znajomych, którzy mówią wprost: ta dyscyplina umarła!
Zwrócił też uwagę na aspekt finansowy, bo prawdziwi sportowcy nierzadko mogą tylko pomarzyć o wynagrodzeniach, jakie "chodzą" w organizacjach freak fight. - Dzisiaj za walkę więcej płaci się znanym osobom, niż zawodnikom którzy poświęcili całe życie na treningi - wyjaśnia Chmielewski.
- Sam widzę, że coraz częściej ludzie rezygnują z zawodowych treningów. Jest coraz mniej chętnych, by iść ścieżką mistrzowską Janka Błachowicza. Wybierają sztuczny szum i hałas w internecie - zakończył wątek.
"Chmielu" swoją zawodową karierę zakończył we wrześniu 2019 roku podczas gali KSW 50, która odbyła się w Londynie. W swojej ostatniej walce przegrał jednogłośną decyzją sędziów z Jasonem Radcliffem. Pozostał jednak przy MMA i spełnia się w roli trenera i doradcy.
Zobacz także:
Spodziewałeś się dymów Szpilki z Załęckim? Są złe wiadomości
"Nie jesteś wielką gwiazdą". Rosjanin uderza w Błachowicza