Pojedynek "old boyów" - tak mówiło się o szóstym starciu gali Fame Friday Arena 1, w której do klatki wyszli Piotr Świerczewski oraz Dariusz Kaźmierczuk, czyli popularny "Daro Lew". Obaj w sumie wnieśli do oktagonu ponad sto lat. I choć faworytem bukmacherów był były reprezentant Polski w piłce nożnej, doświadczenie przemawiało za Kaźmierczukiem.
Niestety, walka zakończyła się w najgorszy możliwy sposób, bo kontuzją jednego z zawodników. Drugą wygraną w karierze zapisał Świerczewski, ponieważ "Daro Lew" nie był w stanie wyjść do drugiej rundy ze względu na kontuzję nogi.
- Dziękuję moim kibicom, przyjaciołom. Liczyłem na to, że wygram. Trenowałem krótko, ale ciężko - powiedział Świerczewski tuż po zakończeniu rywalizacji.
Były piłkarz mógł liczyć na wsparcie w narożniku ze strony cenionego komentatora, a prywatnie swojego przyjaciela, Mateusza Borka. To właśnie Borek negocjował w imieniu "Świra" warunki z Fame MMA, a później z bliska przyglądał się, jak jego kolega radzi sobie w klatce.
"Mamy to!" - napisał krótko na Instagramie komentator obok zdjęcia z klatki.
Świerczewski mógł liczyć też na wsparcie kolegów z boiska. Na trybunach hali we Wrocławiu zasiedli m.in. Jakub Wawrzyniak, Jakub Kosecki, czy też Sebastian Mila.
Czytaj także:
- Kontrowersje w walce wieczoru Fame
- Poważna kontuzja na Fame. A mimo niej wygrałEdytujB
ZOBACZ WIDEO: Mieczkowski prosto z mostu po KSW: byłem w szoku