To była deklasacja. W sobotni (19.10) wieczór były mistrz UFC Francis Ngannou już w pierwszej rundzie walki o pas wagi ciężkiej organizacji PFL w brutalny sposób rozprawił się z Renanem Ferreirą.
Ngannou od początku kontrolował przebieg starcia i szybko obalił Fereirę. Po chwili zapasów Kameruńczyk znalazł się za plecami rywala i zasypał go gradem potężnych ciosów. Sędzia był zmuszony przerwać pojedynek po tym, jak Ferreira przestał się bronić. Nastąpiło to przed upływem drugiej minuty walki. Końcowy fragment tego pojedynku prezentujemy poniżej.
W trakcie wywiadu udzielonego w oktagonie Ngannou przypomniał o śmierci swojego 15-miesięcznego syna, Kobe. Chłopiec zmarł w kwietniu br. - Nie mogę myśleć o niczym innym niż o moim synu, Kobe. Wziąłem tę walkę z jego powodu, chciałem walczyć dla niego. Bez Kobe’ego nie byłoby nas tutaj dzisiaj, nie walczyłbym. Mam nadzieję, że zapamiętacie jego imię - mówił wzruszony Kameruńczyk. Wideo poniżej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc
Ferreira przed sobotnią walką w kontrowersyjny sposób nawiązywał do tragedii rywala. - Francis przeszedł przez ciężki czas, ale najpoważniejszym wyzwaniem w jego życiu będę ja. Będę dla niego największym problemem w tym roku - mówił podczas konferencji prasowej. Kameruńczyk w klatce boleśnie ukarał go za te słowa.
Przypomnijmy, że dla Ngannou była to pierwsza walka w MMA od stycznia 2022 roku. W ubiegłym roku rozstał się z UFC i podpisał kontrakt z PFL. Przed swoim debiutem w tej organizacji stoczył jednak dwie głośne walki bokserskie.
28 października 2023 roku przegrał decyzją sędziowską z Tysonem Furym. Werdykt wzbudził spore kontrowersje, gdyż skazywany na porażkę Kameruńczyk znakomicie zaprezentował się na tle rywala, a po jednej z akcji posłał go nawet na deski. Z kolei 8 marca br. Ngannou został szybko znokautowany przez Anthony'ego Joshuę.