Walka, po której doszło do skandalu, miała miejsce 27 września. Było to starcie na zasadach MMA pomiędzy Dawidem Grynia i Kamilem Mękalem podczas gali TFL 31: Lubelska Siła.
W pierwszej rundzie dominował Mękal, po jednej z kombinacji ciosów Gryń wylądował nawet na deskach, ale przetrwał trudne chwile. Sędziowie nie mieli problemu ze wskazaniem zwycięzcy tej odsłony.
Wszyscy punktowali tę rundę na korzyść Mękala w stosunku 10 do 9. Jedynie Maria Nowak miała chwilę zawahania. Chwilę, która - jak się później okazało - uruchomiła ciąg dziwnych do wytłumaczenia zdarzeń.
ZOBACZ WIDEO: "Kradzież" w końcówce meczu. Co tam się działo!
Najpierw sędzia uznała, że Mękal wygrał 10:8, ale po chwili poprawiła ósemkę na dziewiątkę. Ta ostateczna punktacja została zapisana na karcie głównej, co zresztą potwierdził organizator gali, przesyłając nam główną kartę punktową.
W rundach drugiej i trzeciej walka się wyrównała. Jeden z sędziów obie rundy punktował na korzyść Mękala, dwaj pozostali na korzyść Grynia. Wszyscy w stosunku 10 do 9. Po zsumowaniu punktów Maria Nowak i Daniel Matuszek przyznali zwycięstwo Gryniowi (29:28), zaś Maciej Bartosik - Mękalowi (30:27). To oznaczało niejednogłośny triumf tego pierwszego.
Z tym werdyktem nie godził się obóz przegranego. Złożył protest i zwrócił uwagę na możliwy błąd proceduralny w postaci skreśleń na karcie głównej - czyli na poprawkę sędzi Nowak. Warto jednak dodać, że dotarliśmy również do wersji protestu, w której nie było mowy o błędzie proceduralnym, a jedynie prośba o ponowną analizę walki. Finalnie sędzia Piotr Michalak rozstrzygał protest znajdujący się na poniższym skanie.
Jakby walki nie było
Żeby odwołanie rozstrzygnąć, organizator musiał powołać komisję sędziowską. Tu do rozstrzygnięcia powołał jednego arbitra. Co więcej, decyzję podjął po… 17 dniach od zakończenia gali, co jest szokujące, bo zwyczajowo - czego organizacje przestrzegają - na taką odpowiedź są 72 godziny.
15 października organizator poinformował, że sędzia Piotr Michalak dopatrzył się wskazywanego błędu formalnego i uznał walkę za nieodbytą.
"Gdyby rzeczona 8-ka nie została 'przeprawiona' na 9-tkę, walka zakończyłaby się niejednogłośnym remisem, zatem błąd trzeba uznać za poważny. Taka sytuacja nie powinna i nie może mieć miejsca na karcie głównej. Karta główna musi być czysta i wolna od wszelakich pomyłek lub skreśleń, zatem mamy do czynienia z błędem proceduralnym. (...) Skutkiem tej sytuacji, będzie zmiana regulaminu TFL, tak, aby jasno i jednoznacznie zostały opisane działania oraz zachowania na wypadek takiego zdarzenia i nie tylko" - napisał w uzasadnieniu.
Z taką argumentacją nie zgodził się oczywiście sztab Grynia i zażądał wskazania "prawidłowej procedury dotyczącej poprawek na głównych kartach punktowych" i miejsca, gdzie owa procedura jest zapisana. Menedżerowie zawodnika dodali też, że jeśli takiej procedury nie było, "nie można mówić o błędzie w jej zachowaniu".
Ekipa Grynia podkreśliła też, że w dniu walki w regulaminie nie było żadnych procedur dotyczących zachowań sędziów w tego typu sytuacjach.
"Dozbrajany" regulamin
Organizator mógł rozwiać wątpliwości, publikując odpowiednie zapisy regulaminu. Właściciel TFL Jacek Sarna poniedziałkową rozmowę z nami rozpoczął od zapewnień, że prześle dokument mailem. Ale dopytywany, czy są tam zapisy dotyczące skreśleń na karcie i zachowań arbitra w takich sytuacjach, zmienił zdanie i oznajmił, że decyzję o przesłaniu regulaminu do wglądu musi skonsultować z prawnikiem.
Tego samego dnia prośbę o przesłanie regulaminu skierowaliśmy do sędziego Michalaka. Ten odpowiedział drogą SMS-ową, że choć to on jest autorem zapisów, regulaminu nie posiada.
Dotąd regulaminy gal nie były dokumentami poufnymi. Wręcz przeciwnie - takie organizacje jak FEN i KSW publikowały zasady walk na swoich stronach internetowych. Co więcej, każdy z organizatorów udostępnia regulamin zawodnikom i żąda jego akceptacji przed rozpoczęciem każdych zawodów.
Dlatego z prośbą o przesłanie regulaminu TFL zwróciliśmy się do dwóch zawodników, którzy walczyli na galach tej organizacji. Obaj przyznali, że na oczy nigdy go nie widzieli.
Ostatecznie organizator przekazał nam ten dokument dzień później. W paragrafie 9. znalazł się zapis o tym, że "karta punktowa główna musi być wolna od wszelkich pomyłek, skreśleń lub poprawek".
Takiego zapisu nie ma w regulaminie żadnej czołowej organizacji MMA w Polsce. Nie ma go nawet w zasadach organizacji FEN, które współtworzył ten sam sędzia… Michalak.
Zapytany przez nas, dlaczego w regulaminie TFL dodał tak "ważny dla losów walki punkt", a w FEN-ie nie, kluczył: - Nie tworzyłem regulaminu FEN od początku, ponieważ jestem sędzią głównym FEN dopiero od 10. edycji. Mieli regulamin, ale skąpy. Dozbrajałem go w aktualne zapisy, ale akurat tego nie zapisałem - usłyszeliśmy.
Chociaż w regulaminie TFL dziwnym trafem znalazł się zapis mówiący o tym, że "karta główna musi być wolna od skreśleń", ważniejszy okazał się inny fakt. Otóż w zasadach walk organizacji TFL nie ma instrukcji, co powinno nastąpić w przypadku poprawek na wspomnianej karcie.
Przy okazji walki Gryń - Mękal trudno więc mówić o złamaniu reguł, bo one oficjalnie nigdy nie istniały.
- To jest taka zabawa słowem. Wcale nie przyznałem, że takie procedury nie istnieją, a tylko że nie są zapisane. W polskim prawie nie ma procedur na wszystko, tylko jest tak zwane prawo zwyczajowe - odbija piłeczkę Michalak.
Oburzenie w gronie sędziów
Jego wersji nie potwierdzili jednak dwaj czołowi polscy sędziowie, którzy zgodnie przyznali, że tego typu zapisów lub też umownych procedur w MMA po prostu nie ma.
- Karty punktowe są zawsze sprawdzane w trakcie toczonej walki, a wszelkie niejasności korygowane na bieżąco przez sędziów punktowych. Nigdy nie spotkałem się z zapisem w regulaminie, w którym jest mowa o błędzie proceduralnym wynikającym z braku parafki na poprawionej przez sędziego głównej karcie punktowej. To jakiś absurd. Wszelkie niejasności wyjaśniamy natychmiastowo - mówi Piotr Jarosz, sędzia na galach KSW czy Babilon MMA.
W identycznym tonie sprawę ocenia Tomasz Bronder. Sędzia główny KSW zwrócił również uwagę na inny, bardzo istotny szczegół. Jego zdaniem trudno doszukać się błędów proceduralnych w sytuacji, w której ostateczna punktacja sędzi punktowej została przeniesiona na kartę główną zgodnie z jej wolą.
- Zmiana ta nastąpiła zaraz po pierwszej rundzie, a wynik na karcie głównej został poprawiony i wpisany zgodnie z wolą pani Nowak. Zatem o jakim błędzie my tu mówimy? - zapytał retorycznie Bronder.
Nasi rozmówcy nigdy nie spotkali się ze zmianą wyniku walki po tak długim czasie. Ich zdaniem zmiana ta budzi bardzo wiele kontrowersji, stawiając organizatora oraz sędziego głównego w bardzo złym świetle.
- Źle to wygląda, kiedy organizator potrzebuje tylu dni, żeby zmienić wynik walki na podstawie tak słabego argumentu i nie przedstawia przy tym zdania innych sędziów. To wszystko jest kuriozalne i niebezpieczne. Sędzia Michalak tworzy sobie tylko znane procedury, w których gubią się nawet zatrudniani przez niego sędziowie - mówi Bronder.
- Wszystko, co się stało, wskazuje na brak profesjonalizmu, zaniedbania w trakcie gali i brak transparentności. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z nieudolną i niezgodną z przepisami próbę naprawiania werdyktu - dodaje Jarosz.
Nie chciał, ale... zmienił
Co ciekawe, sędzia Michalak nie chciał wziąć odpowiedzialności za zmianę werdyktu walki na swoje barki. W rozmowie z nami nie ukrywał, że nie był zwolennikiem takiego rozwiązania i wielokrotnie tę wersję potwierdził.
Ustaliliśmy, że 6 października przesłał na ręce organizatora odpowiedź na protest, która nigdy nie ujrzała światła dziennego. W piśmie tym zasugerował organizatorowi jedynie "rozważenie zmiany werdyktu walki".
10 października, na prośbę organizatora, przygotował drugą wersję (tę oficjalną), w której stwierdził, że "nie pozostaje mu nic innego jak zmienić werdykt walki".
Mimo protestów sztabu zawodnika, który zwyciężył, TFL podtrzymał decyzję. - Zrobiłem wszystko, żeby gala odbyła się jak najlepiej, bezpiecznie i tak dalej. Finalnie pojawił się błąd sędziowski. I on został rozpatrzony. Nie jestem osobą sprawczą, żeby takie problemy rozwiązywać, bo nawet nie czuję się kompetentny - tłumaczy Jacek Sarna, właściciel organizacji. - I tak to zostanie zawsze w TFL. Chyba że ktoś prawnie usankcjonuje nasze MMA i z góry nakaże, jak należy takie sytuacje rozpatrywać - wyjaśnił Jacek Sarna.
* Dlaczego sędzia punktowa dokonała zmiany na karcie? Czy znała zapisy regulaminu TFL? Czy zapoznała się z nim przed startem zawodów? Czy wiedziała, że karta główna musi być wolna od skreśleń? Czy wiedziała, jak się zachować w przypadku naniesienia poprawek na kartę? Dlaczego nie wstrzymała startu drugiej rundy, skoro rzekomo złamała znane sobie procedury? Wszystkie te pytania chcieliśmy zadać Marii Nowak. Sędzia umówiła się z nami na rozmowę, ale mimo wielu prób z naszej strony nie odebrała telefonu i nie odpowiedziała na wiadomości.