Gnieźnianin górą w walce wieczoru

Robert Izydorek pokonał Lukasa Tvrdego w walce wieczoru podczas pierwszej gali mieszanych sztuk walki w Gnieźnie. Rywalizację zawodników oglądał nadkomplet publiczności.

W tym artykule dowiesz się o:

Gnieźnieńska gala jednocześnie była pierwszym memoriałem Pawła Kamińskiego, jednego z najlepszych zawodników brazylijskiego jiu-jitsu (m.in. mistrz Polski i brązowy medalista mistrzostw świata i Europy), który rok temu zginął w wypadku samochodowym. - Szczerze mówiąc już przed tą galą myśleliśmy o organizacji następnej - powiedział nam Przemysław Gnat, jeden ze współorganizatorów. - Jesteśmy to winni Pawłowi i będziemy to robić co roku.

W sumie podczas gali odbyło się 13 walk, 10 w formule MMA, 1 w formule K1 i 2 walki amatorskie. Trzeba przyznać, że poziomem walki amatorskie wcale nie odbiegały od walk zawodowych. W jednej z nich Piotr Kadłubowicz (Gniezno), ku uciesze kibiców, przedwcześnie rozstrzygnął rywalizację z Piotrem Cieślą (Gorzów). Walka była prowadzona przede wszystkim w stójce, a zawodnicy przeprowadzili wiele udanych kombinacji.

Z przedstawicieli gospodarzy zwycięstwa odnieśli także m.in. Patryk Waberski (przed czasem) i Robert Izydorek, który w walce wieczoru - jednogłośną decyzją sędziów - pokonał Lukasa Tvrdego. Co ciekawe, Czech ważył więcej niż powinien, ale mimo to gnieźnianin zgodził się na walkę. - Jestem dumny z naszych zawodników - przyznał Gnat. - Nie wszyscy wygrali, ale to nie ma znaczenia. Wszyscy pokazali charakter i serce do walki, za co jestem im bardzo wdzięczny. Podziękowania należą się zwłaszcza trenerom MMA, bo ja przygotowuję zawodników pod kątem jiu-jitsu.

Walki zawodowe były prowadzone głównie w parterze. - Jiu-jitsu rządzi! - krzyknął po zwycięstwie do publiczności Izydorek, jednoznacznie wskazując jakiemu stylowi zawdzięcza swój sukces.

Należy zaznaczyć, że gnieźnieńską galę obejrzał nadkomplet publiczności, która żywiołowo dopingowała wszystkich zawodników. Przed i pomiędzy walkami kibicom zaprezentował się miejscowy zespół Collegium Elemente.

Impreza zakończyła się pełnym sukcesem organizatorów. - Chciałem za to podziękować całemu sztabowi ludzi, bo chcę zaznaczyć, że to nie tylko ja, ale kilkadziesiąt osób (m.in. Marcin Mamet i Maciej Kowalski), które zarywały nawet noce, żeby zorganizować galę - mówił Gnat. - Ciężko mi oceniać galę, w której organizacji brałem czynny udział. Jednak porównując ją do innych gal w naszym kraju, myślę, że wyszła naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że gnieźnianom się podobało, bo zawodnicy pokazali charakter i serce i dali bardzo dobre walki.

Bez wątpienia - jak mówił przed galą Marcin Mamet (współorganizator) - to nie był komercyjny pokaz, ale prawdziwy sport, w którym nie było strongmanów, tylko prawdziwi fighterzy.

Zdjęcia: Roman Strugalski

Źródło artykułu: