Jeszcze będzie zajebiście - rozmowa z Mateuszem Zawadzkim, zawodnikiem KSW

Mateusz Zawadzki to jeden z najbardziej obiecujących zawodników MMA młodego pokolenia. Do niedawna niepokonany, po raz pierwszy poznał smak porażki na gali KSW 23, ale wszystko dopiero przed nim.

Arkadiusz Pawłowski
Arkadiusz Pawłowski

Arkadiusz Pawłowski: Masz jedynie 23 lata i występujesz na galach federacji KSW. Czujesz presję?

Mateusz Zawadzki: Nie, nie czuję żadnej presji. Jestem oswojony z całą tą otoczką.

Reprezentujesz MMA Team Ełk. Czy widzisz w swojej drużynie kolejnych kandydatów gotowych do walki w KSW choćby od zaraz?

- Tak, mojego brata, Tomasza Zawadzkiego, który walczy w kategorii do 66 kilogramów. Jest jeszcze Piotr Mróz w kategorii do 77 kg, za jakiś czas będzie gotowy. Ale wszystko w swoim czasie!

Jaki jest twój największy atut w ringu, a nad czym musisz jeszcze popracować?

- Nad wszystkim trzeba ciągle pracować po trochu. Szczególnie ważne jest poznanie własnego ciała.

Na KSW 23 zmierzyłeś się z Mateuszem Gamrotem i zrobiliście fantastyczną walkę. Co możesz powiedzieć o swoim rywalu?

- Fantastyczna walka może była w wykonaniu Gamrota, bo ja tamtego wieczoru nic nie pokazałem. Nie byłem sobą. Jednym słowem byłem mięsem armatnim. Jestem szczery wobec siebie. Podczas przygotowań popełniliśmy dużo błędów, które doprowadziły do przetrenowania. 3 tygodnie przed galą miałem szczyt formy. Potem było już tylko gorzej, do tego złapałem stan zapalny wątroby i już nawet w ostatnim tygodniu, gdy miałem łapać szybkość, nie mogłem dojść do siebie. Byłem ospały, zmęczony. Z nerwów nie kontrolowałem diety i dlatego na ostatnią chwilę odwadniałem się na sporą ilość kilogramów, czego wcześniej nigdy nie robiłem. To mnie dobiło do końca. W dzień walki jak wstałem z łóżka wmawiałem sobie, że czuję się dobrze, ale czułem się naprawdę fatalnie. A co mogę powiedzieć o Mateuszu? Jest naprawdę dobry, ale tamtego wieczoru ja nie byłem sobą. Tłumaczyć się też nie ma co - wygrał i to się liczy. Następnym razem zrobię wszystko, by być sobą i odegrać się w ringu.

Na pewno słyszałeś to pytanie już ze sto razy, ale trzeba je zadać. Czy sędzia powinien wcześniej przerwać waszą walkę?

- Przerwał ją kilka sekund po gongu. Rozumiałbym to, że przerwał ją przed gongiem, ale on przerwał ją kilka sekund po gongu. Oberwałem kilka naprawdę mocnych i przede wszystkim niepotrzebnych ciosów, które mogły zagrozić poważnie mojemu zdrowiu. Nie wiem, może Tomasz Bronder mnie nie lubi, bądź podczas walki myśli o czymś innym, bo to nie był jego pierwszy duży błąd podczas sędziowania walk. Mam nadzieję, że Tomasz Bronder wyciągnie wnioski z popełnionego błędu i w przyszłości już nie dojdzie do takich sytuacji na ringu MMA, bo zdrowie jest w końcu najważniejsze.

Jakie są twoje marzenia prywatne, poza ringiem?

- Zwiedzić trochę świata i nie martwić się tym, że będzie mi brakowało na skromne życie (śmiech).

Kto byłby twoim wymarzonym przeciwnikiem w ringu?

- Odniosłem porażkę w swoim debiucie, więc też nie będę za dużo gadał, bo jakby nie było wielu ludzi przestało we mnie wierzyć i chciałbym odbudować u nich wiarę we mnie. W szczególności zależy mi na zaufaniu właścicieli KSW, ich wierze w to, że naprawdę jestem zawodnikiem wartym ich stajni. Na pewno w przyszłości chciałbym walki rewanżowej z Gamrotem.

Jak wyglądają twoje perspektywy współpracy z KSW?

- To jest moje pięć minut, ale postaram się je wykorzystać jak najlepiej pomimo nieudanego startu. Irokez również nie miał zbyt udanego początku, ale wrócił mocniejszy. Wierzę w siebie i wiem, że jeśli wyciągnę wnioski z popełnionych błędów, to jeszcze będzie zajebiście. Na pewno chciałbym jak najszybciej stoczyć jakąś walkę, żeby się odbudować psychicznie, ale póki co odnowiła mi się kontuzja barku i muszę pauzować dwa miesiące. Na dniach będę znał plany właścicieli KSW co do moich startów, ale dodatkowo chciałbym stoczyć jakiś bój za granicą, bo chyba w Polsce nie będę mógł się bić nigdzie poza KSW. Na dniach będę wszytko wiedział.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×