Chciałbym zawalczyć w Polsce - rozmowa z Mikey'em Gomezem, zawodnikiem MMA

Mikey Gomez to jeden z ciekawszych zawodników mieszanych sztuk walki, którzy jeszcze nie otrzymali swojej szansy na start w UFC. Wydaje się jednak, że z każdą walką cel jest bliżej.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Pawłowski: W jaki sposób zainteresowałeś się sportami walki?
Mikey Gomez

: Jako mały dzieciak zawsze kochałem sporty walki i wszelką rywalizację. Chciałem trenować muay thai w Paragwaju, ale nic takiego tam nie było, więc zainteresowałem się taekwondo jakoś w wieku 14 lat. W 1998 roku miałem 16 lat i zdobyłem mój czarny pas, później spróbowałem jiu jitsu i nie odwracałem się za siebie.

Jak wyglądają twoje przygotowania do walk?

- Moje przygotowania do walk są bardzo zróżnicowane i dosyć ekstremalne, jak mi się wydaje. Mam bardzo ostry rozkład treningowy, którego się kurczowo trzymam. Wszystko opiera się na nieco staroświeckiej mentalności boksera, dużo wizualizacji, praca z psychologiem sportowym, dietetykiem. Podnoszę ciężary, a poza tym klasycznie, czyli bjj, zapasy, boks i muay thai.

Jak wspominasz swoją walkę z War Machine? Zaskoczył cię czymś w ringu?

- Moja walka z War Machine miała miejsce w ciężkim okresie mojego życia. Przeprowadziłem się do Kalifornii, byłem zagubiony bez mojego treningu i struktury, do której przyzwyczaiłem się w Orlando na Florydzie. Wziąłem tę walkę na lekko ponad tydzień przed galą, miałem gorączkę, byłem przeziębiony, o czym nie wie nikt prócz mojej mamy, która odradzała mi stanięcie do walki. War Machine nie zaskoczył mnie niczym specjalnym poza tym, że był w ringu bardzo wybuchowy. Ludzie mówili mi, że wygrywałem tę walkę do czasu, kiedy wsadził mi palca w oko.  Sędzia zatrzymał walkę, ale po pewnym czasie ją wznowił, czego nie zauważyłem, a War Machine kontynuował walkę, to zrozumiałe. Obrywałem ciosami i nie wiedziałem co się dzieje, myślałem, że walka jest zastopowana, po czym sędzia przerwał pojedynek i ogłosił go jako nokaut techniczny. Wyszło jak wyszło, nigdy nie szukam wymówek po przegranych, ale obejrzyjcie walkę i sami zobaczcie.

Jaki jest twój ulubiony sposób na kończenie walk?

- Lubię kończyć walki każdym sposobem, od poddania do nokautu. Jak możecie sprawdzić, 99 proc. moich walk skończyłem przed czasem.

Jesteś niepokonany od trzech walk. Co masz zamiar zrobić, żeby kontynuować dobrą passę?

- Bardzo się cieszę, że moja ciężka praca zaprocentowała i dała wymierne efekty w tym roku. Moim menedżerem jest Mike Kogan, świetny koleś, nie mogę się doczekać tego, co na mnie czeka. Jestem otwarty na propozycję walki z każdym, zawsze tak było, a teraz, mając za sobą drużynę Reign Training Center jestem gotowy walczyć z każdym na świecie w kategorii do 84 kg.
Wielu zawodników marzy o karierze w UFC. Czy to także twoje marzenie?

- Opuściłem Paragwaj w 2001 roku z myślą o zostaniu gwiazdą UFC. Wiem, że każdy ma swój czas, więc się nie przejmuję, po prostu ciężko pracuję, żeby osiągnąć ten cel. Jest jednak sporo innych organizacji takich jak WSOF, które robią niezły hałas i robią świetne walki. W międzyczasie jestem otwarty na wszelkie walki, czym większa gala tym lepiej. Chciałbym zawalczyć kiedyś w Polsce, chociaż raz. To piękne miejsce i wspaniali ludzie. Mam wielu przyjaciół, którzy już u was walczyli.

Kto jest według ciebie najlepszym zawodnikiem na świecie w twojej kategorii wagowej?

- Zdecydowanie Anderson Silva.

Czy jest ktoś, z kim chciałbyś zawalczyć ponownie?

- Chciałbym rewanżu z Joshem Sammanem. Miałem problemy z dyskiem w czasie tego pojedynku, wszystko było ok. na cztery tygodnie przed walką, ale kiedy wysiadłem z samolotu w Knoxville okazało się, że coś było nie tak z moimi plecami i nie mogłem się wyczołgać z łóżka w dzień walki. Josh jest super twardym kolesiem i chciałbym wymienić z nim więcej ciosów (śmiech).

Kto okazał się dla ciebie największym wyzwaniem w twojej dotychczasowej karierze?

- Zdecydowanie Eric Bradley. Przez trzy rundy pobiliśmy jeden drugiego jak cholera na gali Elite XC.

Źródło artykułu: