Teraz wchodzę na wyższy poziom - rozmowa z Dawidem Morą przed galą FEN 3

Dawid Mora to jeden z uczestników gali Fight Exclusive Night 3, która 28 czerwca odbędzie się we Wrocławiu. W rozmowie porusza on kwestię debiutu w MMA i organizacji wydarzenia w Hali Stulecia.

W tym artykule dowiesz się o:

W walce wieczoru gali FEN 3 wystąpi Tomasz Makowski, trener i mentor Mory. We Wrocławiu swój debiut w zawodowym MMA zaliczy także utytułowany strongman Tyberiusz Kowalczyk
Waldemar Ossowski: Jak idą przygotowania do walki na gali Fight Exclusive Night 3?

Dawid Mora: Można powiedzieć, że przygotowania do walki na galę FEN 3 są kontynuacją tych do starcia w formule K1, które stoczyłem 2 maja na Słowacji. Udało mi się przewalczyć w pełnym dystansie bez żadnej kontuzji i to pozwoliło na bardzo szybki powrót do treningów na kolejny bój, ale tym razem w MMA. Oczywiście wprowadzone są zmiany, ze względu na inną formułę walki. Jest większa intensywność treningowa pod każdym kątem. Dodaliśmy oczywiście treningi w parterze pod okiem trenerów Bartka Jezierskiego oraz Przemka Biskupa z poznańskiego Czerwonego Smoka oraz wzmacniamy się w zielonogórskim Functional Training Center, gdzie "katujemy" crossfit. Dwie jednostki treningowe dziennie, dużo snu i bogatego w minerały jedzenia. Oczywiście główne treningi cały czas pod okiem multichampiona Tomka Makowskiego, który jak wiadomo będzie głównym bohaterem FEN 3.
[ad=rectangle]

W jakiej płaszczyźnie czujesz się najmocniejszy?

- Nie ukrywam, że moja najmocniejszą stroną jest walka w stójce, co wcale nie znaczy, że nie potrafię walczyć w parterze. Uwielbiam mocne wymiany w półdystansie, no i z tego co mi wiadomo mam mocne low-kicki (śmiech). Parter trenowałem wcześniej przez ponad rok w szkole Marcina Kotasa w Zielonej Górze, w klubie Crim Fight Club. Świetny trener i przyjaciel. Kiedy walka zejdzie do parteru, na pewno będę wiedział jak sobie poradzić. Jestem dobrym strikerem, na co dowodem jest ciężko wypracowana nominacja instruktorska Full Contact Fight - profil Striker od Darka Walusia.

Co powiesz na temat organizacji FEN oraz pomysłu organizacji gali w Hali Stulecia?

- Jest to świetne miejsce i jest to niesamowite, że mój debiut w zawodowym MMA odbędzie się właśnie tam. Jest to miejsce magiczne i z historią, a przede wszytkim robi wrażenie. Kiedy weszliśmy tam kręcić trailer do FEN 3 oniemieliśmy na chwilę szukając sufitu. Jest to duża hala ze świetnym zapleczem oraz terenem dookoła. Nie wiem, który z współwłaścicieli wpadł na pomysł organizacji gali w tym miejscu, ale to znaczy, że traktuje sztuki walki, miłośników i całe środowisko związane z tym wszystkim bardzo poważnie. Jestem pewny, że to będzie najlepsza gala FEN jaka odbyła się do tej pory.

Kto głównie "obciąża" ciebie w przygotowaniach i gdzie się one odbywają?

- Jak już wspomniałem główne przygotowania i baza treningowa to Maku Gym pod okiem Tomka Makowskiego. Jest to ogromny zaszczyt trenować pod okiem 8-krotnego Mistrza Świata w K1 i Muay Thai. Miałem też przyjemność trenowania i sparowania z mistrzem Damianem Grabowskim, który przyjechał na przygotowania do Maku Gym oraz z miejscowymi chłopakami m.in. z Krzysztofem Kaczmarkiem, Alanem Proszkiem, Przemkiem Lisem, Bartkiem Jezierskim i Przemkiem Biskupem. Jeździmy również do wspomnianego już Poznania i planujemy kolejne obozy treningowe w różnych zakątkach Polski jak i również Europy. Wszystko planuje i nad wszystkim czuwa oczywiście mój mentor Tomek Makowski.

Jak doszło do porozumienia się z organizacją FEN?

- Pierwszy raz doszła do mnie informacja odnośnie gali FEN 2, że mogę zawalczyć z Wojtkiem Bartnikiem, ale okazało się, iż organizatorzy postawili na innego zawodnika. Trochę mnie to zdziwiło, bo w sumie mój bilans jest zerowy, no ale jak widać obóz Bartnika ma trochę inne podejście do tego tematu. Chyba wiem dlaczego tak wyszło, ale pozostawię to dla siebie. Przyznam szczerze, że w przypadku FEN 3 sprawa została załatwiona w jakieś 30 sekund, a nawet trochę mniej. Przebierając się do treningu z Trenerem Makowskim, ten się zapytał czy zawalcze na gali FEN3, a ja odpowiedziałem od razu, że tak. Do dzisiaj nie wiem na 100 procent z kim będę walczył i jakoś mnie to nie interesuje. Ja wyjdę do każdego. Następnie na konferencji prasowej poznałem współorganizatorów gali, udzieliłem wywiadu i to chyba tyle. Dodam tylko jeszcze, że na początku nie byłem zadowolony z faktu, że będę walczył z Piszczkiem, bo znam swoją wartość i nie chce być postrzegany przez pryzmat jakiś cyrkowych walk z chłopcami, którzy obrażają w oświadczeniach ludzi, których nawet na oczy nie widzieli. Jeśli wygram na FEN 3, a jestem o tym przekonany, to zadedykuje tę walkę tobie myszko. Na całe szczęście będę miał innego przeciwnika i chciałbym, aby był wymagający.

Kogo uważasz za najlepszego zawodnika wagi ciężkiej w Polsce?

- Myślę, że najlepszym zawodnikiem wagi ciężkiej w Polsce jest Damian Grabowski. Powodem tej myśli są chociażby udane występy w Bellatorze i pas M-1 Global. Poza tym nie tylko ja tak myślę, bo jak ostatnie plebiscyty wskazały, to najlepszym zawodnikiem roku został właśnie Damian. Jak już mówiłem, miałem tę przyjemność trenować z mistrzem i poza mocnymi treningami poznałem również jego charakter. I wtedy doszedłem do wniosku, że aby dojść tak wysoko nie wystarczą tylko umiejętności, ale również jaja ze stali! Zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Jaki jest twój cel w karierze zawodnika sportów walki?

- Jeszcze nie myślę o tym. Na razie skupiam się na mocnych treningach. Już trochę osiągnąłem, ale teraz wchodzę na wyższy poziom, zwany profesjonalnym. Zdaję sobie sprawę, że to wymaga dużo więcej pracy. Wiele rozmawiam na ten temat z mistrzem Makowskim i pytam, jak on sobie z tym radzi, ten odpowiada krótko - "nie myśl o tym i rób swoje". Wiadomo, że każdemu marzy się droga na sam szczyt. Zobaczymy, jak to się potoczy. Póki co chce stoczyć kilka dobrych walk, zrobić jakiś dobry rekord, "wyrobić" nazwisko i pokazać charakter. Wierzę w to, że ciężkie treningi przyniosą założone efekty i pokaże się kolejny "ciężki" na arenie polskiego, a nawet zagranicznego MMA. Oby tylko zdrowie dopisało. Nie wykluczam oczywiście kolejnych startów w K-1.

Jak ocenisz swoją walkę na gali East Pro Fight 3 w Koszycach?

- To była moja pierwsza zawodowa walka w formule K-1. Moim przeciwnikiem był mistrz świata thai boxingu, Tomas Mozny z rekordem 14-1. Walczyłem na dużej gali z transmisją live, później widziałem się w ogólnokrajowych wiadomościach, a do tego walczyłem jak wiadomo na nie swojej ziemi. To wszystko w jakimś tam stopniu wywarło na mnie wrażenie, ale nie bałem się. Po prostu wyszedłem na ring i odebrałem mu sporo tlenu. Był bardzo niewygodny, klinczował, wieszał się na mnie, ale bardzo dobrze punktował i nawet zachwiało mną po świetnym kopnięciu kolanem na szczękę. Mój przeciwnik po 1. rundzie miał już dość. Po podwójnym low-kicku powinien być liczony, bo opadł na rękawice, ale wykazał się cwaniactwem ringowym, każąc sędziemu poprawić sobie ściągacz na nodze odpoczywając w najlepsze. Następnie uwiesił się na linach ze zmęczenia i pytał sędziów - "ile jeszcze". Po jednym trafieniu na szczękę również powinien być liczony, ale sędzia pozwolił odpocząć mu na moich barkach. No i uciekał. Musze przyznać, że jedną akcję bokserską miał dobrą. Zresztą wszędzie ja pokazują, bo innej nie było (śmiech). Tak wyglądało to z mojego punktu widzenia. Szedłem cały czas do przodu, natomiast on był nie do sięgnięcia, ze względu na ponad dwa metry wzrostu. Idealnie wyrobił sobie styl walki do warunków fizycznych. Coś jak bracia Klitschko. Walczy efektywnie, ale bardzo nieefektownie. Wygrał chyba niejednogłośnie. Nie pamiętam. Jednak porażka to porażka. Swoje mogę myśleć, ale to niczego nie zmieni. Poza tym ja też popełniałem wiele błędów. Trudno, idziemy dalej!

Jesteś fanem MMA? Polub nas!

Komentarze (0)