Jest ryzyko, jest zabawa. Taka maksyma wydaje się obrazować dokonania Konfrontacji Sztuk Walki nad Wisłą, od Hotelu Champions do wypełnionej po brzegi Ergo Areny. Nie chcąc powtarzać tego, czym kieruje się 10-letnia potęga MMA w Polsce, inne organizacje wpadają na nowe, innowatorskie pomysły. Czy jednak znajdą odpowiednią drogę, by również zaistnieć, dorównać KSW? Wydaję się, że jak na razie pozostaje im walka o numer 2, choć niczego do końca nie można wykluczyć.
[ad=rectangle]
Gdy MMA Attack zorganizowało pierwszą gale, wydawało się, że KSW w końcu poczuje oddech konkurencji na plechach. Trzeba przyznać, że przez jakiś czas tak na prawdę było, zwłaszcza że Dariusz Cholewa sięgnął po rozpoznawalnego Roberta Burneikę, który w skali freaku sam mógł dorównać potencjałowi walki Pudzian vs Najman na KSW 12. Z MMA Attack przede wszystkim zapamiętamy galę 2 i 3. Być może pod względem poziomu sportowego ta ostatnia impreza przebiła nawet jakością federacje KSW. Era MMA Attack, a raczej tylko epizod, dobiegł końca wraz z nieudaną i koniec końców niezorganizowaną galą na granicy Gdańska i Sopotu. Organizacja zapowiada jednak powrót. Oby tylko tym razem impreza doszła do skutku, powracając do konfrontacji topowych zawodników z Polski, a kończąc zawody na dobrze sprzedanej walce ludzi, którzy z MMA nie zawsze mają wiele wspólnego.
Własny pomysł, nieco zbliżony do MMA Attack, ma również Professional MMA Challenge. Czysto sportowa rozpiska ma z czasem przekonać ludzi do siebie. Pierwsza gala okazała się udana, druga w Lublinie miała transmisję w Polsacie Sport. Wszystko więc idzie w dobrym kierunku, ale to wciąż chyba jednak dokładanie, a może inaczej, inwestowanie w swój produkt. Seria gal pod nazwą - Po prostu walcz! - może okazać się "strzałem w dziesiątkę", o ile tylko na stałe zapisze się w świadomości polskiego fana.
Jeszcze inną idee prezentuje organizacja Fight Exclusive Night. Połączenie MMA i K-1 sprawdza się jednak nadspodziewanie dobrze. Nie da się ukryć, że sama produkcja gali przypomina tą prezentowaną przez Konfrontację Sztuk Walki. Nie należy jednak za to ganić FEN-u, a raczej wypada pochwalić za dobrą analizę rynku i zapotrzebowania fana, który zwykle bywa stałym obserwatorem wydarzeń produkowanych przez KSW.
Na koniec warto jeszcze przywołać jedną organizację. Mowa o KOMMie. Ich pomysł jest jeszcze zupełnie inny. Federacja ta stawia na walki dynamiczne i widowiskowe, które zapewniają pojedynki toczone w limicie do 77 kg. Trzeba przyznać, że inicjatywa ta jest wielce ciekawa. Jak jednak zostanie ona odebrana? O tym będzie można się przekonać 13 września w hali Rondo w Koninie. Natenczas niepodważalnym liderem pozostaje jednak federacja KSW, która jest pionierem wszechstylowej walki wręcz w Polsce, wyznacznikiem trendów i gwarantem jakości w jednym.
Waldemar Ossowski