Popularny "Kornik" na swoim koncie ma 23 zawodowe pojedynki. Sowiński jest byłym pretendentem do pasa wagi lekkiej KSW, a w swojej karierze pokonał m.in. Macieja Jewtuszkę czy Paula Reeda. W ostatnim starciu, na gali KSW 26 w Warszawie, zawodnik Silesian Cage Club zwyciężył pojedynek z Anzorem Azhievem.
[ad=rectangle]
Waldemar Ossowski: Na jakim etapie treningów jest pan obecnie, czy na razie cieszy się pan wakacjami?
Artur Sowiński: Jestem cały czas w treningu. W sierpniu planuje zaliczyć dwa obozy, jeden kondycyjny w Wiśle, drugi sparingowy w Niemczech.
Kiedy jest planowana pana kolejna walka?
- Prawdopodobnie zawalczę dopiero w grudniu, więc jest jeszcze sporo czasu.
Dlaczego zdecydował się pan zmienić kategorię wagową na piórkową?
- Dzięki temu, że zszedłem kategorię niżej zacząłem dominować nad większością zawodników warunkami fizycznymi. Rzadko się zdarza by zawodnik w kategorii do 66 kilogramów miał mój wzrost, czy zasięg ramion, a to niewątpliwie duży atut.
Trzecia walka z Anzorem Azhievem wchodzi w grę?
- Na pewno nie w tym roku.
Jak oceni pan ostatnią galę KSW 27?
- Bardzo udana gala, szczególnie jeśli chodzi o poziom walk. Zdecydowanie nie dało się nudzić oglądając tą galę.
Skąd wziął się pseudonim "Kornik"?
- Pseudonim wziął się z czasów szkolnych, kiedy to fanatycznie słuchałem kapeli Korn. Fascynacja minęła, ksywka została (śmiech).
Na pana koncie widnieją 23 zawodowe walki. Która z nich byłą dla pana najważniejsza, a o której chciałby pan jak najszybciej zapomnieć?
- Każda była ważna i nie chciałbym żadnej zapomnieć, nawet tych przegranych. Zawsze powtarzam, że najważniejsza jest ta najbliższa przede mną. Wiadomo, że miło wspomina się zwycięstwa, zwłaszcza te efektowne.
W swojej karierze walczył pan z Conorem McGregorem. Teraz walczył on w głównym pojedynku gali UFC Fight Night w Dublinie. Jak wspomina pan tamto starcie?
- Conor to zdecydowanie najlepszy stójkowicz z jakim miałem przyjemność walczyć. Jest szybki, dynamiczny, a jego odwrotna pozycja sprawia, że jest też bardzo niewygodny dla swoich przeciwników. Jest też zawodnikiem bardzo pewnym swoich umiejętności, co zdecydowanie jest dużym atutem. Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl, kiedy wspominam nasz pojedynek to to, że miałem w tej walce swoją szansę i jej nie wykorzystałem… Mam nadzieję, że Conor zdobędzie pas UFC.
Jak rozwija się pana zespół Loa Karma i gdzie będzie można pana spotkać w najbliższym czasie?
- Kapela rozwija się bardzo dobrze. W czerwcu i lipcu dość dużo koncertowaliśmy, obecnie skupiamy się bardziej nad tworzeniem nowego materiału. Jak wspomniałem wcześniej w sierpniu mam zaplanowane dwa obozy, więc znacznie częściej można mnie spotkać na macie, niż na scenie.