UFC 190: Ta walka to dla Rousey sprawa honoru. Chce upokorzyć przeciwniczkę

Mistrzyni UFC zwykle wygrywa błyskawicznie. W nocy z soboty na niedzielę "Rowdy" zamierza jednak spędzić w oktagonie więcej czasu. Chce zafundować ból rywalce, która zaszła jej za skórę.

Michał Fabian
Michał Fabian

- Nigdy tak bardzo nie czekałam na to, by kogoś pokonać. Nie skończę jej szybko. To jedyny przypadek w mojej karierze, w którym będę "przeciągać" walkę, by kogoś ukarać - obiecuje Ronda Rousey, mistrzyni UFC w wadze koguciej, przed sobotnią (z soboty na niedzielę polskiego czasu) walką w Rio de Janeiro z brazylijską pretendentką do tytułu Bethe Correią.

Te słowa brzmią dość dziwnie z ust kogoś, kto zasłynął z błyskawicznych rozstrzygnięć. Dwie ostatnie walki Rousey trwały w sumie (!) pół minuty. Z Alexis Davis rozprawiła się w 16 sekund. Cat Zingano - zdaniem ekspertów - miała być tą, która sprawi jej wielkie problemy. Nic z tego. Poległa jeszcze szybciej, po 14 sekundach. Siedem z jedenastu walk "Rowdy" nie trwało nawet minuty.
Narastająca nienawiść

Dlaczego więc teraz - na gali UFC 190 w Rio de Janeiro - zamierza się pastwić nad rywalką? Bo dla Rondy Rousey to sprawa honoru. Żadna z jej przeciwniczek nie zaszła jej tak bardzo za skórę.

Gdy w marcu br. federacja ogłosiła pojedynek Rousey vs Correia, informacja ta nie wywołała entuzjazmu - ani wśród kibiców, ani wśród dziennikarzy. W mediach toczyła się debata pt. "Czy to największy mismatch w walce o pas?". "Mismatch" to angielskie słowo na określenie pojedynku, w którym rywale zostali źle dobrani, bo jeden z zawodników jest zdecydowanie silniejszy od drugiego. Wprawdzie 32-letnia Correia jest niepokonana (9-0), ale jej rekord wydaje się trochę "napompowany". Głośno było głównie o dwóch ostatnich zwycięstwach Brazylijki. "Pitbull" rozprawiła się z dobrymi koleżankami Rousey - wygrała na punkty z Jessamyn Duke i przez TKO z Shayną Baszler.

I właśnie to - "rewanż" albo "zemsta" Rousey za porażki koleżanek - miało być motywem przewodnim w promowaniu gali UFC 190. Niespodziewanie jednak sprawy wymknęły się spod kontroli. Z każdym wywiadem udzielanym przez zawodniczki atmosfera gęstniała. Narastała nienawiść. Doszło do tego, że obie nie mogą na siebie patrzeć.

Zakpiła z samobójstwa ojca Rondy?

Punktem zapalnym stał się wywiad, jakiego Correia udzieliła pod koniec maja brazylijskiemu magazynowi "Combate". - Okazuje się, że pod presją ona (Rousey - przyp. red.) jest słaba. Powinna o siebie zadbać, nie jest zdrowa mentalnie. Wygrywa, więc każdy dookoła jej kibicuje. Jednak nie wiem, co się zdarzy, jak ją pokonam. Mam nadzieję, że się nie zabije - wypaliła pretendentka pochodząca z Campina Grande.

Zobacz zapowiedź walki Rousey - Correia

Granica została przekroczona. Gdy Rousey usłyszała tę wypowiedź, wpadła w gniew. Uroniła także wiele łez. Bo Correia, w dość chamski sposób, weszła z butami w jej życie prywatne. Nie jest żadną tajemnicą, że ojciec Rondy popełnił samobójstwo. Wojowniczka napisała o tym w książce "My Fight/Your Fight". Gdy miała 8 lat, jej tata w garażu targnął się na życie. - Samobójstwo to nie temat do żartów. Mój ojciec będzie ze mną tego dnia, w którym sprawię ci lanie, na które zasłużyłaś - napisała Rousey na Twitterze.

Correia szybko przeprosiła. - Nie wiedziałam o tym, co stało się z twoim ojcem. Z pokorą proszę cię o wybaczenie. Rodzina jest dla mnie bożym błogosławieństwem - napisała Brazylijka.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×