Był już nokdaun, potem nokaut. W Londynie "Pudzian" po raz pierwszy podda rywala?

Materiały prasowe / KSW
Materiały prasowe / KSW

Mariusz Pudzianowski poczynił ogromny postęp od momentu swojego debiutu w MMA. Kilkukrotny najsilniejszy człowiek świata z walki na walkę zaskakuje kibiców. Jest on niepokonany od czterech pojedynków, a trzej pokonani to byli zawodnicy UFC.

W tym artykule dowiesz się o:

"Pudzian" w zawodowym MMA stoczył do tej pory 13 pojedynków, z których 9 zakończył na swoją korzyść. Co ciekawe strongman z Białej Rawskiej nie jest już tak przewidywalnym zawodnikiem, jak kilka lat temu, a o tym przekonali się już Oli Thompson i w szczególności Paweł Nastula z Rollesem Graciem.

6 grudnia 2014 roku na gali KSW 29 w Krakowie Mariusz Pudzianowski po raz pierwszy położył rywala celnym ciosem na deski. Nokdaun w starciu z nim zaliczył wówczas Paweł Nastula, mistrz olimpijski w judo oraz zawodnik legendarnej organizacji Pride FC. Już wtedy było widać znaczną poprawę umiejętności bokserskich u "Pudziana", a nie tylko chęć sprowadzenia walki do parteru i tam "oklepywania" przeciwnika.

W maju tego roku, na gali KSW 31 w Ergo Arenie, Pudzianowski ponownie zadziwił. Po raz pierwszy w karierze, po zaledwie 27 sekundach, czystym nokautem zwalił on z nóg Brazylijczyka Rollesa Gracie.

Czy nazwisko Petera Grahama również znajdzie się na liście wygranych walk Pudzianowskiego? W tym przypadku idealnym rozwiązaniem byłoby poddanie Australijczyka, który nie jest wirtuozem parteru i preferuje walkę w stójce. Zadanie to nie będzie jednak łatwe, zważywszy na fakt, że Graham nie dał się poddać w starciu z klasowym grapplerem, jakim jest Karol Bedorf. W rekordzie walk Pudzianowskiego widnieją co prawda dwie wygrane przez poddanie, ale tylko po ciosach (z Marcinem Najmanem i Ericem Eschem). Techniką kończącą "Pudzianowski" nigdy jeszcze nie wygrał.

Gala KSW 32: Road to Wembley odbędzie się 31 października w Londynie. Kibice poza walką Pudzianowskiego z Grahamem zobaczą również m.in. starcie Borysa Mańkowskiego z Jessem Taylorem czy Marcina Różalskiego z Jamesem McSweeneyem.

#dziejesiewsporcie: piękny lob przypieczętował sensację

Komentarze (0)