Tyszanin z organizacją Bellator jest związany od marca 2011 roku. Od tego czasu stoczył w niej 12 pojedynków, przegrywając tylko dwa. Ma zaledwie 23 lata, a już dostał szansę walki o mistrzowski pas drugiej siły światowego MMA.
Na polskim podwórku nie miał sobie równych
Held od momentu debiutu w zawodowym MMA jest fenomenem. W klatce zadebiutował mając zaledwie 16 lat na gali Abak Moto na lotnisku Muchowiec w Katowicach. Tam już w 1. rundzie poddał Mateusza Piórkowskiego. To był dopiero początek zwycięskiej passy Helda. W 2009 roku zebrał on w Polsce największe żniwo. Właśnie wtedy pokonywał kolejno takich zawodników jak Mariusz Abramiuk, Ireneusz Mila, a co ciekawe porażki z nim doznali wówczas dwie aktualne gwiazdy federacji KSW, Borys Mańkowski (mistrz federacji w wadze półśredniej) oraz Artur Sowiński (pretendent do tytułu mistrza wagi piórkowej). Pierwszej porażki w karierze doznał dopiero w dziewiątej zawodowej walce, a jego pogromcą okazał się obecny zawodnik UFC, Łukasz Sajewski.
Talent szybko zauważony przez Amerykanów
W 2011 roku, mający wówczas 19 lat Held, został zaproszony do udziału w turnieju organizacji Bellator. Niestety, już w pierwszej walce ćwierćfinałowej Polak nie miał szczęścia, gdyż musiał uznać wyższość późniejszego triumfatora turnieju, Michaela Chandlera. Jeszcze w tym samym roku Held dostał możliwość kolejnej walki w Stanach Zjednoczonych, którą już wykorzystał i pokonał Fhillipe Novera. Po kolejnym zwycięstwach Polak ponownie spróbował swoich sił w następnej edycji turnieju wagi lekkiej. Za drugim podejściem było już zdecydowanie lepiej. Marcin Held pokonał Murada Mucheva i Richa Clementiego, a dzięki temu awansował do finału. Ten odbył się w marcu 2013 roku na gali Bellator 93, a rywalem Polaka był Dave Jansen. Niestety Held w tym pojedynku dał zdominować się Amerykaninowi i przegrał decyzją sędziów po trzech rundach.
Do trzech razy sztuka
To właśnie powiedzenie sprawdziło się w karierze Marcina Helda. Polak w 2014 roku ponownie zdecydował się na udział w ośmioosobowym turnieju do 70 kg. Tym razem również dosyć łatwo przebrnął on ćwierćfinałową i półfinałową walkę, poddając rywali, by dojść do kolejnego finału. 26 września odniósł największy triumf w dotychczasowej historii męskiego MMA w Polsce. Pokonał w finale po jednogłośnej decyzji Patricky'ego Freire i zdobył turniejowy pas drugiej siły mieszanych sztuk walki na świecie. Za ten sukces Polak zainkasował również 100 tysięcy dolarów. Ta wygrana dała prawo tyszaninowi do walki o pas czempiona wagi lekkiej Bellatora.
Spełnia amerykański sen
Held to jeden z niewielu polskich zawodników, którym tak dobrze wiedzie się w Stanach Zjednoczonych. Po długim wyczekiwaniu w kolejce do pasa, wreszcie otrzymał szansą odebrania go z rąk Willa Brooksa. Przeciwnik Polaka na gali Bellator 145 to największe wyzwanie w jego karierze. Na swoim koncie ma 16 wygranych pojedynków i tylko jedną porażkę. "Ill Will" jest posiadaczem pasa mistrzowskiego od maja 2014 roku.
Marcin Held, pomimo dużego już sukcesu odniesionego za granicą, nie jest tak popularny w Polsce jak choćby gwiazdy federacji KSW. Szczególnie jednak warto docenić jego wyczyn, patrząc na przykład Jana Błachowicza, z którego występami w UFC wiązano wielkie nadzieje, a obecnie jest po dwóch porażkach w kiepskim stylu. Held nie ukrywa, że już niedługo będzie chciał wstąpić w szeregi zawodników organizacji Dany White'a. Być może wtedy w UFC polscy kibice zobaczą nie tylko walki mistrzowskie z udziałem Joanny Jędrzejczyk, ale również i jego.
Waldemar Ossowski
Autor na Twiiterze: Obserwuj@PolskieMMA