- Szukaliśmy dystansu w walce. To nie jest tak, że wchodzisz i znasz przeciwnika, wiesz co robić. Musiałem stopować wszystkie jego zapędy, bo mocno szedł na mnie. Mocno kopał, ale zagryzłem zęby i się nie dałem. Wchodziły te bomby, ale mocno się zdziwiłem, bo chyba weszły ze cztery ciosy podbródkowe i kilka zamachowych, ale był tak twardy, że nie dał nic po sobie poznać - powiedział świeżo po walce Kamil Łebkowski.
Zawodnik klubu Dziki Wschód Biała Podlaska kolejny pojedynek ma stoczyć w cenionej organizacji World Series of Fighting. 28-latek wyznał, jak ciężko było zastopować Hallmanna. - Mój narożnik kazał mi cały czas napierać. Nawet jak obalę, to miałem trzymać walkę z góry i wywierać presję. Czułem jednak, że Piotrek jest bardzo mocny i nawet jak zadawałem ciosy w parterze, to nie robiło to na nim większego wrażenia. Nie chciałem się z nim siłować, żeby się nie wystrzelać, wiedziałem, że w stójce muszę jeszcze sporo bić - zdradził "Bomba"
Czy już niedługo polscy kibice zobaczą Łebkowskiego w UFC? Sam zawodnik twierdzi, że większe wyzwania niż Piotr Hallmann czekają go tylko w amerykańskiej organizacji. - Myślę, że to coś wielkiego. W końcu zamknąłem usta niedowiarkom. Wcześniejsza seria nokautów była bardzo efektowna, ale teraz miałem przeciwnika z najwyższej półki, jaka była dostępna w kraju. Teraz wyżej polować mogę tylko na zawodników UFC - dodał Łebkowski.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Wiłkomirski: Środowisko judo liczyło na choć jeden medal (źródło TVP)
{"id":"","title":""}