Maciej Kawulski za pośrednictwem Twittera zaczepił Andrzeja Wasilewskiego, chwaląc się, że nadchodząca gala KSW 37 wyprzedała już niemal całą halę w Krakowie, która w przypadku tego typu wydarzeń może pomieścić nawet 20 tysięcy kibiców. - Zobacz Andrzejku jak się cyrk dobrze sprzedaje w naszym kraju - napisał twórca potęgi polskiego MMA.
O całej sytuacji pisaliśmy wcześniej na naszym portalu. To już nie pierwsza tego typu akcja, kiedy współwłaściciel Sferis KnockOut Promotions i jeden z włodarzy KSW wymienili między sobą uprzejmości. W czerwcu tego roku Wasilewski napisał: - KSW już się kończy. Jak każdy cyrk. Na te słowa Kawulski nie pozostał dłużny odpowiadając: - Dziwne Andrzejku, bo na każdej imprezie przez 20 minut plujesz mi do ucha jak to nie jesteś w stanie wyjść z podziwu, gdy obserwujesz KSW.
Patrząc na te dyskusje, niejako jestem w stanie zrozumieć poirytowanie Wasilewskiego. Kiedy w sportach walki w Polsce przez wiele lat boks zajmował dominującą pozycję, mieliśmy swoich mistrzów świata, wielkie gale w Polsce, tak to zainteresowanie zaczęło stopniowo maleć, kiedy na pomysł zatrudnienia "Pudziana" w KSW wpadł duet promotorów niszowej wówczas dyscypliny w Polsce. I trzeba przyznać, że tym zagraniem nieco zaszachowali oni dotychczasowe poczynania "wielkich panów" od boksu. Z czasem do gal KSW doszła tez świetna oprawa, znany duet komentatorski i cztery razy do roku kibice mogli liczyć na prawdziwe show.
Później, to właśnie KSW wprowadziło w kraju zaczęło zarabiać na PPV, będąc pewnym, że ten model transmisji sprawdzi się. Zawodnicy MMA stali cię coraz bardziej popularni, nawet bardziej od polskich topowych bokserów, zaczęli się pojawiać w telewizji, reklamować znane produkty i rozwinęli sport, który przez lata był w podziemiu do rangi jednej z najchętniej oglądanych dyscyplin w Polsce.
ZOBACZ WIDEO Jędrzejczyk ostro o Kowalkiewicz. Jest odpowiedź
Andrzej Wasilewski w czerwcu tego roku nazwał federację KSW cyrkiem, kiedy ta zbierała wiele słów krytyki po zamieszaniu na KSW 35 z Azizem Karaoglu i po słabym występie swojej gwiazdy, Mameda Chalidowa. To był faktycznie ciężki okres, a przewidując rychły koniec sukcesów KSW Wasilewski nie spodziewał się raczej, że konkurencja z MMA ma odpowiedź na ten kryzys i na pozyskanie nowych odbiorców.
Angaż "Popka" zrobił swoje, w tym roku Tauron Arena w Krakowie ponownie zostanie wypełniona i być może padnie rekord PPV. Wielu powie z pewnością, że to cyrk, że zestawienie byłego strongmana z raperem to mega freak fight. Tak? Czy aby jednak ten wspomniany siłacz przez siedem lat w MMA nie zostawił w pokonanym polu mistrza olimpijskiego z Atlanty, trzech zawodników UFC i znokautował czarny pas w brazylijskim jiu jitsu? Sam "Popek" też przecież nie raczkuje w MMA.
- Puszczamy oko do wszystkich tych, którzy nazywają nasze gale cyrkiem na portalach społecznościowych. Chcieliście cyrku, macie cyrk! - mówi przed galą Maciej Kawulski. To riposta trafiona w punkt. Tylko, czy galę, podczas której bije się trzech obecnych mistrzów federacji, trzech byłych zawodników UFC i kilku czołowych zawodników z Europy słusznie nazywa się cyrkiem? Czy jedna z dziewięciu walk naprawdę może przysłonić cały obraz gali?
Może w boksie brakuje właśnie takich zestawień, które do hal przyciągnęłyby tłumy. Trzeba zauważyć, że oprócz gal Polsat Boxing Night, promotorzy w naszym kraju nie porywają się na obiekty kilkunastotysięczne, zwłaszcza, kiedy Polska nie ma obecnie żadnego mistrza świata. Ostatnich z nich, Krzysztof Głowacki, choć jest znakomitym bokserem, wraz z czołówką polskich pięściarzy nie mieli na tyle siły przebicia, aby zapełnić w pełni nawet mniejszą od hali w Krakowie trójmiejską Ergo Arenę. Akcje promocyjne, plakaty na mieście, billbordy nie zrobiły takiej promocji, jaką obecnie w Polsce przy gali KSW 37 wykonują Pudzianowski i "Popek".
I kiedy słyszę naśmiewanie się z KSW, że to cyrk, to myślę, czy faktycznie boks w Polsce jest na tyle lepszy. I przypominam sobie jakiego pokroju emeryci bokserscy przyjeżdżali nad Wisłę nabijać rekordy naszym prospektom. Kiedy pomyślę, że blisko 50-letni Oliver McCall sprawia problemy naszej czołówce wag ciężkiej, a Polacy, kiedy już dostaną dobrą walkę za granicą, to padają na deski w pierwszych rundach. A dla porównania przypomnę tylko, że jedna z niedawnych zawodniczek "cyrku", jak zaczęło się mawiać o KSW, za kilkanaście dni walczy w wypełnionej po brzegi nowojorskiej Madison Square Garden z drugą Polką, a stawką pojedynku jest pas mistrzowski UFC.
Nikt nie broni promotorom boksu tego, aby na swoich galach wśród kilku walk umieścili jedną, która przyciągnie do hal i przed telewizory więcej kibiców. Wszyscy robią galę, aby zarobić, sport ma iść w parze z dobrze zrobionym biznesem, aby zawodnicy i promotorzy byli zadowoleni.
Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>