- Myślę, że jestem gotowy na walki ze ścisłą czołówką. Jak nie teraz, to kiedy? Jestem już bardzo dobrym, doświadczonym zawodnikiem. To jest mój czas i nikt mnie teraz nie zatrzyma - zapowiadał przed pojedynkiem waleczny 27-latek z Ornety. Batalia podczas UFC Fight Night 100 była dla niego z pewnością najważniejszym dotychczasowym starciem, które miało mu zapewnić wejście do najlepszej dziesiątki na świecie. Cel został osiągnięty!
Do oktagonu wyszedł jako pierwszy reprezentant Polski. Jak zawsze, był bardzo pewny siebie. W końcu nie ma co mu się dziwić - wygrał cztery poprzednie starcia w oktagonie UFC i awansował wtedy na miejsce 15. w światowym rankingu, Na dodatek ostatnio znokautował Tamdana McCrory'ego i zgarnął bonus od szefów organizacji.
Sao Paulo znacznie bardziej ucieszyło się na widok Thalesa Leitesa. To jeden z najlepszych brazylijskich zawodników MMA. Świadczyć może o tym, że niedawno przegrał z aktualnym mistrzem wagi średniej, Michaelem Bispingiem, dopiero po pięciu rundach przez niejednogłośną decyzję.
ZOBACZ WIDEO Sukces Joanny Jędrzejczyk wpłynie na popularność MMA w Polsce?
Pierwsza runda rozpoczęła się od wysokiego kopnięcia Krzysztofa Jotki. Na trybunach niósł się gromki doping dla lokalnego faworyta, który od razu poszedł pod siatkę i dążył do obalenia. 27-latek z Ornety dobrze balansował i bronił się przed zejściem do parteru, w wyniku czego walka wróciła na środek klatki. Dokładnie w połowie odsłony numer jeden Brazylijczykowi udało się obalić Polaka. Przez moment zagrożona była ręka jednego z najlepszych zawodników MMA znad Wisły, ale wybronił się i wylądował w pozycji z góry. Obserwatorzy ocenili to starcie na korzyść Jotki.
Taktyka Leitesa na kolejne pięć minut była taka sama - ciągle dążył do klinczu i parteru. Jotko nieźle się przed tym bronił i okopywał przeciwnika. Trafił przeciwnika, starcie zeszło do parteru! Tam były podopieczny Mirosława Oknińskiego rozpoczął swoją grę - bezpiecznie punktował. Sędzia uznał jednak, że jest dość nieaktywny i podniósł walkę do stójki. 27-latkowi ponownie udało się obalić znacznie bardziej doświadczonego weterana brazylijskiej sceny MMA. Kontrolował, obijał rywala. Była to runda, bez najmniejszych wątpliwości, na korzyść Polaka.
Kilka ciosów w stójce i nieudane obalenie - tak wyglądał początek ostatniej odsłony w wykonaniu reprezentanta Polski. Leites chwilowo zapiął duszenie gilotynowe, ale Jotce udało się je rozerwać. Kilkukrotnie jeszcze trafił przeciwnika. Widać było zmęczenie u byłego fightera MMA Attack, ale nie robiło to dla niego wielkiego problemu. Pojedynek ponownie zszedł do parteru, gdzie dominował 27-latek. Niedoszły przeciwnik Mameda Chalidowa, dość niespodziewanie, nie miał tam nic do powiedzenia. To była walka jednego aktora. Rozluźniony Polak jeszcze podobijał Brazylijczyka i w końcu zabrzmiał gong.
Werdykt tego pojedynku nie mógł być inny. Tylko kataklizm mógł sprawić, że wynik będzie inny niż zdecydowane zwycięstwo 27-latka, który do tego starcia przygotowywał się w American Top Team i tajlandzkim Phuket. Sędziowie ostatecznie wypunktowali 29-27 i 2x 30-27 na jego korzyść!
- Czuję się niesamowicie. Do tej walki trenowałem bardzo ciężko - byłem w Tajlandii i American Top Team. Jestem szczęśliwy, że zwyciężyłem - powiedział po zakończeniu pojedynku szczęśliwy zwycięzca, przed którym walka z kimś ze ścisłej czołówki!
Maciej Szumowski
Przegapiłeś galę UFC Fight Night 100? Obejrzyj powtórkę na antenie Extreme Sports Channel!