O dość przykrych kulisach opowiedział Wirtualnej Polsce trener Tybury, który wraz ze swoim zawodnikiem przebywa na Brooklynie. - Przeszliśmy pierwsze próbne ważenie, na ważeniu oficjalnym w hotelu podszedł do nas matchmaker UFC i powiedział nam, że walka została odwołana - tłumaczy Jeleniewski.
- W czasie kiedy Marcin przechodził badania medyczne, okazało się, że przeciwnik zasłabł, miał bóle głowy. Został zabrany do szpitala, a tam stwierdzono, że jest mocno odwodniony, że są też inne problemy medyczne. Decyzja mogła być tylko jedna - komisja stanowa stwierdziła, że nie dopuści go do walki - wyjaśnia Jeleniewski.
Odwodnienie może w tym przypadku świadczyć o problemach w zbijaniu wagi. Willis podczas ostatniej walki na gali World Series of Fighting ważył niemal 120 kg, czyli tyle, ile wynosi limit kategorii ciężkiej. Niewykluczone, że przed sobotni debiutem na gali UFC również zbijał wagę, by zmieścić się w limicie.
- Kiedy zobaczyłem Willisa, byłem nieco zaskoczony. Wydawał się większy niż podczas ostatniej walki - tłumaczy Jeleniewski.
Przypomnijmy, że to już druga z rzędu walka Tybury, która została odwołana. W październiku minionego roku miał walczyć Dereckiem Lewisem. Trzeba też zaznaczyć, że w sobotę jego rywalem miał być Luis Henrique, ale on również nie przeszedł badań.
ZOBACZ WIDEO Szpilka znów miał problemy na lotnisku