Waldemar Ossowski: Czas na decyzję. Mamedzie, czekamy! (felieton)

Mamed Chalidow, niewątpliwie postać nr 1 w polskim MMA. Człowiek, który pod polską flaga walczył gdzieś na Litwie, kiedy jeszcze nikt nie wiedział o KSW i ten, który pozostał jej wierny, będąc u szczytu swojej kariery. Kibice czekają na jego decyzję.

Waldemar Ossowski
Waldemar Ossowski
Mamed Chalidow PAP / Tomasz Waszczuk / Na zdjęciu: Mamed Chalidow

Końcówka września to czas, kiedy Chalidow ma przerwać medialne milczenie i ogłosić swoje plany na najbliższą przyszłość, a raczej na ostatnie 3-4 lata swojej kariery. W grę wchodzą nawet cztery opcje - zakończenie kariery, zmiana federacji, pozostanie w KSW, bądź też łączenie występów pod szyldem dwóch gigantów europejskiego MMA.

Kibice czekają na werdykt mistrza KSW, a pisząc o nich mam na myśli tych, którzy są mu wierni bez względu na podteksty polityczne. Z pewnością los Chalidowa jest obojętny grupce nielicznych, którzy gwizdali po jego walce z Karaolgu jak i tym, którzy dali popis swojego wieśniactwa po jego wygranej na PGE Narodowym. Martin Lewandowski słusznie zauważył, że Polska stała się krajem nietolerancyjnym i że na decyzję zawodnika z Kaukazu z pewnością wpłyną ostatnie wydarzenia z jego osobą w tle.

KSW swoje plany mocno uzależnia od Chalidowa, przecież to na nim przez kilka dobrych lat federacja opierała sprzedaż swoich gal i PPV. Kilka lat temu jedynym zagrożeniem dla ich współpracy wydawało się UFC, ale kiedy Czeczen z polskim obywatelstwem im odmówił, konkurencja zniknęła. Chyba wówczas nikt nie spodziewał się, że to w ojczyźnie gwiazdy KSW narodzi się nowa potęga światowego MMA, dysponująca ogromnym budżetem i planami ekspansji większymi nawet od UFC. Właśnie Absolute Championship Berkut z początkowo lokalnej organizacji, stało się europejskim, a teraz nawet światowym gigantem, goszcząc ze swoimi galami nawet w USA.

Chalidow już raz uległ ofercie bogatego Majirbeka Chasijewa i w marcu pokazał, że istnieją dla niego walki poza KSW, debiutując w ACB na gali w Manchesterze. Tam gwizdów po nokaucie na lokalnej gwieździe słychać nie było. Wręcz przeciwnie, podziw, poklask i przede wszystkim chyba najlepsza sprzedaż gali w historii czeczeńskiej federacji. Chalidow stał się jej częścią, ma do niej sentyment, ale czy to czas na nowy rozdział w jego karierze?

ZOBACZ WIDEO HSV rozbite, cały mecz Piszczka. Zobacz skrót Hamburger SV - Borussia [ZDJĘCIA ELEVEN]

W KSW trzymają go z pewnością względy lojalnościowe. Maciej Kawulski i Martin Lewandowski byli przy nim, kiedy ten nie był jeszcze znaczącym nazwiskiem światowej wagi średniej. Byli przy nim, kiedy sensacyjnie nokautował w Japonii Jorge'a Santiago i kiedy miał gorsze chwile, po walkach z Ryutą Sakuraiem czy Danielem Taberą. Oni nigdy w niego nie zwątpili, zaufali mu, wypromowali na czołową postać KSW, jeszcze przed erą "Pudziana". Ten idąc drogą razem z nimi doszedł do momentu, kiedy wszystkie największe hale w Polsce pękały w szwach, wprowadzono nowatorskie w Polsce PPV, a MMA zostawiło w głębokim tyle boks. Był też jedną z najważniejszych części wielkiego sukcesu - KSW 39 na PGE Narodowym. Kontrakt się skończył, ale wszystkie wspomnienia pozostały. Może więc dlatego, Chalidow po majowej gali zapowiedział kilkumiesięczną przerwę, gdyż musiał wszystkie "za" i przeciw" dokładnie rozważyć.

My, jako kibice, cierpliwie czekamy, licząc, że wybór nie będzie krzywdzący dla polskiego fana. Osobiście nie sądzę, aby Mamed Chalidow zakończył karierę, a trudny wybór, gdzie jedna ze stron negocjacji będzie poszkodowana, może skłonić ACB i KSW do rozmów, żeby Chalidowem się podzielić i aby występował on pod szyldem dwóch federacji.

Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>

Jaką decyzję podejmie Mamed Chalidow?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×