Waldemar Ossowski: Nadeszły czasy, kiedy UFC mówi się "nie" (felieton)

Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Michał Materla
Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Michał Materla

Michał Materla mógł być główną gwiazdą UFC w Gdańsku, ale odmówił i wybrał KSW. Gdyby kilka lat temu zaszła taka sytuacja, można by pomyśleć, że były mistrz polskiej federacji jest niespełna rozumu. Teraz takie rzeczy są na porządku dziennym.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak się okazuje, nie jedyny Materla powiedział "nie" amerykańskiemu potentatowi. Dużo wcześniej odmawiać potrafił Mamed Chalidow czy Tomasz Drwal. Teraz jest całe grono zawodników, którzy w trzech magicznych literach UFC nie widzą nic lepszego, niż w KSW. Co więcej, w Polsce jest im nieporównywalnie lepiej.

Są też wyjątki od reguły, bo dla przykładu są już w UFC postacie, które można było uznać za gwiazdy KSW, jak Jan Błachowicz czy Karolina Kowalkiewicz. Ich amerykańska wizja wielkich walk i dobrych wypłat w dolarach skusiła. Myślę też, że ambicje sportowe i chęć zmierzenia się ze ścisłą czołówką swoich dywizji zwyciężyła. W KSW mogliby być niepodzielnymi mistrzami, dla których z czasem brakowało by poważnych wyzwań.

Włodarze KSW podkreślają, że co to amerykańskie wcale nie jest lepsze i mają w tym sporo racji. Dowodem na to jest pamiętna gala na PGE Narodowym. Sport, który jeszcze kilka dobrych lat temu był uważany za brutalny i podziemny, teraz urósł w Polsce do rangi jednej z najchętniej oglądanych dyscyplin. Maciej Kawulski i Martin Lewandowski to mistrzowie marketingu, obecnie ich federacja to już światowa marka, niekiedy porównywalna nawet do japońskiego Pride'u. W KSW czuć klimat, a to przyciąga do niej coraz więcej głośnych nazwisk. Oglądalność rośnie, zawodnicy zyskują wartościowych sponsorów, budują swoje rekordy i renomę. Karuzela się kręci i nikt nie chce wypaść z niej, kiedy przyspiesza z każdym rokiem.

Przechodząc do sedna. Michał Materla i jego menadżer sprawnie pograł z KSW i negocjując z UFC, wywalczył tym samym lepszy dla siebie kontrakt z polską federacją. Ten sprytny zabieg zresztą "Magic" stosował już nie raz i zawsze przynosił ten sam pożądany skutek. Nie tylko zresztą szczecinianin umie zrobić dużo zamieszania w ten sposób, sytuując się w lepszej pozycji do negocjacji z polską potęgą MMA. Na tą chwilę bez kontraktu jest też Marcin Różalski czy Mamed Chalidow, ale wydaje się, że oni również prędzej czy później pracodawcy nie zmienią. Jedynie ten drugi może występy w KSW współdzielić z ACB, ale raczej nie ze względów finansowych, a z racji mocnych więzi z wywodzącą się z Czeczeni organizacją.

UFC pewnym krokiem podbija kolejne państwa na mapie światowego MMA, niemal wszędzie nie robiąc sobie nic z lokalnej konkurencji. W Polsce jednak ich kroki są już bardziej uważne, bo przecież debiutancka gala nie zachwyciła fanów tak, jak do tej pory robiło to KSW. Amerykańskie wcale nie oznacza lepsze, a kontrakt ze światowym gigantem i kilkanaście tysięcy dolarów na początek przygody za oceanem nie jest już marzeniem większości z czołówki zawodników KSW. Jeśli bowiem by tak było, to w oktagonie pierwsze kroki postawiliby już Borys Mańkowski, Mateusz Gamrot czy Tomasz Narkun. Nadeszły więc czasy, kiedy UFC mówi się "nie".

Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>

ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #9: Oświeciński chce walki z "Popkiem" (wideo)

Źródło artykułu: