Przybysz w Gliwicach nie był stawiany w roli faworyta w starciu z Chorwatem. Antun Racić przed tym pojedynkiem na swoim koncie miał pięć razy więcej walk w rekordzie.
Na przestrzeni trzech rund "Killer" zdominował zapaśniczo polskiego zawodnika i zanotował trzecią wiktorię w polskiej federacji. Sebastian Przybysz doznał z kolei pierwszej porażki. W czerwcu, przed własną publicznością w Ergo Arenie, gdańszczanin znokautował w 1. rundzie Dawida Gralkę.
Po ostatnim występie Przybysz nie zamierza jednak załamywać rąk, a jego celem nadal pozostaje zdobycie pasa mistrzowskiego KSW w wadze do 61 kg. - Chciałem tutaj napisać kilka słów o tym, jaki ten sport jest ciężki i nieprzewidywalny. Jak wiele ciężkiej pracy włożyłem w przygotowania i jak bardzo pewny siebie byłem. Zdecydowałem jednak, że nie będę wam płakać jak ostatnia piz*** - napisał na Facebooku zawodnik Mighty Bulls Gdynia.
Podopieczny trenera Grzegorza Jakubowskiego to jeden z największych talentów w polskim MMA i czołowy zawodnik swojej kategorii. Sebastian Przybysz zapewnia, że ostatnia porażka będzie dla niego cenną lekcją na przyszłość: - Walka nie poszła po mojej myśli i moja droga do pasa KSW się wydłużyła. Przepraszam wszystkie osoby, które mi pomogły i wierzyły we mnie. Mogę wam obiecać, że zrobię spore zmiany w swoim życiu i będę was o nich informować już niedługo. Jestem bardzo ambitny i nigdy nie zrezygnuje nigdy ze spełniania swoich marzeń - dodał.
ZOBACZ WIDEO KSW 46: federacja nie chce się pogodzić z decyzją Mameda Chalidowa