Pojedynek 38-letniego Michała Kity (17-10) z 36-letnim Arturem Głuchowskim (6-5) w kategorii ciężkiej to świetne otwarcie roku w polskim zawodowym MMA. Obydwaj debiutują w organizacji Tomasza Babilońskiego.
Kita to były pretendent do tytułu mistrzowskiego KSW, z kolei jego rywal wraca do rywalizacji w MMA po ponad 3-letniej przerwie. - Podejmuję ryzyko na 100 proc., chociaż już wcześniej miałem zaplanowaną walkę w marcu w Manchesterze - powiedział Artur Głuchowski.
Obaj zawodnicy z respektem i szacunkiem wypowiadają się o sobie. - Artur Głuchowski to bardzo mocny fizycznie zawodnik, bezpardonowy, który nie obawia się wyzwań i tak naprawdę nie ma nic do stracenia w tej walce. Kibice mogą się spodziewać dobrych fajerwerków, mimo iż Sylwester już minął. A tak na poważnie, ten kto wykorzysta słabsze strony przeciwnika, okaże się zwycięzcą. Mam nadzieję, że to będę ja - podkreślił Michał Kita, którego życie sportowe bardzo mocno związane jest z MMA, prowadzi własny klub i organizuje gale amatorskie.
Przewaga warunków fizycznych będzie po stronie Artura Głuchowskiego, który mierzy 191 cm i waży ok. 112-115 kg. Kita jest niższy o 6 cm i waży ok. 105 kg. - Uważam, że jestem niedocenianym zawodnikiem w krajowym MMA. Długo nie walczyłem, tak się życie potoczyło, ale nie potrafię nie trenować. Wiem na co mnie stać i jak dobrze jestem przygotowany od dłuższego czasu. Dlatego już jesienią wyraziłem chęć walki z Damianem Grabowskim w Poznaniu, niestety do tej potyczki nie doszło, a na pewno wielu miejscowych kibiców i nie tylko byłoby zainteresowanych takim starciem.
Artur Głuchowski nie dostał szansy rywalizacji z Damianem Grabowskim, z którym wiele lat temu przegrał Michał Kita. Ale ten rok zapowiada się obiecująco dla zawodnika Ankosu. 25 stycznia pojedynek z Michałem Kitą, a potem możliwa walka w Anglii, choć kontrakty jeszcze nie podpisane.
- Nie chcę czekać do marca i marnować szansy, dlatego zmierzę się z Michałem, którego uważam za godnego rywala. Chcę pójść z nim na wojnę i wiem, że jemu to też pasuje, bo to ambitny zawodnik, który wiele razy pokazywał klasę. Ten pojedynek z Kitą jest dla mnie w tym momencie zdecydowanie najważniejszy, znów mogą się pokazać i przypomnieć - stwierdził.
Michała Kity nie było w oktagonie MMA od 1,5-roku. W poprzednim sezonie stoczył jedną, wygraną walkę w kickboxingu. Czy zatem planuje starty w federacji Babilon MMA oraz w kickboxingu na zasadach K-1?
- Kiedyś bardzo mądry człowiek, były sportowiec, powiedział mi, abym dążył do tego, żeby nie być całkowicie uzależniony od walk MMA. To jest bardzo ciężki i kontuzjogenny sport, wszystko się może zdarzyć, nawet uraz wykluczający ze sportu na zawsze. Kocham rywalizację w MMA, ale nie będę hipokrytą i kłamcą i mówił, że walczę dla idei czy dla swoich fanów, owszem cieszę się, że oni są ze mną, ale walczę dla pieniędzy, przy okazji się spełniając - powiedział Michał Kita.
Podobnego zdania jest Artur Głuchowski. - W pierwszych latach zawodnicy nie byli super przygotowani technicznie, bazowali głównie na swojej sile i parametrach fizycznych, tzw. smoki. W pierwszej walce od razu zostałem rzucony na głęboką wodę i stanąłem do pojedynku z Anglikiem Berrym, choć z perspektywy czasu - to była zła decyzja. Mentalnie nie byłem gotowy na takie starcie, poza tym nie miałem żadnego przetarcia amatorskiego. Niedługo później pokonałem bardzo dobrego zawodnika Karola Celińskiego, który cały czas wygrywa i mocno mu kibicuję. Obecne MMA jest inne, w klatce trzeba być wszechstronnym, potrafić przechytrzyć rywala. Nie tylko siła, ale technika, spryt, wytrenowanie. Mój sposób walki zmienia się z duchem czasu i jestem gotowy na walkę z Michałem Kitą.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Kawulski o decyzji Mameda Chalidowa i rozwoju Federacji KSW [cały odcinek]