Występ Caina Velasqueza w Phoenix był określany jako wielki powrót do walk byłego mistrza UFC po ponad dwuletniej przerwie. Przed starciem z "Predatorem" 36-latek był faworytem bukmacherów do wygranej.
Już od pierwszych sekund pojedynku Ngannou w swoim stylu rozpuścił ręce i próbował ustrzelić rywala jednym z ciosów zamachowych. Velasquez nie ryzykując wymiany z Francuzem postanowił poszukać sprowadzenia, ale zrobił to nieudolnie i zainkasował dwa krótkie uderzenia, po których osunął się na matę, skręcając przy tym nogę. W parterze zawodnik z Paryża dopełnił tylko formalności i dobił rywala serią ciosów z góry.
Zobacz także: Fatalne złamanie na gali Cage Warriors 101
Oto moment zakończenia walki:
WOW!@Francis_Ngannou gets it done in Arizona! #UFCPhoenix pic.twitter.com/xGF4ziuAZA
— UFC (@ufc) 18 lutego 2019
Dla Francisa Ngannou była to druga wygrana z rzędu. W poprzednm występie, w listopadzie 2018 roku, równie szybko uporał się on z Curtisem Blaydesem. "Predator" to były pretendent do tytułu mistrza UFC w wadze ciężkiej.
Zobacz także: Udany debiut Valerie Louredy w Bellatorze
Z kolei Cain Velasquez zaraz po walce przeprosił fanów za swoją postawę i obiecał rychły powrót do oktagonu. 36-latek z American Kickboxing Academy doznał trzeciej porażki w zawodowej karierze. Amerykanin był czempionem największej światowej organizacji w latach 2010-2011 i 2012-2015.
ZOBACZ WIDEO: Daniel Omielańczuk o walce Strusa. "Trochę go przewieźli z werdyktem"