Velasquez na konferencji prasowej twierdził, że Francuz znokautował go, gdyż upadł on na matę w wyniku urazu kolana, a nie po ciosie "Predatora". Telewizyjne powtórki pokazują jednak zupełnie co innego.
- Nawet mnie nie dotknął. To kolano. Po prostu się zgięło. Nie wiem, jak to się stało. I było po wszystkim - powiedział załamy Cain Velasquez. 36-latek doznał trzeciej porażki w UFC i zaliczył nieudany powrót do oktagonu po przeszło 2,5-letniej przerwie.
Były czempion twierdzi, że do starcia z Francisem Ngannou był wyśmienicie przygotowany, o czym zapewniali też jego koledzy z maty, m.in. Daniel Cormier. - Miałem za sobą świetny obóz. Czułem się tam świetnie, w pełni zrelaksowany. Ale zrobiłem ten jeden krok lewą nogą i poczułem, że coś strzeliło - dodał.
Zobacz także: ACA przyznała bonusy po gali w Warszawie
Oto kluczowy moment z tego pojedynku:
WOW!@Francis_Ngannou gets it done in Arizona! #UFCPhoenix pic.twitter.com/xGF4ziuAZA
— UFC (@ufc) 18 lutego 2019
Powtórka zdecydowanie pokazuje, że Velasquez pod siatką został trafiony krótkim ciosem podbródkowym, a dopiero potem jego noga wykręciła się. Ngannou na gali w Phoenix po raz siódmy zwyciężył w UFC przez nokaut.
Velasquez do końca konferencji podtrzymywał jednak zdanie, że przegrał wyłącznie z kontuzją. - Dzisiaj pokonałem się sam - zakończył.
Zobacz także: Mirko Filipović bezlitosny w rewanżach
ZOBACZ WIDEO: Daniel Omielańczuk o walce Strusa. "Trochę go przewieźli z werdyktem"