Do tej pory niemal wszyscy kibice podziwiali Mirko Filipovicia, że ten w wieku 44 lat nadal stawia czoła największym wyzwaniom w MMA. "Cro Cop" był jak wino, im starsze tym lepsze. Niepokonany przez 5 ostatnich lat, znokautował 8 z 10 ostatnich rywali.
Po ostatniej wygranej z Royem Nelsonem Chorwat miał nawet ochotę na więcej i kiedy wszystko układało się po jego myśli, a nawet mogło dojść do głośnego rewanżu z Fiodorem Jemieljanienką w Bellatorze, to jego passę zwycięstw przerwała porażka ze... zdrowiem.
Zobacz także: UFC podało wstępny termin powrotu do Polski
Udar i wylew krwi do mózgu na jednym z treningów, a później długi pobyt w szpitalu uświadomiły Filipovicowi, że tym razem na poważnie trzeba rozstać się z ringiem. Kolejny wylew oznacza śmierć i w tej świadomości żyje teraz zawodnik z Zagrzebia. Piękna i bogata kariera, zwieńczona wieloma tytułami kończy się w momencie, kiedy ważniejsza od walki z kolejnym rywalem, jest walka o własne życie.
ZOBACZ WIDEO Polacy w Serie A: "Piotr Zieliński w reprezentacji i w klubie, to zupełnie inny piłkarz"
O tym, jak niewiele dzieli boksera czy zawodnika MMA od tragedii, przekonał się niedawno Adonis Stevenson, 41-letni mistrz świata w wadze półciężkiej. Kumulacja ciosów z całej sportowej kariery spowodowała, że wystarczył jeden, celny cios w 11. rundzie od Ołeksandra Gwozdyka i Haitańczyk otarł się o śmierć. Walka o życie, śpiączka farmakologiczna, a teraz długotrwała rehabilitacja - ta historia może jeszcze zakończyć się szczęśliwie, inni tego szczęścia nie mieli.
Zobacz także: Jan Błachowicz ma na oku kolejnego rywala
Przypadki z ostatnich lat, m.in. Christiana Daghio czy Tima Hague, pokazują, że ci zawodnicy nie wycofali się w porę. I jeśli ktoś jeszcze zastanawia się, czy np. Tomasz Adamek powinien wrócić do ringu, to z uwagi na jego zdrowie teraz i za 20 lat, powinien życzyć mu jedynie, aby ostatnimi ciosami przyjętymi w ringu były te od Jarrella Millera w październiku ubiegłego roku.
Mirko Filipović na zawsze pozostanie legendą sportów walki na świecie i nie zmieni tego nawet wpadka dopingowa w UFC. Przez 23 lata zawodowej kariery "Cro Cop" wyrobił sobie szacunek kibiców z całego świata. Uwielbiany w Japonii z pewnością będzie powracał na tamtejsze gale w charakterze gościa specjalnego. Do powrotu nie skuszą go już żadne pieniądze, zwłaszcza, że zdrowie nie jest na sprzedaż.
Waldemar Ossowski