Pierwsze pięć minut batalii kobiet było ciężkie do punktowania. Karolina Kowalkiewicz i Michelle Waterson zadawały sporo ciosów, ale te rzadko dochodziły celu."The Karate Hottie" co rusz straszyła łodziankę frontalnymi kopnięciami. Na 50 sekund przed końcem 1. rundy Kowalkiewicz złapała rywalkę w klinczu pod siatką, ale tam nie była w stanie wyrządzić Amerykance większej krzywdy.
W drugiej odsłonie pojedynku Kowalkiewicz zaatakowała i kilka mocnych ciosów spadło na twarz Waterson. Ta jednak nie pozostała dłużna i w połowie rundy rzuciła byłą mistrzynią KSW o matę i tam zdobyła dosiad. Pojedynek nie układał się po myśli łodzianki, która wydawała się bezradna w parterze. W ostatnich sekundach 34-latka znalazła się w prawdziwych tarapatach, bo Waterson pokusiła się o próbę balachy, którą Polka zdołała jednak wybronić.
Zobacz także: Bolesna porażka Rafała Kijańczuka
W ostatniej rundzie Kowalkiewicz musiała zaryzykować. Zawodniczka Shark Top Team nie potrafiła jednak znaleźć sposobu, by zaskoczyć przeciwniczkę. Była mistrzyni Invicta FC sprowadziła po raz drugi Polkę do parteru, akcentując swoją wygraną.
Michelle Waterson była nieuchwytna dla reprezentantki Polski i jednogłośnie wygrała na punkty (30-27, 30-27, 30-27).
30-27 x3!
— UFC Europe (@UFCEurope) 31 marca 2019
Unanimous decision for @KarateHottieMMA at #UFCPhiladelphia! pic.twitter.com/K6ppuQnXWl
Najlepsza wersja "The Karate Hottie"
Waterson w Filadelfii zaprezentowała wyśmienitą formę. 33-latka zdeklasowała byłą pretendentkę do pasa UFC w wadze słomkowej, a sama tuż po walce zadeklarowała gotowość do walki o mistrzowski tytuł.
Zawodniczka Jackson-Wink MMA odniosła trzeci triumf z rzędu i pewnością niedługo zanotuje duży awans w rankingu wagi do 52 kg. Aktualnie plasuje się ona na 9. miejscu.
Wojowniczka z Albuquerque przez 12 lat kariery stoczyła 23 pojedynki, z których 17 zakończyła po swojej myśli.
Zobacz także: Paweł Trybała z kolejnym zwycięstwem w MMA
We łzach do oktagonu
Nie wiadomo dlaczego, ale Kowalkiewicz do walki z Waterson zmierzała wyraźnie wzruszona. Być może miało to związek z faktem, że za chwilę przyjdzie jej się bić z swoją idolką. Amerykanka była bowiem inspiracją dla łodzianki, kiedy ta rozpoczynała swoją przygodę w MMA. W Filadelfii legendy pokonać się nie udało, być może respekt do przeciwnika był zbyt duży i przytłaczający.
Poland, stand up! @KarolinaMMA heading into battle at #UFCPhiladelphia, next! pic.twitter.com/B5J15in4zm
— UFC Europe (@UFCEurope) 31 marca 2019
Czas porzucić marzenia
Karolina Kowalkiewicz w 2019 roku miała powrócić na zwycięską ścieżkę po bolesnej porażce z Jessicą Andrade. Podopieczna trenera Łukasza Zaborowskiego wiedziała, że musi wygrać starcie z Waterson, jeśli poważnie myśli o jeszcze jednej próbie zdobycia korony w UFC.
Na tle Amerykanki Polka była jednak bezradna i bezbarwna. W tym starciu nie funkcjonowały zupełnie elementy, w których do tej pory Kowalkiewicz miała przewagę nad rywalkami. Praca w klinczu nie była już tak skuteczna, jak w walkach z Namajunas czy Herrig. Na nic zdały się również lepsze warunki fizyczne łodzianki, z których nie potrafiła on zrobić pożytku.