Michał Oleksiejczuk: To wszystko nie jest dziełem przypadku

Getty Images / Jeff Bottari / Na zdjęciu: Michał Oleksiejczuk
Getty Images / Jeff Bottari / Na zdjęciu: Michał Oleksiejczuk

Michał Oleksiejczuk idzie jak burza w UFC. 44 sekundy zajęło mu rozprawienie się z ostatnim rywalem. Polak ma już na celu kolejnych przeciwników, ale potrzebuje kilka miesięcy na zaleczenie urazów. - Chciałbym zawalczyć teraz jesienią - mówi.

[b]

Waldemar Ossowski, WP SportoweFakty: Kapitalny występ pana w Sankt Petersburgu. Nie było łatwo umówić się z panem na wywiad zaraz po walce. Kibice chyba nie przestają składać gratulacji. [/b]

Michał Oleksiejczuk, zawodnik UFC: Dokładnie. Po gali miałem też masę obowiązków. Dopiero teraz znalazłem więcej czasu.

Strasznie silne ma pan te ręce. W lutym padł Villante, teraz kilka razy Antigułow poczuł moc pięści polskiego "Lorda". 

Tak, ja myślę bardziej, że to jest wyćwiczone. Na to składa się wiele jednostek treningowych. To wszystko nie jest dziełem przypadku. Staram się trenować bardzo ciężko i wkładam w to maksymalnie dużo pracy i efekty są widoczne.

Tuż po pańskiej walce komentatorzy w Polsacie Sport zapytali - gdzie jest sufit dla tego chłopaka? Ja szczerze mówiąc myślę, że to dopiero początek pańskiej drogi w UFC i nazwisko Oleksiejczuk za chwilę będzie znane kibicom na całym świecie. 

Zależy, jak to wszystko będzie szło. Ja się nastawiam na to, żeby w przyszłości sięgnąć po mistrzowski pas UFC. Cały czas się rozwijam. Chciałbym z czołówką mojej kategorii walczyć w przeciągu najbliższych dwóch lat. Tyle daje sobie czasu, aby znaleźć się w TOP 5.

ZOBACZ WIDEO Prezes FEN: Trzeba było sięgnąć głębiej do kieszeni

Zobacz także: Groźny wypadek Jana Błachowicza na treningu

UFC po gali w Sankt Petersburgu opublikowało swoje rankingi. Nadal jednak nie ma pana w czołowej "15" wagi półciężkiej. To zaskoczenie?

Ciężko stwierdzić. Jedną walkę mam uznaną za nieodbytą, więc jeszcze jeden pojedynek i pewnie wskoczę to topu. Dla mnie liczy się tylko zwycięstwo. Wygrane będą, to moja kariera też pójdzie do góry. Jestem cierpliwy i robię swoje.

Już po zejściu do szatni pojawiła się myśl, że bonus za nokaut wieczoru powinien powędrować na pańskie konto? Był pan rozczarowany?

Rozczarowanie jest. Ja myślę, że to był najlepszy nokaut tej gali, więc liczyłem na drugi bonus w karierze. Niestety, teraz nie udało się go zdobyć, ale przyjdzie jeszcze na to czas.

Wspomniał pan o cierpliwości. Musiał mieć pan jej chyba sporo, kiedy na ważeniu rywal zaczął swoje prowokacje. Było blisko, aby doszło do spięcia?

Nie, on nie był w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. On tylko mnie zmotywował, żeby to nastawienie było jeszcze bardziej bojowe. Mnie to nie rusza. Jestem z natury opanowany. Byłem już w wielu nieprzyjemnych sytuacjach i sobie radziłem.

Po walce uścisnął pan sobie dłoń z rywalem? 

On po tych ciosach długo nie mógł dojść do siebie, musieli mu pomóc zejść do szatni. Nie miałem więc z nim później żadnego kontaktu.

Zobacz także: Marcin Tybura zawieszony na 60 dni

Teraz czas na przerwę, czy jeśli pojawi się oferta walki za miesiąc, dwa, to chętnie pan ją przyjmie? 

Nie, muszę odpocząć, bo jest wiele urazów. Może w samej walce żadnej kontuzji nie odniosłem, ale przygotowania mnie bardzo mocno wyeksploatowały. Tamten rok, kiedy byłem nieaktywny, przepracowałem bardzo mocno. Muszę trochę się zregenerować, zaleczyć kontuzję, bo mam wiele takich urazów mniej poważnych, które jednak są odczuwalne. Chciałbym zawalczyć teraz jesienią.

Jest jakiś konkretny rywal na celowniku?

Dobrym nazwiskiem byłby Johnny Walker i Ion Cutelaba - to dwa nazwiska, które mnie interesują na tę chwilę.

Komentarze (0)