Waldemar Ossowski: Słowa warte mniej od dolarów. Błachowicz ofiarą polityki UFC

Pandemia koronawirusa z pewnością przyćmiła oczekiwania względem przyszłości Jana Błachowicza w UFC. Wydaje się, że Polak zrobił już wszystko, aby stanąć do konfrontacji z Jonem Jonesem, ale walka jest mocno niepewna. Chodzi oczywiście o kasę.

Waldemar Ossowski
Waldemar Ossowski
Jan Błachowicz WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jan Błachowicz
15 lutego Błachowicz wykonał swoją misję w 100 proc. W Rio Rancho efektownie znokautował Coreya Andersona, a później rzucił wyzwanie Jonowi Jonesowi, który z podziwem przyklaskiwał wyczynowi Polaka, ochoczo wyrażając gotowość do walki. Wydawać się mogło, że panowie już zrobili kawał dobrej roboty względem promocji ich pojedynku.

W Polsce euforia. Niemal wszyscy - kibice, eksperci byli pewni, że Polak dostanie szansę walki o pas UFC. Szykujemy się do wielkiego święta. Co więcej, Jan Błachowicz kuje żelazo póki gorące i szybko obwieszcza, że inna walka niż z Jonesem go nie interesuje. Ma racje. 7 wygranych na 8 ostatnich walk, w tym spektakularne nokauty muszą wreszcie zrobić wrażenie na prezesie UFC. Tak mogło się wydawać.

Pierwszą oznaką, że coś w kierunku walki o pas idzie nie tak, był zaktualizowany ranking kategorii półciężkiej. W nim Błachowicz po demolce na Andersonie przesunął się tylko o dwie pozycje i uplasował się na 4. miejscu. Kto przed nim? Anthony Smith i Thiago Santos, którzy ostatnie miesiące spędzili głownie w gabinetach rehabilitantów i nie walczyli od czerwca 2019 roku. Kto numerem 1? Nim, pomimo porażki z Jonesem, pozostał Dominick Reyes.

ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #43: hitowe starcie z udziałem Mariana Ziółkowskiego? "Ogłoszenie zostawię organizatorom"

Oczywiście, Reyes świetnie zaprezentował się na tle Jonesa, a według niektórych nawet go pokonał, ale czy od razu zasłużył na walkę rewanżową? Według Dany White'a tak. Prezes UFC jest zadowolony z wyników sprzedaży pierwszego starcia tych zawodników. Dobre wyniki oglądalności w ESPN biorą się z prostej przyczyny. Kibice czekają, aż znajdzie się w kategorii półciężkiej ktoś taki jak Chris Weidman, który w 2013 roku sensacyjnie obalił rządy Andersona Silvy w dywizji średniej.

I pewnie Błachowicz musiałby się pogodzić z rewanżem Jonesa z Reyesem, jeśli nie stanowisko samego mistrza. "Bones" bowiem chce pojedynku z Polakiem, którego jeszcze kilkanaście miesięcy temu dyskryminował na Twitterze. W ten sposób mamy do czynienia z konfliktem interesów, dzięki któremu przekonamy się, czyje zdanie jest ważniejsze - mistrza czy Dany White'a.

Przy okazji mowy o sterniku UFC, warto wspomnieć, że słowa jego i współpracowników są niewiele warte. Jak przyznała bowiem Dorota Jurkowska w rozmowie z TVP Sport, przed starciem z Andersonem polska strona miała pisemne zapewnienie, że w przypadku wygranej Błachowicz otrzyma mistrzowską szansę. Nie dziwi więc dosadna opinia Łukasza Jurkowskiego na temat polityki amerykańskiego giganta. "Juras" na Twitterze napisał: "Jose Aldo dostaje title shoota (przyp. red. - walkę o pas) po porażce z Moraesem... Janek 6 zwycięstw w 7 walkach i plotki głoszą o rewanżu Jonesa z Reyesem. Powiedzcie mi proszę raz jeszcze o sensie sportowym zestawień UFC, tam gdzie widać na horyzoncie dolary".

Choć wydawać by się mogło, że sport w UFC jest na 1. miejscu, to takie zagrywki jak ta z Jose Aldo, kiedy Brazylijczyk po dwóch przegranych dostaje walkę o pas, pokazują, że MMA to nadal tylko biznes i wielkie, prywatne przedsiębiorstwo.

Jedno jest jednak pewne. Błachowicz zrobił wszystko, co mógł, aby stanąć do walki z Jonesem, zmieniając się nawet w "potwora" mediów społecznościowych, od których często stronił. Pozostaje mu tylko czekać na decyzje UFC i sprawdzać skrzynkę mailową w oczekiwaniu na życiową szansę.

Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>

Kto będzie kolejnym rywalem Jona Jonesa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×