Atak na Sergieja Charitonowa na Stadionie Łużniki w Moskwie był szokujący. Z relacji świadków wynikało, że do gwiazdy Bellatora podszedł Adam Jandijew i nagle uderzył go w twarz. Na rękę miał założony kastet. Charitonow osunął się na podłogę, a po interwencji lekarzy został odwieziony do szpitala.
W sieci Rosjanin pokazał, jak wygląda jego twarz. - Dla sportowców jest to normalny stan po walce. Złamania, wstrząs mózgu, skaleczenia. Nigdy nie tracę serca i idę do przodu przekonany, że moje najważniejsze triumfy są przede mną. Wszystko się zagoi za pół roku i będę mógł wrócić - napisał Charitonow w mediach społecznościowych.
Wojownik MMA zaapelował także o to, by do walk dochodziło tylko w klatkach lub na ringach. - Sportowcy: trenujcie i rywalizujcie tylko w zawodach. Zdrowia dla wszystkich - dodał Charitonow, który przez lata żył w przyjaźni z Jandijewem, ale rozliczenia finansowe sprawiły, że panowie się poróżnili. Te wynosić miały 2 miliony rubli, czyli około 98 tysięcy złotych, choć Charitonow twierdzi, że kwota jest znacznie wyższa.
W szpitalu u Charitonowa lekarze stwierdzili wstrząs mózgu i uraz nosa. Rosjanin musiał przejść operację nosa. - Najważniejsze jest dla nas jego zdrowie. W szpitalu ma spędzić minimum 10 dni. Dalsza kariera? Teraz o tym nie myślimy - powiedział prawnik Charitonowa, Aleksander Krawcow, którego cytuje serwis iz.ru.
Czytaj także:
Krzysztof Włodarczyk ma COVID-19. "Bolały mnie nawet powieki"
Boks. "Chyba trzeba kogoś pobić". Mariusz Wach o walce z Furym
ZOBACZ WIDEO: KSW 56. "Klatka po klatce" (on tour). Soldić rzucił wyzwanie Mamedowi. Szef KSW odpowiada!