Do pojedynku z niepokonanym Israelem Adesanyą Jan Błachowicz przystępował z pozycji underdoga. Choć nie był faworytem według bukmacherów, zwyciężył w przekonującym stylu, co oznaczało obronę pasa UFC.
- W następnej walce nie będę już chyba skazywany na przegraną - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". - A nawet jeśli, wcale mnie to nie obchodzi. Udowodniłem, że jestem prawdziwym mistrzem i należy mi się szacunek - dodał.
Przypomnijmy, że kiedy szef UFC Dana White zakładał mu pas mistrzowski, Błachowicz powiedział do niego "nie wierzysz we mnie".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szpilka wie, jak wzburzyć fanów
- Zadałem "Izzy'emu" pierwszą porażkę w MMA. Zapamięta mnie więc do końca życia - skomentował Błachowicz.
Polak przyznał, że liczył na znokautowanie rywala w drugiej rundzie. Ten jednak na to mu nie pozwolił. Błachowicz podkreślił, że kluczem do zwycięstwa było sprowadzenie Nigeryjczyka do parteru.
Adesanya okazał się jednym z najtwardszych przeciwników w jego karierze. Dzięki wygranej Błachowicz wyśrubował swój bilans w UFC - wygrał 9 z ostatnich 10 walk! Jego kolejnym rywalem może być Glover Teixeira.
Czytaj także:
- Jan Błachowicz z hukiem obalił powszechny mit. "Nie postawiłbym na taki scenariusz nawet pięciu złotych"
- "Dobrze płacisz za bodyguarda?". Kuriozalna wymiana zdań po walce Błachowicz - Adesanya