Jeszcze cztery lata temu Philip De Fries był na dnie. Dopiero co został zwolniony z UFC, przegrywał kolejne walki, a jego życie osobiste było codzienną gehenną. Był otłuszczonym alkoholikiem i niczym nie przypominał profesjonalnego sportowca. W najtrudniejszym momencie trafił pod opiekę lekarza. Od tamtej pory sięgnął po pas wagi ciężkiej KSW i nie zaznał goryczy porażki. W sobotę zmierzy się z Polakiem, mistrzem dywizji półciężkiej Tomaszem Narkunem.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Dwa zwycięstwa i trzy porażki w UFC. Pięć zwycięstw i żadnej porażki w KSW. Skąd się wzięła ta odmiana? Czy chodzi o poziom sportowy obu organizacji?
Philip De Fries: W UFC mierzyłem się z wieloma wspaniałymi zawodnikami: Stipe Miociciem, Toddem Duffeem czy Mattem Mitrionem. Oni w tamtym czasie należeli do ścisłej światowej czołówki. Ale ja te walki przegrałem z powodu własnych problemów mentalnych. Na szczęście już sobie z tym wszystkim poradziłem. Chciałbym zmierzyć się z tymi chłopakami jeszcze raz. Teraz byłaby to zupełnie inna historia.
Kiedy zaczęły się twoje problemy?
Tak naprawdę towarzyszyły mi przez całe życie. Dojrzewałem z nimi i nawet nie wiedziałem, że istnieją. Nie potrafię wskazać momentu, w którym wszystko się zaczęło. I właśnie dlatego tak długo męczyłem się z samym sobą. Gdybym został zdiagnozowany wcześniej, moje życie wyglądałoby inaczej.
Osoby z depresją i problemami psychicznymi często nie wiedzą, że chorują.
Ze mną było podobnie. Zorientowałem się, że coś jest nie tak, kiedy moje życie posypało się do reszty. Przegrywałem walki, przestałem sobie radzić z samym sobą i zacząłem pić. Do tego doszło uzależnienie od marihuany. Urządzałem imprezy połączone z piciem i paleniem, kiedy tylko mogłem. Gdy wychodziłem z domu, dziesięć razy sprawdzałem, czy zamknąłem drzwi. Miałem przywidzenia. Zacząłem o tym czytać i uświadamiać sobie, że jestem chory. Dopiero, kiedy stuknęła mi trzydziestka, dowiedziałem się, że zmagam się z depresją i stanami lękowymi.
ZOBACZ WIDEO: Karolina Kowalkiewicz wraca do klatki UFC po fatalnej kontuzji. "To nie będzie pożegnalna walka"
Jak wtedy wyglądał twój "zwykły" dzień?
Przede wszystkim był okropny. Zacznijmy od tego, że nie mogłem spać. W nocy budziłem się co dwie, trzy godziny. Bałem się tego, co przyniesie dzień. Bałem się zwykłych rozmów z ludźmi, które mnie czekają. Bałem się każdej małej rzeczy - nawet telefon do banku, żeby załatwić jakąś sprawę. W tamtym czasie nie potrafiłbym siedzieć z tobą tak jak teraz i udzielać wywiadu. Nie potrafiłem się odnaleźć wśród ludzi. Kiedy na ulicy dostrzegałem dobrego kumpla, chowałem się, żeby tylko mnie nie zobaczył.
Mimo tego trenowałeś. Walczyłeś też w UFC.
Z perspektywy czasu trudno to nazwać treningami. Nawet zajęcia na macie były podszyte lękiem. Z zapasami nie było najgorzej, ale nie potrafiłem się odnaleźć podczas treningów i sparingów bokserskich. Zwyczajnie się ich bałem. W głowie kotłowały się pytania: a co się stanie, kiedy wyprowadzę lewy prosty i sam zostanę trafiony, a co jeśli ktoś mnie znokautuje? Właśnie dlatego wszystkie trzy porażki w UFC poniosłem przez nokaut. Bałem się wymian.
Dużo piłeś?
Prawie codziennie na stół wjeżdżała wielka butla wina, do tego z sześć puszek piwa, jakaś whisky. Paliłem też papierosy i "trawę". To był standardowy zestaw, po który sięgałem, jeśli tylko miałem ochotę. A miałem ją prawie zawsze. W pewnym momencie wyglądałem fatalnie, byłem otłuszczony. Stoczyłem się na samo dno. Myślałem o tym, żeby odebrać sobie życie, bo przecież "tak będzie łatwiej, ucieknę przed problemami". Ale na szczęście nigdy nie posunąłem się do próby samobójczej.
30 years old and a fat alcoholic . I never would of believed you if you had told me my best days are ahead of me . I share this picture alot its a very powerful image for me . Its never to late #mma #ksw #motivation #ufc #bellator #memtalhealth #anxiety #depression #obesity pic.twitter.com/q1gPvbNNnk
— philip de fries (@phildefriesmma) April 14, 2021
W jaki sposób udało ci się pokonać chorobę?
Miałem szczęście, bo przed walką z Antonem Wjaziginem na gali M-1 Global (w październiku 2017 roku - przyp. red.) trafiłem do dobrego psychiatry. Przepisał mi odpowiednie leki i zastosował terapię, która trwała trzy miesiące. Efekt był niewiarygodny. Nie mogłem uwierzyć w to, że życie może być tak piękne. Odczuwałem ogromną euforię. Trudno oddać to słowami. Moje życie nabrało sensu, a kariera - tempa. Zdobyłem pas KSW, zanotowałem siedem zwycięstw z rzędu. Jestem szczęśliwym człowiekiem.
A w sobotę znów zmierzysz się Tomaszem Narkunem. Jak go oceniasz jako człowieka?
To bardzo dziwny gość. Zaczepia mnie w mediach społecznościowych, próbuje mi dogryźć, sprowokować mnie, ale ten jego "trash-talk" jest raczej śmieszny. To nie jest moja bajka. Zawsze staram się okazać szacunek rywalowi. Tak też było przy okazji naszej pierwszej walki. Widzę jednak, że on uparcie chce zabłysnąć. Skoro tak, to zamierzam się dobrze bawić. Spodziewajcie się paru "wrzutek" z mojej strony. A swoją drogą - w tych wszystkich potyczkach twitterowych Tomasz raczej nie błyszczy inteligencją. To jest poziom chłopców z piaskownicy. Powinien przestać to robić, bo tylko się ośmiesza.
Czy jesteś gotowy na "fajerwerki" ze strony Narkuna podczas ceremonii ważenia? Odpalił je przed ostatnią walką z Ivanem Erslanem. Było gorąco.
Naprawdę? Cóż, zamierzam stać i się śmiać. Ale prawda jest taka, że głośno krzyczy tylko ktoś, kto się boi. Prawdziwy kozak głosu nie podnosi.
Czy byłeś zaskoczony propozycją rewanżu?
Raczej nie. Spodziewałem się tego, ale z drugiej nie jestem przekonany, czy Tomasz na ten rewanż zasłużył. Przecież ja go zdominowałem na kartach punktowych w pierwszy starciu. W sobotę będzie miał okazję udowodnić, że ten rewanż jednak mu się należał.
Narkun ma za sobą kapitalne zwycięstwo z Ivanem Erslanem. Zaimponował inteligencją w klatce. Kiedy narożnik krzyczał, żeby sprowadził rywala, on wyprowadził kontrę po niskim kopnięciu i zapiął technikę kończącą.
Faktem jest, że Tomasz nie błyszczy inteligencją w mediach społecznościowych, ale czymś innym jest jego IQ w klatce. I trzeba uczciwie powiedzieć, że on w walce jest bardzo sprytny i błyskotliwy. Pamiętajmy jednak, że Erslan nie jest tak doświadczonym zawodnikiem jak ja. Nie jest też tak duży jak ja.
Czy Narkun poradzi sobie z tą dużą dysproporcją warunków fizycznych?
Powiedział gdzieś, że w rewanżu będzie lżejszy niż w pierwszej walce. Dodał też, że chce być jak Bruce Lee. Zostawię to bez komentarza. Ale zdradzę, że w sobotę będę cięższy niż w pierwszym starciu. Tym razem zbijam wagę do limitu, jestem większy, ale przy tym sprawniejszy i lepszy. Uwierzcie mi, mam za sobą najlepsze przygotowania w karierze.
Jak się zakończy ten pojedynek?
Zupełnie szczerze uważam, że Narkun jest świetnym zawodnikiem. Jest bardzo twardy, nigdy nie przegrał przez nokaut czy technikę kończącą. To trzeba docenić. W pierwszej walce przyjął kilka mocnych ciosów, po których inni już by się nie podnieśli. Ale i tak jestem przekonany, że to ja wyjdę zwycięsko z tego starcia. Jeśli nie uda mi się go znokautować, to znów zdominuję go na kartach punktowych.
Czy chcesz przekazać Narkunowi jakąś wiadomość przed sobotnim starciem?
Po tym, co stało się w pierwszej walce, chcę mu powiedzieć tylko jedno: Tomasz, tym razem nie dotykaj i nie ściągaj moich spodenek, bo bardzo tego nie lubię.
Jak długo zamierzasz zostać w KSW?
Na zawsze. Kocham KSW i czuję się świetnie w tej organizacji. Gdybym był nieco młodszy, chętnie spróbowałbym swoich sił w UFC raz jeszcze. Aktualnie to mi się po prostu nie opłaca. Pod względem finansowym KSW jest dla mnie w tym momencie najlepszą opcją. Ale nigdy nie mów nigdy.
Czujesz, że jesteś w sytuacji bez wyjścia, masz myśli samobójcze, przeżywasz kryzys? Nie jesteś sam - zgłoś się po pomoc. Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie.
Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ. W sytuacji zagrożenia życia dzwoń pod numer 112 albo jedź na izbę przyjęć najbliższego szpitala psychiatrycznego.
Zobacz także:
Tak nokautuje pretendent do pasa KSW
Gdzie oglądać galę KSW 60?