"Cieszyński Książę" wraca do oktagonu UFC po bardzo dotkliwej porażce z Gloverem Teixeirą. W październiku ubiegłego roku Brazylijczyk pokonał Polaka w drugiej rundzie i odebrał mu pas mistrza UFC w dywizji półciężkiej. W nocy z soboty na niedzielę Błachowicz zmierzy się z wysoko notowanym Aleksandarem Rakiciem. Starcie z Serbem reprezentującym Austrię jest przepustką do walki mistrzowskiej.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Czy w Las Vegas zobaczymy odmienionego Błachowicza?
Jan Błachowicz, były mistrz UFC: Ta walka da mi odpowiedź na kilka kluczowych pytań. Nie mogę się doczekać tej wisienki na torcie po tygodniach tyrania.
ZOBACZ WIDEO: Brutalny nokaut. Cios idealny! "Skleił się z twarzą!"
Główną zmianą jest włączenie do sztabu Darii Albers, która odpowiada za sferę mentalną. Czy to ty byłeś inicjatorem tego transferu?
Razem z menadżerką i partnerką Dorotą Jurkowską siedliśmy pewnego wieczora i zaczęliśmy rozkminiać, dlaczego jest tak a nie inaczej. Mówię głównie o tym, że treningi nie wychodziły mi tak, jak powinny wychodzić.
Co dokładnie nie grało?
Każdy sparing wyglądał podobnie jak walka z Gloverem Teixeirą. Czyli niedobrze. To Dorota stwierdziła, że powinienem z kimś porozmawiać. Uznałem: co mi szkodzi? Wiedziałem, że jest ktoś taki jak Daria Albers. Zdzwoniliśmy się i zaczęliśmy współpracę.
Dostrzegasz różnicę?
Nie chcę zapeszać, ale gdybyś widział mój sparing przed rozpoczęciem współpracy i ten po kilku treningach z Darią, to sam dostrzegłbyś różnicę. Niebo a ziemia! Znalazłem się w takim punkcie kariery, że potrzebuję kogoś takiego. Ona wykonuje bardzo dobrą robotę, ale poczekajmy na ostateczny rezultat. Jedno mogę powiedzieć już teraz: gdyby nie praca z nią, ja bym raczej do tej walki nie wyszedł i nie byłoby mnie teraz w Las Vegas. Nie można zapominać, że Daria pracuje z całym moim dotychczasowym sztabem, a więc Robertem Joczem i Robertem Złotkowskim. Zadziałała jak "game changer".
Straciłeś pas, sparingi nie wychodziły, doznałeś kontuzji, ukradli ci auto. To nie były łatwe przygotowania.
Żeby to wszystko udźwignąć, musiałem mentalnie wspiąć się na wyżyny. Nie było kolorowo, ale mimo tych wszystkich dziwnych sytuacji udało się to jakoś poukładać. Kiedy pojawiła się Daria, wszystko zaczęło się spinać. Cały sztab jest zadowolony, że mimo przeciwności losu udało się to dopiąć na ostatni guzik.
Czy porażka z Teixeirą była najtrudniejsza do przełknięcia w całej karierze?
Każdy myślał, że utrata pasa spłynęła po mnie jak po kaczce, ale tak nie było. Ja nie jestem zawodnikiem, który po porażce chowa się pod łóżko i płacze. Kiedy przegrywam, staram się wyciągnąć wnioski i wyjaśnić, dlaczego tak się stało. To nie było fajne uczucie. Straciłem pas - coś o co walczyłem całe życie. Bolało i to bardzo. Gdybym jeszcze przegrał w innym stylu, gdybym tego pasa nie oddał za darmo, na pewno czułbym się inaczej. Był ból, ale poradziłem sobie z nim w miarę sprawnie i szybko. I wiem, że mogę odzyskać ten pas, bo Glover pokazał, że można to zrobić, a jest starszy ode mnie.
Czy spokój będzie kluczem w walce z Aleksandarem Rakiciem, który lubi punktować, czarować i oszukiwać rywala?
Lubię takie pojedynki, kiedy przeciwnik stara się mnie oszukać. Ale musze też pamiętać, że Rakić jest dynamiczny, wielki i lubi w pewnych fragmentach ruszyć do przodu. Trzeba będzie na to uważać - podobnie jak na mocne kopnięcia. Potrafi też sprowadzić rywala do parteru, skontrolować go na ziemi, ale spodziewam się, że 80-90 procentach walka rozegra się w stójce. Jestem na to gotowy. Cieszę się, że znów mam radość z wejścia do oktagonu.
Cieszysz się, że wracasz do Las Vegas, gdzie pokonałeś Israela Adesanyę?
Oczywiście. Lubię to miasto. Wiem, jak się w nim aklimatyzować, kiedy przylecieć, jak poprowadzić końcówkę przygotowań. Fajnie, że walczymy w pięciu rundach, bo to nie jest dla mnie nowość. Dla Rakicia to jest coś nowego i dlatego będę miał pewną przewagę. Lubię tu walczyć, lubię tu być.
Na koniec mała zabawa związana z walką wieczoru gali KSW 70. Kto wygra: Michał Materla czy Mariusz Pudzianowski?
Materla.