Teraz także Ippolito wierzy, że zespoły z radością powitają silniki 1000ccm. Przejście z takich silników na jednostki 800ccm w 2007 roku nie sprawiło, że koszty zostały zredukowane, a prędkości w zakrętach także pozostały takie same. To właśnie były założenia zmniejszenia pojemności silników MotoGP w 2007 roku.
- Producenci MotoGP chcą silników 1000ccm, więc taka jest droga. Formuła silników 800ccm nie sprawdziła się ponieważ moc pozostała podobna, a szybkości w zakrętach jeszcze się powiększyły. A koszty wzrosły - powiedział szef FIM.
Promotorzy World Superbike - firma Infront Motor Sports, zareagowali złością na pierwsze sugestie Ezpelety na powrót silników 1000ccm do MotoGP, ale Ippolito odpowiedział, iż obie serie wciąż będą dzieliły odpowiednie regulacje techniczne, nawet jeśli z prototypowe z założenia maszyny MotoGP będą zawierać elementy związane z szerszą produkcją, tak jak ma to mieć miejsce w przypadku silników.
- Różnicą jest przepis związany z homologacją: motocykl jest, albo nie jest homologowany. Tu dyskusja się zaczyna i od razu kończy. Nie ma znaczenia jaka jest pojemność - 1000, 1200 czy 700ccm - maszyny MotoGP nie mogą być homologowane. Mogą więc mieć dowolne silniki, podczas gdy najważniejszy jest inny czynnik.
Szef FIM wierzy że MotoGP i Superbike zaspokajają gusta różnych grup widzów i obie serie mogą istnieć całkowicie niezależnie od siebie, nieistotne z jakimi przepisami.
- Jesteśmy usatysfakcjonowani obiema seriami, ponieważ odpowiadają wymaganiom fanów. WSBK oferuje możliwość ścigania się i pokazywania ludziom którzy mają mniejsze zasoby finansowe, podczas gdy MotoGP to światowa ikona wyścigów motocyklowych. Więc potrzebne nam są obie, ale ważne jest zachowanie różnic pomiędzy nimi: ktoś, kto ogląda Superbike ogląda tak naprawdę swój własny motocykl wyścigowy. MotoGP jest inne - zakończył Ippolito.