Niebawem ma się tam odbyć wielka impreza. Powódź spowodowała ogromne straty

Twitter / Simon Patterson / Na zdjęciu: Zniszczenia na torze w Walencji
Twitter / Simon Patterson / Na zdjęciu: Zniszczenia na torze w Walencji

Organizatorzy motocyklowych mistrzostw świata MotoGP mają ogromny ból głowy. Wszystko z powodu ogromnych zniszczeń, które dotknęły tor, gdzie zaplanowano najważniejszy etap sezonu.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Hiszpanii napływają coraz tragiczniejsze informacje na temat skali zniszczeń, które poczynił cyklon Dana. Najbardziej ucierpiała południowo-wschodnia część kraju. Liczba ofiar śmiertelnych cały czas rośnie, a mieszkańcy ze smutkiem obserwują skutki działań żywiołu.

Te są zauważalne między innymi w Walencji i okolicach, gdzie ucierpiał ważny ośrodek sportowy. W miejscowości Cheste zalany i poniszczony został tor wyścigowy im. Ricardo Tormo. Nagranie z tego miejsca, umieszczone w mediach społecznościowych przez dziennikarza Simona Pattersona pokazuje, że nawierzchnia jest całkowicie zdezelowana. Na drodze pojawiły się pęknięcia, a nawet wielkie dziury, koleiny i mnóstwo błota.

Obrazki te są sporym zmartwieniem dla włodarzy toru. Wszystko dlatego, że w dniach 15-17 listopada ma się tam odbyć Grand Prix Walencji, czyli decydujące zawody sezonu w motocyklowych mistrzostwach świata MotoGP. Tragiczne wydarzenia sprawiły, że ludzie pracujący nad przygotowaniami do tego wydarzenia musieli spędzić noc na terenie toru.

ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"

Dokładna skala zniszczeń nie jest na ten moment znana. Hiszpańskie media podają, że "znaczna część infrastruktury dojazdowej i parkingowej została poważnie uszkodzona i wymaga pilnej naprawy przed GP Walencji". Dodają, że organizacja finału sezonu na tym torze stoi pod ogromnym znakiem zapytania.

Ośrodek w Cheste już nie pierwszy raz został dotknięty działaniami żywiołu. Wpływ na to ma fakt, że zaraz obok toru znajduje się wąwóz Poyo. Jeszcze nigdy skala zniszczeń nie była jednak tak olbrzymia.

Komentarze (0)