"Kilka centymetrów od niego przechodzą wszyscy ci wielcy: boss F1 Bernie Ecclestone i jego ludzie, Alonso, Schumacher i inni piloci z managerami, modelki ścigające miliarderów, szefowie kompanii paliwowych" - czytamy w reportażu rzymskiej gazety.
Mong pochodzi z Bangladeszu, pracuje w łazience od rana do wieczora i zarabia dziennie 15 ringgitów (mniej niż 3 euro). Opowiada, że na miejscu jest więcej jego rodaków, wszyscy z tej samej agencji z Kuala Lumpur, która wysyła ludzi do pracy na terenie Malezji.
Wysłannik dziennika traci z oczu wystraszonego Monga, gdy zbliża się do nich ok. 20-letnia dziewczyna, ponoć szefowa towarzystwa pracowników w niebieskich strojach i czapeczkach z napisem "Cleaning service". Na terenie padoku są także inne nastolatki (15-letnia dziewczyna wyznaje, że w dokumentach wpisano jej 22 lata), ale akurat toalety dla prasy są pod opieką dwóch starszych kobiet.
Szok wywołuje odpowiedź przedstawiciela organizatora na pytanie o nieletnich pracujących na terenie obiektu. - To dzieci pracowników, którzy przyprowadzili je tutaj z powodu ich pasji - mówi człowiek z Formula One Management Limited (FOM).
Według dziennika, w Sepang złamane zostały dwa międzynarodowe prawa pracy, oba podpisane przez Malezję: Konwencja dotycząca wieku minimalnego z 1973 r. i Najgorsze formy pracy dzieci z 1999 r.