Wulkan pokrzyżował plany Virgin Racing

Plany zespołu Virgin Racing zakładały, że na Grand Prix Hiszpanii oba bolidy tej stajni wyjadą unowocześnione. Jak się okazało, chaos w transporcie lotniczym wywołany wybuchem wulkanu na Islandii pokrzyżował te zamierzenia. W Barcelonie tylko jeden samochód będzie gotowy na czas.

Po tym, gdy zespół zorientował się, że jego bolidy VR-01 mają problemy z tym by zmieścić na nich odpowiednią ilość paliwa, która zapewniłaby im spokojne dojechanie do mety, projektanci z Wirth Research podjęli się zadania wydłużenia samochodów do odpowiednich rozmiarów. Zmiany te miały wejść w życie w Barcelonie.

Zespół musiał się jednak zmierzyć z opóźnieniami związanymi z powrotem ich bolidów z Chin. Odpowiedzialny za to był pył wulkaniczny. Ekipa nie była w stanie zmodyfikować obu podwozi na czas.

Po tym, gdy udało się przygotować tylko jeden bolid, zespół postanowił by za jego sterami zasiadł bardziej doświadczony z kierowców Virgin Racing Timo Glock.

- Pracując niestrudzenie, by przygotować nowy bolid na wyścig, wliczając w to ponowną homologację, to gorzka pigułka do przełknięcia, że nie byliśmy w stanie ukończyć drugiego auta z powodu tego wulkanicznego opóźnienia - powiedział dyrektor techniczny zespołu Nick Wirth.

- Jazda dwoma bolidami o kompletnie innych specyfikacjach, to poważne wyzwanie dla teamu. Solidność będzie cechować jednak obie te specyfikacje, więc skupimy się na tym, by dwa nasze bolidy ujrzały szachownicę - dodał Wirth.

W podobnym tonie wypowiadał się "uprzywilejowany kierowca" - Timo Glock.

- Ostanie tygodnie nie przebiegały z godnie z planem. Głównie ze względu na ten wulkan. Musimy teraz zapomnieć o Szanghaju i skupić się na lepszych rzeczach, które są przed nami. Mamy jasny obraz, co trzeba poprawić. Szkoda, że nie możemy zabrać do Hiszpanii dwóch unowocześnionych podwozi. Mielibyśmy możliwość pracować na dwóch zestawach danych. Będzie pracować na tym, co mamy i zobaczymy, co z tego wyjdzie - powiedział Niemiec.

Komentarze (0)