Analiza wyścigu: Grand Prix Monako

Niedzielny spektakl, który zafundowali nam najszybsi kierowcy na świecie, obfitował w nagłe zwroty akcji, a dramaturgia całego widowiska dorównywała dziełom Williama Szekspira.

W tym artykule dowiesz się o:

Zaskoczenie pozytywne:

Największe wrażenie na widzach niedzielnego wyścigu, wywołali dwaj Niemcy: Adrian Sutil oraz Sebastian Vettel. Zacznijmy od zawodnika Force India. Raczej nikt nie spodziewał się tego, że ten młody i utalentowany kierowca będzie tak dobrze radził sobie w niezwykle trudnych warunkach. Kibice Formuły 1 przecierali oczy ze zdumienia widząc, iż jak Sutil pokazuje plecy bezradnemu Kimi Raikkonenowi. Marzenie o historycznym wyniku indyjskiego zespołu prysło po tym, jak mistrz świata na dohamowaniu za tunelem stracił panowanie nad bolidem i uderzył w tył samochodu prowadzonego przez Niemca, który nie krył po tym incydencie swoich emocji. Drugi niemiecki zawodnik, który zaskoczył formą to Vettel. Początek sezonu był bardzo dla niego pechowy. Zawodnik Toro Rosso miał problemy, aby ukończyć choć jeden wyścig. W Monako spisał się jednak rewelacyjnie. Nie popełnił wielu błędów, co pozwoliło mu na zajęcie piątego miejsca.

Zaskoczenie negatywne:

Nie da się ukryć, że w Monte Carlo najbardziej zawiódł Nick Heidfeld. Niemiec od dłuższego czasu ma problemy z dotrzymaniem tempa polskiemu zawodnikowi. W tej chwili różnica pomiędzy oboma kierowcami BMW Sauber to aż 12 punktów. Czy to tylko chwilowe załamanie formy? Z pewnością Heidfeld łatwo się nie podda i jeszcze udowodni na co go stać.

Najszybsze okrążenie:

Wynik Kimi Raikkonena na pewno nie satysfakcjonuje właścicieli zespołu z Maranello. Fin "wykręcił" na pocieszenie najlepszy czas jednego okrążenia, ale to za mało jak na mistrza świata. Raikkonen słabo zaprezentował się w Monako, a po wyścigu usprawiedliwiał się twierdząc, że zawiniły opony. Jednak ogumienie to jedno, a błędy popularnego Icemana to drugie. Fiński zawodnik w pierwszym zakręcie 27. okrążenia wypadł z toru i uszkodził przednie skrzydło. Kolejny incydent wynikający z braku panowania nad bolidem, to stłuczka z Sutilem.

Najlepsza akcja:

Ciężko jednoznacznie wskazać na najefektowniejszy manewr wyprzedzania w wyścigu, ponieważ na torze w Monte Carlo jest to bardzo trudne. Wyróżnić można Fernando Alonso, który dwoił się i troił, aby wyprzedzać kolejnych, wolniejszych rywali. Hiszpanowi ta sztuka udawała się, aż do zakrętu Grand Hotel, gdzie przecenił swoje umiejętności i uderzył w bolid Nicka Heidfelda.

Szczęściarz:

Bezapelacyjnie największym farciarzem minionej niedzieli był Lewis Hamilton. Z początku wydawało się, że Brytyjczyk stracił szansę na zwycięstwo po tym, jak przebił oponę w pierwszej części wyścigu. Jednak doskonali stratedzy McLarena wiedzieli, że po dotankowaniu ich zawodnika, będzie on mógł "wyrobić" sobie przewagę nad prowadzącym Felipe Massą. Dodatkowo warto wspomnieć, że na torze ulicznym w Monte Carlo zużycie paliwa jest najmniejsze spośród wszystkich Grand Prix, co tym bardziej pomogło brytyjskiemu zawodnikowi odnieść triumf w Księstwie Monako.

Pechowcy:

Tytuł największego przegranego wyścigu o GP Monako bezapelacyjnie należy się Adrianowi Sutilowi. Argumenty przemawiające za tym wyborem zostały już przedstawione, dlatego skupmy się na kolejnym pechowcu, a jest nim Nelson Piquet. Brazylijczyk padł ofiarą ryzykownej taktyki zespołu Renault, który postanowił jako pierwszy użyć opon na suchą nawierzchnię. Taktyka powiodła się w przypadku Fernando Alonso, ale okazała się zgubna dla Piqueta, a jej efekt to roztrzaskany bolid. Skoro mowa o pechowcach należy wspomnieć o Davidzie Coulthardzie, który dwukrotnie podczas weekendu w Monako rozbił swój bolid. W niedzielne popołudnie problemy z opanowaniem samochodu na śliskiej nawierzchni miał także Sebastien Bourdais oraz Nico Rosberg. W przypadku ostatniego kierowcy, który nie ukończył wyścigu tj. Giancarlo Fisichelli zawiniła technika, a nie brak umiejętności.

Komentarze (0)