Rosjanin przyznał, że na swój wyścig nie patrzył w taki sposób, po prostu robił swoje. - Ja miałem swój własny wyścig. Robiłem wszystko, by wyciągnąć maksimum z tego wyścigu. Nie mogłem po prostu przepuścić innego samochodu, bo to są wyścigi. Nawet Vettel w 2008 roku był w Brazylii za Hamiltonem i go wyprzedził, przez co Lewis niemal stracił mistrzostwo. Później miał szczęście, bo Glock był bardzo wolny. Ale on również nie myślał kto z kim walczy. Więc i ja nic nie robiłem. Starałem się cisnąć. Wiedziałem, ze Ferrari są lepsze w zakresie siły docisku, ale na tym torze bardzo trudno wyprzedzać - wyjaśnił w rozmowie z autosport.com.
Co ciekawe, kierowca Renault nie ma pretensji o gesty Alonso, a nawet stara się zrozumieć Hiszpana. - Gdybym był w jego sytuacji, pewnie robiłbym to samo. Pewnie też byłbym zły, ale powinien być zły na siebie albo na swój zespół, ponieważ być może wybrali nieodpowiednią strategię - wyjaśnił. - Co miałem zrobić? Jechałem wyścig. Jeśli podjechałby wystarczająco blisko, by agresywnie zaatakować, może nie walczyłbym zbyt mocno, żeby nie doszło do kontaktu. Wiedziałem, że on walczy o mistrzostwo - dodał.
Alonso po wyścigu zarzucił Pietrowowi agresywną jazdę. Z tym zarzutem Rosjanin nie zgadza się jednak w całości. - Jechałem normalnie - zapewnił. - Raz był wystarczająco blisko, by zaatakować. Normalnie zamknąłem moją pozycję, a potem po prostu jechałem. On nie miał możliwości mnie wyprzedzić, bo tor nie daje wielu szans.
Po wyścigu Vettel podziękował Pietrowowi za pomoc w wywalczeniu mistrzostwa. - Nie sądzę, żeby musiał dziękować, ponieważ nie zrobiłem tego dla niego i nie chciałem przeszkadzać Alonso. Chciałem tylko zrobić swoje - zapewnił. - Ale może powinienem powiedzieć przez radio: "Zapytajcie ile Vettel chce zapłacić za pomoc", a potem niech spytają o to samo Ferrari. I zobaczyć, kto da więcej - zakończył z uśmiechem.
Pietrow przed Alonso