- Wiem, że ludzie widzą we mnie trenera Ferrari - powiedział Stefano Domenicali. - Ja jestem szefem zespołu, a to coś innego. To jest biznes i muszę zarządzać różnymi rzeczami, nie tylko tymi sportowymi - dodaje.
- Dbam o wszystko, ale jeżeli przez dwa lata nie osiągnąłeś sukcesu, to wszystko się może wydarzyć. Ale dzięki Bogu to nie jest piłka nożna! - powiedział szef Ferrari. - Aby odbudować się w Formule 1, potrzeba miesięcy lub kilku lat. Mimo wszystko zawsze czułem duże wsparcie ze strony prezydenta i innych ludzi.
Domenicali nie bał się gniewu ze strony Ferrari po ostatnim wyścigu. Przyznał jednak, że nie spał przez dwa dni, ponieważ rozważał dymisję.
- Po Abu Zabi poruszyłem ten temat osobiście. Zastanawiałem się czy lepiej będzie odejść. Doszedłem do wniosku, że odejście byłoby błędem. Wiem, że zespół uważa, iż jestem odpowiednią osobą. Zmieniliśmy prawie wszystko w Maranello i jestem pewien, że wkrótce zobaczymy efekty naszej ciężkiej pracy - powiedział Włoch.
Szef Ferrari zabrał także głos w sprawie Felipe Massy, który wrócił do ścigania po kontuzji odniesionej na Węgrzech w 2009 roku. - Zrobiliśmy wiele badań. Felipe jako kierowca i człowiek jest zdrowy. W przyszłym sezonie będzie jeszcze mocniejszy, bo wie, że nie może mu się już powtórzyć taki rok.
- Nasz samochód był budowany od nowa. Teraz jesteśmy w innym punkcie wyjścia. Zmiana przepisów jest po naszej stronie i musimy to wykorzystać podczas projektowania różnych nowych rozwiązań - zakończył Stefano Domenicali.
Robert Smedley, Stefano Domenicali i Felipe Massa