Nie tak wyścig o GP Malezji wyobrażał sobie Lewis Hamilton. Brytyjczyk startował z drugiej pozycji, jednak nie był w stanie utrzymać swojego miejsca. Na mecie zameldował się dopiero jako siódmy, jednak po tym jak sędziowie nałożyli na niego karę 20 sekund, spadł jedno "oczko" niżej. Biorąc pod uwagę aspiracje kierowcy McLarena do zdobycia mistrzowskiego tytułu, wyścig w Malezji można zapisać po stronie tych nieudanych.
Hamilton nie załamuje jednak rąk. - To był jeden z tych dni. Nigdy nie jesteś usatysfakcjonowany, kiedy startujesz z drugiego miejsca, a kończysz na siódmym (ostatecznie Hamilton uplasował się na ósmej pozycji - przyp.red.). Takie są jednak wyścigi. Musimy się z tym pogodzić i iść dalej - przyznał Hamilton.
Brytyjski kierowca szczegółowo opisał przyczyny swojej porażki. - Na starcie jechałem po zewnętrznej, kiedy wchodziliśmy w pierwszy zakręt. Była to trudna pozycja do obrony, zwłaszcza, że nie mogłem ryzykować zderzenia z Jensonem i Nickiem. Z biegiem czasu moje opony mocno niszczyły się. Zmieniliśmy je szybciej, niż to było zaplanowane i na końcu całkowicie się zdewastowały. Miałem nadzieję, że uda się dokończyć wyścig na twardych, używanych oponach, jednak się przeliczyłem. Pod koniec musiałem jeszcze raz się zatrzymać - tłumaczy.
Hamilton opowiedział również, jak z jego perspektywy wyglądał incydent z Ferdnando Alonso. - Było wiele czynników, które sprawiły, że to popołudnie okazało się trudne: opóźnienie w pit stopie, naciski ze strony innych samochodów, wtedy gdy dbałem o opony, ale również uderzenie przez Fernando Alonso. Myślę, że znalazł on się zbyt blisko, a kiedy próbował wyprzedzać, zahaczył mnie skrzydłem i uderzył w tył mojego bolidu. Nie wiem jak dużo docisku mnie to kosztowało - mówi.
Kierowca McLarena nie ukrywa, że w Chinach poczyni wszelkie starania, by odnieść swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. - To nie był dla mnie najlepszy dzień, ale w Chinach mam zamiar wygrać. Patrzę tylko do przodu - dodał.