Zaskoczenie pozytywne:
W minioną niedzielę, wszystkich fanów Formuły 1 zadziwił Nelson Piquet. Kierowca Renault dość przypadkowo znalazł się na drugim miejscu. Oczywiście, gdyby nie wypadek Timo Glocka na 35. okrążeniu, to Brazylijczyk nie miałby najmniejszych szans na taki rezultat. Trzeba jednak pochwalić tegorocznego debiutanta, za utrzymanie całkiem przyzwoitego tempa. Piquet, gdy już się znalazł na czele stawki, potrafił zachować przewagę nad kolejnym zawodnikiem - Felipe Massą. Ktoś mógłby powiedzieć, że Massa miał problemy z bolidem i dlatego nie potrafił dogonić Piqueta. Jednak my uważamy, iż Brazylijczyk był rozkojarzony i sfrustrowany tym, że w dziecinny sposób dał się objechać Lewisowi Hamiltonowi. Nie od dziś wiadomo, że drugi kierowca Ferrari ma słabe nerwy.
Oklaski należą się również innemu młodemu zawodnikowi - nadziei niemieckich kibiców Formuły 1. Mowa oczywiście o Sebastianie Vettelu, który zajął ósme miejsce. Niemiec potrafił, jako jedyny ze swoich rodaków zakwalifikować się do ostatniej części kwalifikacji, pomimo tego, iż dysponuje słabszym samochodem niż np. Nick Heidfeld. Kierowca Toro Rosso (od nowego sezonu już Red Bulla) w wyborowy sposób bronił się przed atakami Fernando Alosno, a także toczył zaciętą walkę z Jarno Trullim.
Zaskoczenie negatywne:
Zawiedli kierowcy Ferrari. Część winy leży na pewno po stronie słabszego, niż zazwyczaj bolidu. Sam szef włoskiej ekipy, Stefano Domenicali przyznał po zakończeniu wyścigu, iż czerwone samochody nie sprawowały się zbyt dobrze: - To nie był dobry dzień i nikt nie będzie temu zaprzeczał. Nasi rywale byli lepsi od nas, a naszym zadaniem jest znalezienie przyczyny słabszego występu, lecz z drugiej strony nie możemy wpadać w paranoję. Dopiero pierwszy raz w tym sezonie nie mieliśmy takiego tempa, jak oczekiwaliśmy. Borykamy się z brakiem przyczepności, a na dodatek w bolidzie Felipe źle działały hamulce. Jednak słaby wynik Ferrari, to także wina samych zawodników, którzy ostatnio przechodzą mały kryzys. Felipe Massa kiepsko pojechał nie pierwszy raz. Katastrofą można uznać jego wyścig na Silverstone. W Niemczech, Brazylijczyk zbyt łatwo dał się wyprzedzić rywalowi z McLarena. Z kolei Kimi Raikkonen "obudził się" dopiero w drugiej części zawodów, ale na dobry rezultat było już za późno. Fin wydaje się być coraz bardziej znudzony rywalizacją na torze. Czyżby Raikkonen naprawdę chciał opuścić Formułę 1 już po tym sezonie?
Na pochwałę na pewno nie zasłużył Fernando Alonso. Hiszpan zbyt łatwo ustępował rywalom. Na nic zdały się gesty rozpaczy Alonso, kiedy dwukrotnego Mistrza Świata, bez skrupułów objeżdżał Sebastian Vettel. Dopiero 11. miejsce, jak na tak utalentowanego kierowcę, to stanowczo za mało.
Najszybsze okrążenie:
Najszybszym czasem jednego okrążenia może pochwalić się Nick Heidfeld. To jedyne, czym może pochwalić się BMW Sauber po Grand Prix Niemiec. Czwarte i siódme miejsce kierowców dr Mario Theissena wydaje się być mizernym wynikiem, w porównaniu do tego, co osiągali w pierwszej części sezonu. Czas Niemca to 1.15.987 sekundy. Jako jedyny zszedł poniżej 1 minuty i 16 sekund. Na osłodę można stwierdzić, że Heidfeld posiada dużo szczęścia i sprytu. Nie po raz pierwszy w tym roku, Niemiec kończy wyścig na wysokim miejscu, startując z odległej pozycji.
Najlepsza akcja:
Świetnym manewrem wyprzedzania popisał się Robert Kubica na nawrocie za Paraboliką. Polski jedynak w Formule 1, za jednym razem wyprzedził dwóch kierowców - Jarno Trullego i Fernando Alonso. Zgodnie z powiedzeniem, gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, Polak awansował na czwarte miejsce, pokonując wcześniej Kimiego Raikkonena.
Bardzo widowiskowo pojechał również Lewis Hamilton, podczas walki o drugie miejsce z Felipe Massą. Brytyjczyk bez skrupułów poradził sobie z kierowcą Ferrari, nie dając mu najmniejszych szans na kontratak.
Szczęściarz:
Miano największego szczęściarza Grand Prix Niemiec przysługuje Nelsonowi Piquetowi. Brazylijczyk przed wypadkiem Timo Glocka jechał na samym końcu stawki. Młodemu zawodnikowi Renault udało się wtedy znaleźć jedynie przed parą z Force India. 35. okrążenie wywróciło wyścig do góry nogami i niespodziewanie Piquet znalazł się na czele stawki. Szybko został doścignięty i wyprzedzony przez rewelacyjnego tego dnia Lewisa Hamiltona. Jeszcze raz gratulujemy Nelsinho, który potrafił utrzymać równe tempo pod koniec wyścigu. Mamy nadzieję, że drugie miejsce wywalczone na Hockenheim doda mu skrzydeł i druga część sezonu będzie bardziej dla niego udana.
Pechowcy:
Fatalnie wyścig o Grand Prix Niemiec zakończył się dla Timo Glocka. Niemiec na wyjeździe z ostatniego zakrętu wyjechał poza tor i złamał zawieszenie prawego tylnego koła. Skutek awarii Toyoty był opłakany dla kierowcy. Jego pojazd nie tracąc w ogóle prędkości, uderzył z całym impetem w betonową ścianę na prostej zwaną pit wall. Na szczęście niemieckiemu zawodnikowi nic się nie stało. Wstępne badania lekarskie wykazały, iż podopieczny Tadashi Yamashiny będzie mógł wystartować za dwa tygodnie, na Hungaroringu.
Wyścigu u naszych zachodnich sąsiadów nie ukończyli również Rubens Barichello i Mark Webber. Ten pierwszy przecenił swoje umiejętności podczas 49. okrążenia i walcząc o trzynastą pozycję z Davidem Coulthardem uszkodził swój pojazd, kończąc swą przygodę na Hockenheim. Z kolei Mark Webber musiał pogodzić się z awarią bolidu, a właściwie silnika. Australijczyk, tuż po swoim pit stopie wyjechał na tor z dymiącą jednostką napędową i po kilku okrążeniach musiał zaparkować na poboczu.