- Startowaliśmy z dalekiej pozycji i było przed nami kilkanaście samochodów, które jadą wolniej od nas. Wyprzedziliśmy wczoraj 15-20 aut. Każde takie omijanie w kurzu jest niebezpieczne, zawodnicy różnie się zachowują, niektórzy nawet zajeżdżają drogę - opowiadał Rafał Marton.
Adam Małysz po kraksie na 4. etapie: Skurczybyk w nas uderzył! -->
Najgroźniejsza sytuacja nie była jednak spowodowana wyprzedzaniem. W załogę uderzył inny samochód. - Jakiś niepoważny facet, który stał w fesz-feszu (miałki pył), blokował drogę. Każdy, kto startuje w rajdach, wie, że jak się jedzie na takiej nawierzchni, to nie ma żadnej możliwości sterowania, prowadzi cię koleina. Jeśli zdejmiesz nogę z gazu, to stoisz. On wyszedł z samochodu, wyskoczył nam pod koła, mało brakowało, byśmy go przejechali. Po kilkudziesięciu kilometrach rąbnął nas w błotnik, nie wiem, o co chodzi. Mam jego numer, będę chciał to wyjaśnić - mówił Marton.
Kilkadziesiąt kilometrów później załoga RMF Caroline Team miała podobną przygodę, tym razem z motocyklistą w roli głównej. - Wyjechał też z fesz-feszu, z krzaków. Ja go widziałem, ale on nie reagował, odbił się od naszego auta, poleciał w krzaki. Szkoda gadać. Na szczęście samochód spisuje się dobrze - zakończył.
Polska załoga ukończyła etap na wysokim 38. miejscu, a w klasyfikacji generalnej jest już 40.
Źródło: rmf24.pl