Robert Kubica już od pierwszego treningu nie był zadowolony ze swojego samochodu. Dobre przygotowanie do wyścigu utrudniała również zmienna pogoda. 13. pozycja na ostatnim treningu nie zwiastowała niczego dobrego i rzeczywiście w kwalifikacjach Polak zajął 8. miejsce, najgorsze od Silverstone, gdzie jednak z powodu awarii w ogóle nie pojawił się w trzeciej części czasówki. - Miałem problemy z balansem i zmagałem się z małą przyczepnością - wyjaśnił Kubica.
Wyścig również nie rozpoczął się po myśli kierowcy BMW Sauber. Zamiast zyskać, przez zamieszanie w pierwszym zakręcie Polak stracił dwie pozycje. Szybko jednak wziął się za odrabianie strat i na 4. okrążeniu był już 7. Za nim jednak szybko jechał Heikki Kovalainen i Polak musiał uznać wyższość Fina. Kierowca McLarena miał jednak kolizję z Markiem Webberem i nasz jedynak powrócił na 7. miejsce.
Sytuacja nie zmieniła się po pierwszym pit stopie. Polak jechał za Sebastianem Bourdais, nie mógł go jednak wyprzedzić na torze, miał natomiast szansę zrobić to podczas tankowania, bowiem Francuz miał zjechać jedno okrążenie wcześniej. Kierowca Toro Rosso uciekł jednak na ponad trzy sekundy. - Po pierwszej zmianie kół, po raz kolejny mieliśmy problemy z ciśnieniami i dlatego Bourdais odjechał - wyjaśnił Kubica w rozmowie z Rzeczpospolitą. Kłopoty miały rozpocząć się jednak później. Na drugim tankowaniu Polak stracił ponad 5 sekund, bo zamiast ok. 6 postój trwał ponad 12, bo… mechanicy nie mogli umieścić rury tankującej w odpowiednim miejscu. - Nie wiem dokładnie, co się stało, stałem na stanowisku i czekałem na sygnał do odjazdu - wyjaśnił Polak. Z takiego prezentu szybko skorzystali Nick Heidfeld i Sebastian Vettel.
I pewnie Polak dojechałby na 8. miejscu, gdyby nie deszcz, który pojawił się na ostatnich okrążeniach. W boksie BMW Sauber szybko pojawił się Heidfeld, zmienił opony na przejściowe, które na mokrym torze umożliwiły wyprzedzanie i awans na trzecie miejsce. Dlaczego tego ruchu nie wykonał również Kubica? - Miałem kłopoty z radiem, praktycznie nie było komunikacji z inżynierem i informacji na temat pogody. Poza tym wtedy byłem już za Nickiem, gdybym zjechał po opony, to straciłbym bardzo dużo czasu. Minimum 10 sekund oczekiwania, aż jemu zmienią ogumienie, plus czas potrzebny na wyniesienie mojego kompletu opon, bo przez problemy z radiem nie mógłbym poinformować zespołu, że zamierzam zjechać. Ukończyłbym wyścig na dalszej pozycji, więc chyba dobrze, że nie zmieniłem opon - opisał całą sytuacje kierowca w rozmowie z Rzeczpospolitą. W efekcie Kubica został na 6. miejscu, Heidfeld, po karze dla Lewisa Hamiltona, zajął 2. pozycję. Polak awansował jednak na 3. miejsce w klasyfikacji generalnej wykorzystując zerowy dorobek Kimi Raikkonena.
Po wyścigu Polak był wyraźnie niezadowolony. - Mam nadzieję, że zespół wreszcie zacznie pracować trochę na moją korzyść. Przez ostatnie cztery miesiące robiono wszystko, żeby pomóc Nickowi - wyznał rozgoryczony z rozmowie z Polsatem Sport. W studiu telewizyjnym tej stacji ojciec kierowcy dodał, że jego syn od jakiegoś czasu nie czuję się zbyt dobrze w niemiecko-szwajcarskim zespole…
To jednak nie jedyne kontrowersje w wyścigu. Cały świat z zapartym tchem śledził bowiem walkę o zwycięstwo pomiędzy Lewisem Hamiltonem i Kimi Raikkonenem. Z pole position ruszał Brytyjczyk, ale prowadzenie utrzymał jedynie przez dwa okrążenia. Fin pokazał, że informacje o końcu kariery i braku determinacji są mocno przesadzone i szybko odjeżdżał rywalom. Sytuacja nie zmieniła się również po obu rundach tankowań i Raikkonen pewnie zmierzał po 10 punktów. Aż zaczęło padać…
Hamilton szybko znalazł się tuż za Finem i w ostatniej szykanie spróbował ataku. Raikkonen jednak nie odpuścił i kierowca McLarena, aby uniknąć kolizji, musiał ściąć szykanę i znalazł się przed bolidem Ferrari. Zgodnie z przepisami oddał pozycję Raikkonenowi, ale za chwilę znów zaatakował i bez problemów wyprzedził rywala. Ta sytuacja po wyścigu została jednak zinterpretowana, jako niezgodna z regułami i Hamiltonowi doliczono 25 sekund do wyniku, co zepchnęło go na 3. miejsce. Kompletu punktów za wygraną nie zgarnął jednak Raikkonen, bowiem w samej końcówce rozbił bolid. - No ostatnim okrążeniu warunki były bardzo trudne i niestety wyjechałem za szeroko, a gdy chciałem wrócić na tor, to wpadłem w poślizg i skończyłem na ścianie - opisał zdarzenie Fin. Zwycięzcą GP Belgii został więc Felipe Massa. Z walki nie rezygnuje jednak McLaren, który zapowiedział odwołanie od decyzji sędziów. - Sprawdziliśmy wszystkie nasze dane i udostępniliśmy je stewardom z FIA. Pokazują one, że Lewis był o 6 km/h wolniejszy niż Kimi gdy przecinali linię start/meta - powiedział rzecznik zespołu. McLaren-Mercedes. - Przekazując prowadzenie z powrotem Kimiemu, Lewis przestawił swój bolid, przejeżdżając na ukos za Kimim na prawą stronę i potem opóźniając hamowanie wyprzedził go na nawrocie. Opierając się na tych danych, nie mamy innego wyboru, jak wyrazić nasz zamiar do złożenia apelacji. Data rozpatrzenia odwołania przez Międzynarodowy Sąd Apelacyjny FIA nie jest znana.
W polskich mediach najwięcej uwagi poświęca się oczywiście nie walce o zwycięstwo, a sytuacji Roberta Kubicy. Wąż nie chciał przyczepić się do bolidu - tytułuje swoją relację Dziennik. Tankowanie bolidu Roberta Kubicy na 33. okrążeniu trwało kilka sekund za długo. Katastrofa! - czytamy w Sporcie. Kubica zły na team BMW - dodaje Życie Warszawy, a w najostrzejszych słowach pisze Fakt: Mechanicy zawalili Robertowi wyścig.