Analiza wyścigu: Grand Prix Belgii

To Grand Prix na długo utknie w pamięci kibiców Formuły 1, ponieważ nie codziennie zdarza się ingerencja sędziów w wynik wyścigu. Stewardzi postanowili nałożyć na Lewisa Hamiltona karę i tym samym pozbawili go zwycięstwa. Dzięki temu pierwsze miejsce zajął Felipe Massa, a rywalizacja między Brytyjczykiem i Brazylijczykiem o tytuł mistrza świata stała się jeszcze bardziej zacięta.

Robert Chruściński
Robert Chruściński

Zaskoczenie pozytywne:
Fantastyczny wyścig pojechał Fernando Alonso, który zajął czwarte miejsce. Hiszpański zawodnik bardzo dobrze wystartował, awansując o jedną pozycję kosztem Nicka Heidfelda. Doświadczenie kierowcy Renault zaprocentowało całkiem szybko, bowiem Alonso już na piątym zakręcie wyprzedził Francuza - Sebastiena Bourdaisa z Toro Rosso. Najwyraźniej francuska stajnia nie blefowała twierdząc, że chcą powalczyć o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów z Toyotą. Obecnie zespół Flavio Briatore traci do japońskiego teamu pięć punktów. Przy tak dobrej formie, którą prezentuje drużyna z Enstone wydaje się, że Japończycy mogą być w tarapatach i tylko szybka poprawa osiągów samochodów Jarno Trullego i Timo Glocka może obronić ich przed utratą czwartej pozycji w klasyfikacji konstruktorów.

Na pochwałę zasługują również kierowcy Toro Rosso, a więc Sebastien Bourdais (7. miejsce) i Sebastian Vettel (5. miejsce). Francuzki kierowca chyba wziął sobie do serca uwagi jego szefa - Franza Tosta, który powiedział, że okres ochronny Bourdaisa już dawno się skończył i nadeszła pora na oczekiwane rezultaty wielokrotnego zwycięzcy serii Champ Car. Najwidoczniej chcąc, aby Bourdais zaczął dobrze jeździć wystarczy go trochę "postraszyć".

Zaskoczenie negatywne:
W Grand Prix Belgii kiepsko zaprezentowali się Jarno Trulli i Nico Rosberg. Ten pierwszy może mówić o sporym szczęściu, ponieważ już na pierwszym zakręcie o mały włos nie pożegnał się z wyścigiem. Włoski kierowca wyraźnie opóźnił hamowanie, doprowadzając do sporego zamieszania na pierwszym łuku. Dopiero 16. miejsce Trullego to spore zaskoczenie zwłaszcza, że bolidy japońskiego teamu stać na wiele, co od niedawna udowadnia Timo Glock. Na naganę zasłużył również Nico Rosberg. W przypadku słabych wyników zawodnika Williamsa wina po części leży w kiepskim bolidzie. Jednak z drugiej strony Fin z niemieckim paszportem dysponuje sporym talentem i na pewno stać go na lepsze wyścigi.

Najszybsze okrążenie:
Najszybszy czas jednego okrążenia na Spa należał w niedzielę do Kimiego Raikkonena. Jego najlepszy rezultat to 1:47,930 sekundy. W tym sezonie w większości, to zawodnicy Ferrari "wykręcają" najszybsze czasy, co potwierdza klasę włoskiego teamu, mimo że czasami przytrafiają się im wpadki. Fiński kierowca w pełni zasłużył na wygraną, gdyż przez cały wyścig utrzymywał równe i szybkie tempo. Niestety opady deszczu pozbawiły go kolejnego triumfu w Formule 1.

Najlepsza akcja:
Najciekawsze momenty tego wyścigu miały miejsce podczas ostatnich trzech okrążeń. Gdy nad torem zaczął padać deszcz rozpętało się istne piekło! Lewis Hamilton i Kimi Raikkonen kilka razy wyjeżdżali poza tor, cudem ratując się przed wypadkami. Sytuacja, która wzbudziła podejrzenia wśród sędziów miała miejsce na 41. okrążeniu. Na zakręcie "Bus stop" Hamilton ściął szykanę obejmując prowadzenie. Brytyjczyk doskonale zna regulamin i przepuścił Fina na prostej startowej, ale szybko spróbował zaatakować rywala z Ferrari na zakręcie "La Source". Manewr okazał się skuteczny, jednak sędziowie uznali go za niegodny z przepisami, bowiem przewaga Brytyjczyka po ścięciu szykany była zbyt duża i pomogła mu wyprzedzić Raikkonena na prostej.

Szczęściarz:
O sporym szczęściu może mówić Felipe Massa, który dzięki decyzji sędziów wygrał Grand Prix Belgii. Gdyby nie deszcz w końcówce niedzielnego wyścigu, to najprawdopodobniej Massa dojechałby do mety na trzecim miejscu, co utrudniłoby mu walkę o pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej kierowców. Brazylijczyk traci obecnie do Hamiltona tylko dwa punkty. Kierowca Ferrari stoi przed wielką szansą wywalczenia swojego pierwszego tytułu mistrza świata. Swoją szansę od losu wykorzystał również Nick Heidfeld, który zajął drugie miejsce. Gdy tylko spadł deszcz, Niemiec zwietrzył swoją szansę i zjechał do swoich mechaników po opony przeznaczone na mokry tor. Na odpowiednim ogumieniu kierowca BMW Sauber z łatwością wyprzedzał kolejnych rywali, którzy musieli zwolnić, aby nie stracić kontroli nad swoimi bolidami.

Pechowcy:
Kierowcą, który jako pierwszy rozbił swój bolid był Nelson Piquet z teamu Renault. Brazylijczyk na 14. okrążeniu zbyt późno zaczął hamować i wypadł z toru. Jego bolid po spotkaniu z bandą nie nadawał się do dalszej jazdy. Niestety, zdaniem wielu obserwatorów Formuły 1 brazylijski zawodnik może po tym sezonie pożegnać się z ekipą z Enstone. Przed nim jeszcze pięć wyścigów, w których może udowodnić, że warto w niego dalej inwestować.

Chyba największym przegranym niedzielnego wyścigu jest Kimi Raikkonen. Fin z powodu opadów deszczu oraz zaciętej rywalizacji z Lewisem Hamiltonem nie ukończył Grand Prix Belgii, rozbijając swój bolid na dwa okrążenia przed metą. W ten sposób jego szanse na obronę mistrzowskiego tytułu bardzo zmalały.

Z wyścigiem szybko pożegnał się Rubens Barrichello, w którego bolidzie awarii uległa skrzynia biegów. - Wyścig rzeczywiście układał się dla mnie całkiem dobrze, ale niestety straciłem szósty bieg niedługo po tym, jak wyprzedziłem Trulliego. Próbowałem jechać dalej, ale skrzynia biegów działa w taki sposób, że aby zmienić bieg na siódmy, musisz przejść przez szósty - stwarza to ryzyko przekroczenia maksymalnych obrotów silnika i potencjalnie jego znaczące uszkodzenie. Zespół postanowił, że lepiej będzie wycofać samochód, ponieważ był to mój pierwszy wyścig na tym silniku, a muszę się na nim ścigać na torze Monza w następny weekend - relacjonował kierowca Hondy po zakończeniu wyścigu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×