Zaskoczenie pozytywne:
Po raz kolejny bardzo dobry wyścig zaliczył Heikki Kovalainen. Fin jest przez wielu obserwatorów Formuły 1 uważany za "numer dwa" w McLarenie, jednak w ostatnim czasie spisuje się lepiej niż walczący o tytuł mistrza świata Lewis Hamilton. Kovalainen zaskakuje swoim opanowaniem, bezbłędną jazdą oraz systematycznością. Podopieczny Rona Dennisa udowodnił swoim drugim miejscem wywalczonym we Włoszech, że potrafi szybko jeździć nawet w niezwykle trudnych warunkach. Na uwagę zasługuje to jak dobrze fiński kierowca poradził sobie podczas sobotnich kwalifikacji, podczas których zawiódł Lewis Hamilton czy Kimi Raikkonen.
W niedzielę świetnie pojechał Sebastian Vettel. Byli kierowcy Formuły 1, a także pozostali obserwatorzy przecierali oczy ze zdumienia widząc, jak dobrze spisuje się ten młodziutki Niemiec. Po Grand Prix Włoch, z powagą zaczęto nazywać kierowcę Toro Rosso drugim Michaelem Schumacherem, gdyż wcześniej wszyscy używali tego określenia z lekkim uśmiechem na twarzy. Włoski team zaskakuje swoją wysoką formą, a najzabawniejsze jest to, że nikt (nawet władze Toro Rosso) nie potrafią wyjaśnić skąd ta nagła poprawa.
Zaskoczenie negatywne:
W wyścigu pod Mediolanem najbardziej zawiódł team Toyota. Japoński zespół walczy z Renault o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Obecnie obie ekipy mają po 41 punktów, jednak wydaje się, że to Francuzi są w lepszej dyspozycji. Ani Jarno Trulli, ani Timo Glock nie zdołali wywalczyć nawet jednego punktu na torze Monza. Przed kierowcami Toyoty domowy wyścig w Japonii. Może w kraju kwitnącej wiśni los uśmiechnie się do nich i obu zawodników zobaczymy na punktowanych miejscach.
Słabo w niedzielnym Grand Prix Włoch pojechał Kimi Raikkonen, który odgrażał się, że w każdym wyścigu będzie walczył o zwycięstwo. Fin zaprzepaścił swoją szansę na triumf podczas kwalifikacji, gdzie zajął dopiero 14. miejsce. Iceman może zapomnieć o obronie tytułu. Zawodnik z fińskiego Espoo powinien skupić się na walce z Robertem Kubicą o trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej kierowców Fromuły 1.
Najszybsze okrążenie:
Kimi Raikkonen był najszybszym zawodnikiem podczas niedzielnej imprezy na włoskiej Monzy. Kierowca Ferrari swój najlepszy czas (1:28,047 sek.) uzyskał na 53. okrążeniu. Iceman już po raz dziewiąty "wykręcił" najlepszy czas podczas Grand Prix, jednak nie zdołał pobić rekordu siedmiu kolejnych najszybszych okrążeń, który należy do Alberto Ascariego.
Najlepsza akcja:
Na słowa uznania zasłużył Lewis Hamilton. Brytyjczyk dał popis świetnej jazdy w trudnych warunkach, które panowały w niedzielę na torze Monza. Kierowca McLarena zademonstrował kilka skutecznych manewrów wyprzedzania. Hamilton pokonał Kimiego Raikkonena, Nicka Heidfelda, Timo Glocka, Roberta Kubicę oraz Fernando Alonso. Kierowca McLarena po wyścigu powiedział dla serwisu formula1.com, że miał szansę na zwycięstwo, lecz pogoda pokrzyżowała jego plany. - Czułem, że jadę naprawdę dobry wyścig i bardzo szybko przesuwałem się przez stawkę, gdy tor był najbardziej mokry. Gdyby deszcz padał nadal, jestem pewny, że prawdopodobnie wygrałbym i to startując z piętnastej pozycji – ale gdy tor zaczynał wysychać, moje opony przegrzały się, a ja musiałem bronić mojej pozycji przed Markiem Webberem.
Szczęściarz:
Dużo szczęścia miał Robert Kubica. Bolidy szwajcarsko-niemieckiego teamu były ustawione na suchy tor, więc gdy tylko przestało padać kierowca BMW Sauber mógł szybko nadrobić straty z sobotnich kwalifikacji. Gdyby nad torem nadal padało, polski zawodnik mógłby co najwyżej powalczyć o pierwszą ósemkę.
Pechowcy:
Na to miano zasłużył Sebastien Bourdais, który zaliczył świetny występ podczas kwalifikacji (4. miejsce). Niestety, Francuz nie zdołał wystartować z powodu problemów ze skrzynią biegów w jego bolidzie. Mechanicy Toro Rosso szybko zepchnęli go do boksów, gdzie naprawiono usterki, jednak strata była ogromna. Bourdais w ostatnim czasie poprawił swoje wyniki w obawie przed zwolnieniem z włoskiego teamu. Wyścig na torze Monza mógł przekonać szefów Toro Rosso, aby przedłużyli z nim kontrakt. Cóż, biednemu zawsze wiatr w oczy...
Drugi pechowiec Grand Prix Włoch, to Giancarlo Fisichella z Force India. Włoch jechał w drugiej części stawki, jednak przez długi okres czasu wspaniale bronił się przed atakami Kimiego Raikkonena. Niestety, w trakcie walki z Davidem Coulthardem sympatyczny Fisichella uszkodził przednie skrzydło i później rozbił swój bolid.