Nie jestem zwolenniczką rund łączonych - rozmowa z Dyrektorem 55 Rajdu Wisły, Marcjanną Grenda

Pani Marcjanna Grenda Dyrektorem Rajdu Wisły w tym roku była już po raz trzeci. 55 edycja tej drugiej, najstarszej imprezy rajdowej w Polsce odbyła się tradycyjnie w pierwszej połowie września, a na przyszły sezon sama Pani Dyrektor i cała ekipa Automobilklubu Śląskiego ma nadzieję na wiślańskie odcinki sprowadzić kierowców startujących w Mistrzostwach Polski.

Jacek Mazur
Jacek Mazur

Jacek Mazur: Jak wypadła tegoroczna edycja Rajdu Wisły? Jest Pani zadowolona z jej przebiegu? Pojawiły się może jakieś niedociągnięcia?

Marcjanna Grenda: Trudno jest wystawiać samoocenę. Mogę jedynie powiedzieć, że pewne wnioski z poprzedniego rajdu wzięliśmy pod uwagę i poprawiliśmy. Niestety bez problemów też się nie obyło. Myślę, że ocenę stanowią opinie zawodników, kibiców, a przede wszystkim przedstawicieli PZM, którzy fachowym okiem obserwowali rajd.

Czy w związku z małym jubileuszem planowała Pani jakieś większe atrakcje, niż gdyby to była edycja 54?

- Przyznam szczerze, iż liczyłam w ubiegłym roku na to, że jubileusz zaakcentowany zostanie organizacją Rajdu Wisły jako rundy Mistrzostw Polski. Niestety tak się nie stało. Z nowych elementów, które z tej okazji wprowadziliśmy, to wykorzystanie telebimu dla umożliwienia obejrzenia zarówno ceremonii Startu do Rajdu jak i rozpoczynającego się tuż po niej Super OS-u. Pomysł na usytuowanie rampy startowej przy scenie tak, by wyeksponować ceremonię wręczenia nagród, przyczynił się moim zdaniem do uatrakcyjnienia Startu i Mety rajdu.

Co spowodowało, że tegoroczne odcinki powróciły pod Jastrzębie Zdrój?

- W związku z tym, że ubiegłoroczny Park Serwisowy okazał się nieco za mały na tak liczny udział zawodników, zdecydowaliśmy się znaleźć większy, tak by ewentualnie wziąć go pod uwagę w przypadku organizacji Mistrzostw Polski. Poszukiwania zawiodły nas do Jastrzębia, tam gdzie w 2003 r. zorganizowaliśmy Rajd Śląski - jednoroczna nazwa Rajdu Wisły. By rajd był w miarę kompaktowy wykorzystaliśmy znane z tego rajdu odcinki specjalne.

Wypowiedzi zawodników przed startem były zdecydowanie negatywne, jeśli chodzi o trasy w tamtych okolicach. Czy to nie świadczy o tym, że jednak należy wrócić bliżej Wisły? Nie zraziło to Pani/Państwa pod kątem wykorzystywania tych odcinków w kolejnych latach?

- Nie dotarły do mnie żadne słowa na ten temat, więc nie będę w tej kwestii polemizować. Skoro jednak zawodnicy podpisali zgłoszenie, co jest jednoznaczne ze zgodą na warunki związane z rajdem, to po co te komentarze. Znam ich opinie po rajdzie - w większości byli zadowoleni. Ci którym wydawał się ten rajd za szybki czy za trudny życzę powodzenia w rajdach wyższych rangą i stopniem trudności .

Czy w związku z tym, że odcinki były bardziej takie "mazowiecko-tyskie" - jak określali to startujący, nie było problemów ze zbliżaniem się do granicy dopuszczalnej średniej prędkości na odcinkach?

- Nikt tej granicy nie przekroczył, więc nie ma o czym mówić.

Dlaczego nie wraca się do odcinków specjalnych rozgrywanych kiedyś w Mistrzostwach Polski - tych po drugiej stronie Wisły jak Salmopol, Zameczek czy Malinka? Rajd kiedyś słynący z dosyć trudnych górskich odcinków schodzi na płaskie tereny. Skąd taka zmiana na przestrzeni ostatniego dziesięciolecia?

- Zmiany są wskazane. Nie można ciągle jeździć po tych samych odcinkach - to moim zdaniem stwarza warunki rutyny i jazdy na pamięć. Po za tym Salmopol odpada - bo jest za szybki - co przed chwilą zostało mi zarzucone w planowaniu tras odcinków specjalnych. Nie ma tam dróg ewakuacyjnych i alternatywnych, a do tego dochodzi niechęć zarządcy drogi. Podobnie jest z Zameczkiem, który ma nową, piękną nawierzchnię. Zarząd Dróg Powiatowych w Cieszynie odmówił zgody na organizację tego odcinka. Wisła Malinka bez Salmopolu, to za krótka trasa. Myślimy o drogach leśnych, ale to też temat nie do przejścia. Mamy tam bowiem rezerwat Głuszczca. Teren jest jednak dosyć obszerny i na pewno znajdziemy dobre rozwiązanie na kolejny rok.

Skąd pojawił się pomysł reaktywowania cztery lata temu tego wiślańskiego klasyka i skąd myśl, żeby Pani stanęła na czele tej imprezy?

- W historii Rajdu Wisły, który jest jednym z najstarszych rajdów w Polsce, odnotowano kilka przerw w organizacji i to z różnych powodów. Ta ostatnia roczna przerwa spowodowana była problemami finansowymi. Podejrzewam, że podobny problem istniał w przypadku Rajdu Dolnośląskiego czy Zimowego. Z tą jednak różnicą, że my po roku mieliśmy rajd zdegradowany do Pucharu PZM, a Dolnośląski po kilku latach odwoływania rundy wciąż jest w Mistrzostwach Polski. Automobilklub Śląski ma świadomość, że takiej tradycji nie można zaprzepaścić. Co do mojej osoby jako dyrektora rajdu - dlaczego nie? Bo jestem kobietą? Tak się składa, że jedyną jak na razie w naszym kraju. Nie jest to powód do chwalenia się, bynajmniej. Nikt mnie w tzw. boju nie oszczędza i nie stawia na uprzywilejowanej pozycji, a wręcz wystawia na trudną próbę. O tym, że jestem już po raz trzeci dyrektorem tego rajdu zadecydował Zarząd Automobilklubu Śląskiego. Widocznie stwierdzono, że robię to dobrze i że powinnam wykorzystywać doświadczenia w kolejnych latach.

Po powrocie do kalendarza PPZM widać, że poszukiwane są coraz to nowe rozwiązania. W 2005 roku Czechowice-Dziedzice, później dwie edycje z odcinkami w okolicach Cisownicy, a teraz jeszcze pod Jastrzębiem Zdrój. Czy to jakaś strategia sprawdzenia odcinków na przyszłe sezony, czy po prostu poszukiwania ideału, a tym samym dosyć duża zmienność, która służy rywalizacji w kolejnych sezonach - przynajmniej zawodnicy nie mogą narzekać, że rok w rok jeżdżą po tych samych drogach.

- Wspomniałam już wcześniej, że chcemy uniknąć rutyny. Każda wspomniana przez Pana opcja wykorzystana była już nawet dużo wcześniej. Np. Czechowickie OS-y zostały odkryte w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ideałów nie ma.

Z zapowiedzi wynika, że w przyszłym roku chcielibyście Państwo, aby Rajd Wisły znalazł się w kalendarzu Mistrzostw Polski. Jak została w takim razie oceniona tegoroczna edycja przez władze PZM?

- Oceny jeszcze nie otrzymaliśmy, więc nie jestem w stanie odpowiedzieć na Pana pytanie.

Czy jest jakiś najbardziej wymarzony przez Panią termin, w którym miałby się odbyć w ramach RSMP 56 Rajd Wisły? Czy to już tradycyjnie miałby być wrzesień?

- Tradycyjnie wrzesień i to najlepiej pierwsza jego dekada.

Nie obawia się Pani, że podobnie jak w tym roku w Rzeszowie czy Jeleniej Górze, gdzie eliminacje były rozgrywane już po półmetku sezonu pojawi się góra trzydzieści kilka załóg i ciężko będzie Państwu przy tak małej frekwencji dopiąć budżet i pozostać bez wielkich długów po zakończeniu imprezy?

- Po otrzymaniu oceny obserwatora i decyzji GKSS-u czy mamy przyznane Mistrzostwa Polski będziemy się zastanawiać co dalej. Poza tym nie ma znaczenia czy rajd odbywa się na półmetku czy na końcu sezonu. Zawodnik podejmuje walkę o tytuł i musi wziąć udział praktycznie w całym cyklu mistrzostw. W tym roku generalnie stawka polskich rajdowców skurczyła się, na co złożyło się zapewne wiele czynników. Liczny udział zawodników przynosi dochód, ale nie stanowi on 100 proc. pokrycia kosztów organizacji rajdu. Nie ukrywam, że o sponsorów jest coraz trudniej. Nie wiem jednak czy problem tkwi w braku umiejętności promocji z naszej strony czy powodem jest słabe zainteresowanie mediów - w głównym wydaniu Wiadomości znajdują miejsce tylko tragiczne zdarzenia na rajdach - czy po prostu w tym kraju nikomu się nic nie opłaca.

Nie lepiej pozostać przy Pucharze PZM, który pomimo, że ma mniejszą rangę i prestiż, to jest bardziej opłacalny dla organizatora, oczywiście zakładając, że tak jak w tym roku startuje w nim ponad dwukrotnie więcej załóg niż w eliminacjach RSMP?

- Kij ma zawsze dwa końce. Mistrzostwa Polski - prestiż, większa szansa na pozyskanie sponsora, ale mała frekwencja. Puchar PZM to analogicznie niższa ranga, mniejsze zainteresowanie sponsorów, choć impreza nadal jest ogólnopolska, ale z kolei duża frekwencja. Co wybrać? - oto jest pytanie.

Chyba, że wyjściem z tego impasu była by runda łączona? Jak Pani się zapatruje na takie rozwiązanie? Zawodnicy z Pucharu PZM nie ukrywają, że w przypadku takich rund czują się jak sponsorzy dla kolegów z Mistrzostw Polski. Czy wobec tego takie łączone rundy, które przyniosły póki co chyba więcej złego - w tym wzajemnych oskarżeń zawodników i organizatorów, opóźnień w harmonogramach i innych przykrych zdarzeń, niż dobrego są dobrym rozwiązaniem?

- Nie jestem zwolenniczką rund łączonych. Moim zdaniem ten eksperyment jest dla zawodników niebezpieczny, stanowią oni bowiem dwie grupy zawodników - z większym i mniejszym doświadczeniem. Mamy na to kilka przykładów, gdzie trasa okazała się za trudna dla "juniorów" , a warunki pogodowe stanowiące dodatkowe utrudnienia sprawiły, że wypadali z drogi. W efekcie wpływa to na opóźnienia w rajdzie, odwołania OS-ów i w konsekwencji traci się sens rywalizacji w obu kategoriach rund.

Kiedy ruszają przygotowania do 56 edycji Rajdu Wisły, a może już ruszyły? Są już ułożone wstępne założenia trasy na przyszły rok czy może dopiero po zakończeniu - takim totalnym - tegorocznej edycji usiądziecie Państwo nad tym?

- Na razie rozliczamy rajd, wysyłamy raporty do sponsorów i podziękowania dla władz lokalnych. Jeżeli przyznane zostaną nam Mistrzostwa Polski to zapewne do końca grudnia będziemy musieli przedstawić zarys trasy 56 Rajdu Wisły. Rajd praktycznie przygotowuje się cały rok, może 10 miesięcy - są różne szkoły jeśli chodzi o kwestię organizacji takiej imprezy. Teraz potrzebujemy jednak chwili odpoczynku by sprawnie przystąpić do kolejnych działań.

Czego można życzyć Pani Marcjannie Grenda i całemu zespołowi pracującemu nad sukcesem 55 Rajdu Wisły tuż po jego zakończeniu, a prawdopodobnie na rok przed 56 edycją?

- Po prostu powodzenia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×