Pechowy wyścig BMW Sauber

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Robert Kubica nie będzie dobrze wspominał historycznego Grand Prix Singapuru. Polak na skutek zjazdu do boksów w trakcie neutralizacji, został ukarany dodatkowym przejazdem przez pit lane, co pozbawiło go jakiejkolwiek szansy na zdobycie punktów. Z dobrej strony zaprezentował się natomiast Nick Heidfeld, który był szósty.

- Chociaż nie powinienem narzekać na szóste miejsce, po starcie z dziewiątego pola, muszę powiedzieć że wielka szkoda, iż nie mogłem pokazać dzisiaj swojego prawdziwego tempa - przyznał Niemiec. - Samochód sprawował się bardzo dobrze, a ja byłem w stanie jechać o wiele szybciej, gdybym nie utknął w korku. Oszczędzałem paliwo i opony w nadziei, że inni zniszczą swoje i będę mógł zaatakować później. Przypuszczam, że część kierowców to uczyniła, jednak to ciągle nie wystarczało aby uzyskać przewagę do wyprzedzania. Wykonałem dobry start, podczas którego wyprzedziłem Nico Rosberga. Biorąc pod uwagę to, jak ułożył się wyścig, prawie w ogóle się nie napracowałem - stwierdził Heidfeld.

Robert Kubica może mówić o sporym pechu. Polak startując z czwartego pola, udanie odparł ataki kierowców jadących za nim i systematycznie wypracowywał przewagę nad rywalami. Jednak późniejsze wydarzenia na torze sprawiły, że kierowca BMW Sauber zajął jedenastą lokatę i z Singapuru wyjedzie bez punktów. - Wyścig fizycznie był bardzo ciężki. Na torze zdarzało się dużo wybojów, mam nadzieję, że organizatorzy popracują nad nawierzchnią w przyszłym sezonie. To wszystko sprawiało, że widoczność się pogarszała a ja stawałem się coraz bardziej zmęczony. Przez ostatnie piętnaście okrążeń miałem potworny ból głowy - przyznał krakowianin.

- Decyzja dotycząca tego, aby nie zjeżdżać do boksów na pierwszym okrążeniu, gdy zamknięty był pit lane z powodu pojawienia się samochodu bezpieczeństwa, była pechowa. Kosztowała mnie ona dobry rezultat w wyścigu, ponieważ bolidy jadące za mną zmniejszyły stratę. Team zakładał, że pit lane zostanie otwarta bardzo szybko, ale tak się nie stało. Niemniej jednak takie są wyścigi - dodał Polak.

Mario Theissen, szef zespołu BMW Sauber nie szczędził zachwytów nad organizacją weekendu w Singapurze, jednak zwrócił również uwagę na brak szczęścia jego ekipy. - Kolejny spektakularny rozdział został dopisany do historii Formuły 1. Pierwszy nocny wyścig okazał się absolutnym sukcesem. Moje wyrazy uznania kieruję do organizatorów - powiedział. - Niestety zasady związane z samochodem bezpieczeństwa sprawiły, że Robert wypadł z rywalizacji w wyścigu. Z kolei Nick miał możliwość pozostania na torze do czasu ponownego otwarcia pit lane. Szkoda Roberta, ponieważ był on na dobrej drodze ku temu, aby zdobyć ważne punkty do klasyfikacji kierowców - zakończył.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)