Mam świadomość ile rzeczy jest do poprawy - rozmowa z pilotem rajdowym Michałem Bojarem

Michał Bojar jest jednym z najbardziej doświadczonych pilotów w środowisku Pucharu Polskiego Związku Motorowego. Dzięki siedmiu sezonom startów został wybrany jako jeden z dwóch przedstawicieli zawodników PPZM do nowopowstałej Rady Zawodników, która ma być sposobem dialogu między środowiskiem zawodników, a Główną Komisją Sportu Samochodowego.

Jacek Mazur: Jesteś jednym z bardziej doświadczonych pilotów w PPZM. Ile to już sezonów i startów za Tobą i z jakimi zawodnikami?

Michał Bojar: Rok 2008 jest moim siódmym sezonem, nie licząc roku 2006, kiedy miałem przerwę w startach. Nie chcę kłamać, ale tegoroczna Wisła była chyba moim pięćdziesiątym rajdem. Miałem natomiast przyjemność startować z takimi kierowcami, jak Andrzej Okoń, Tomek Paśnikowski, Marek Trzemecki, Mariusz Strzałkowski, Paweł Stefaniuk, Ewa Niezabitowska, z którą jeżdżę obecnie, a także z Michałem Guranowskim i Tomekiem Ziarko.

Jak ocenisz to, jak się zmieniły te zawody zarówno w przypadku Pucharu PZM jak i Mistrzostw Polski na przestrzeni lat, bo w Mistrzostwach Polski też miałeś okazję kilka lat temu startować?

- Zmieniły się na wielu płaszczyznach, jest to bardzo obszerny temat. Rajd ma bardzo wiele składowych i tak naprawdę trudno jest mi powiedzieć czy jest lepiej czy gorzej. Na pewno sporo rzeczy się poprawiło, szczególnie organizacyjnych i chciałoby się przyznać z czystym sumieniem, że jest fajnie... Jak jest pozostawiam już subiektywnej ocenie. W RSMP mam na swoim koncie dwa starty z Pawłem Stefaniukiem w 2004 i 2005 roku, które bardzo miło wspominam. Były też dwie Barbórki. Także jeśli chodzi o MP nie mam dużego doświadczenia.

Czy nie sądzisz, że w tej chwili w MP jest w zasadzie kilka zespołów, które walczą, a reszta to bardziej jeździ dla siebie niż dla wyniku? Czy to nie jest już kryzys MP przez duże K?

- Jak jest wszyscy wiemy jest to smutne, że w zasadzie mamy teatr jednego aktora. Wydaję mi się, że to był trochę zwariowany sezon w RSMP. Kilku topowym kierowcom zmieniły się plany w trakcie sezonu. Zniknęli całkiem lub startują nieregularnie, nie mając czasem odpowiedniego budżetu. Gdyby nie te zmiany na pewno mielibyśmy barwniejsze widowisko. Sądzę, że to nie tylko Mistrzostwa Polski, ale generalnie szeroko pojęte środowisko rajdowe przeżywa kryzys - chociaż z drugiej strony mamy za rok rundę WRC w Polsce.

W zasadzie to, co kiedyś się odbywało w Mistrzostwach Polski poza pierwszą piętnastką, dwudziestką generalki już nie istnieje i tak naprawdę przeniosło się do "drugiej ligi" – atmosfera, koleżeństwo, rywalizacja w wielu klasach, emocje itd. W Mistrzostwach Polski tego już chyba teraz nie ma poza walką o wygraną w samochodach S2000 i N4?

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie biorąc pod uwagę moje nikłe doświadczenie w Mistrzostwach Polski, ale na pewno jest w tym sporo prawdy.

A jak widzisz na dzień dzisiejszy sens przejścia zawodnika z Pucharu PZM do Mistrzostw Polski bez budżetu na topową eNkę czy S2000?

- Wszystko zależy od podejścia. Mistrzostwa Polski to cykl o większym prestiżu, co dla sponsorów może mieć znaczenie. Mistrzostwa Polski to także dwa razy większa liczba kilometrów oesowych. Niestety problemem jest znikoma lub żadna frekwencja w innych klasach niż N4 czy Super 2000, a co za tym idzie często walka o pietruszkę - brak rywali w klasie. Osobiście uważam to za bolączkę RSMP. Pamiętam jak jeszcze parę lat temu mieliśmy mocno obsadzone w zasadzie wszystkie klasy lub większość. Obecnie nasuwa się pytanie: gdzie są liczne i tanie puchary markowe? Mamy nieliczne C2 - R2 Teams' Chalenge, za co chwała Citroenowi, ale to kropla w morzu. Podsumowując, przejście z PPZM do RSMP to jest ono naturalnym krokiem do przodu w normalnych okolicznościach, czyli takich gdzie nie będziemy latać sami w klasie, w ogonie generalki. Jak na ten moment zawodnik aspirujący do Mistrzostw Polski w klasie innej niż N4 czy S2000 musi przyjąć pewien kompromis. Czy zmiana ligi ma sens? Na to pytanie niech odpowie sobie każdy zainteresowany.

Na Rajdzie Rzeszowskim została powołana Rada Zawodników, do której zostałeś wybrany z ramienia zawodników Pucharu PZM. Przybliż jaki był cel powstania tej Rady i jakie będą jej zadania.

- Rada Zawodników to pięciu facetów - przedstawicieli środowiska sportowego RSMP, RSP PZM oraz szefów zespołów i koordynatorów. Mówiąc krótko mamy stanowić łącznik pomiędzy rajdowym środowiskiem, a Główną Komisją Sportów Samochodowych. Nasza współpraca ma polegać na wymianie zdań, sugestii koleżanek i kolegów zawodników, opinii, wniosków, propozycji zmian regulaminów i kalendarza itp itd. Bezpośrednio mamy pracować z Panem Andrzejem Górskim, reprezentantem rajdów w GKSS, który jest pomysłodawcą powstania Rady Zawodników.

Czy nie sądzisz, że może to być jakieś fikcyjne ciało powołane na szybko, żeby załagodzić czy przyciszyć nieco konflikt na linii działacze – zawodnicy, które i tak będzie skazane na śmierć naturalną, bo de facto żadne ustalenia nie wejdą w życie?

- Gdybym tak sądził nie godziłbym się na powyższą funkcję. Mam jednak świadomość ile rzeczy jest do poprawy i jak trudno będzie je zmienić. Uważam, że w końcu niektórym oczy się otworzą i zobaczą jak naprawdę jest źle w niektórych kwestiach i spowoduje to szczerą chęć do współpracy i szeroko pojętej poprawy. Jak będzie zobaczymy, ale bądźmy dobrej myśli.

Czy tak naprawdę potrzeba było powoływania, aż tak oficjalnej struktury, żeby dotrzeć do działaczy PZM? Czy nie wystarczały opinie, głosy dochodzące ze środowiska zawodników, żeby cokolwiek ruszyć, zmienić w postępowaniu właśnie władz, aby coś zmienić na lepsze?

- Dobrze, że powstała ta Rada. Ma ona stanowić narzędzie wspólnego dialogu, którego chyba brakuję ostatnimi czasy. Zawodnicy już od dawna mają coś do powiedzenia i nie bardzo mają jak to zrobić. Na poszczególnych rajdach, jak była chwila czasu to udało się czasem porozmawiać z tym lub innym przedstawicielem GKSS lub PZM o tej czy innej sprawie. Nie miało to jednak charakteru formalnego, teraz ma się to zmienić.

Czego tak naprawdę spodziewasz się Ty i Twoi koledzy i koleżanki zawodnicy po współpracy Rady Zawodników z Polskim Związkiem Motorowym?

- Liczymy na konstruktywny dialog, który poprowadzi do korzystnych zmian dla całego środowiska. Mamy nadzieję stanowić poważnie traktowanego partnera dla PZM, którego to sugestie będą w jakimś stopniu budować wizerunek rajdów. Jeśli wszyscy sobie uświadomią, że stoimy po jednej stronie barykady, że atmosfera rajdu może być naprawdę koleżeńska, to naprawdę może być fajnie. Są już rajdy i Kluby, które to rozumieją.

Parę lat temu kilku zawodników w podobny sposób wzięło w swoje ręce temat bezpieczeństwa na rajdach, co przyniosło dosyć wymierne skutki. Czy masz nadzieję, że inicjatywa Rady Zawodników przyniesie coś da dla całego środowiska rajdowego?

- Oczywiście, takie są zamierzenia.

Jaka jest Twoja rola w Radzie? Czy jesteś osobą, takim mediatorem pomiędzy zawodnikami Pucharu PZM, a samym Związkiem czy też może powinien się tutaj jeszcze pojawić dialog między Wami, Pucharowiczami, a zawodnikami z Mistrzostw Polski? Czasami ma się wrażenie, że także oni nie bardzo chcą, aby Puchar PZM współistniał z Mistrzostwami Polski – wygląda to jakby jedni walczyli o swoje, a drudzy o swoje.

- Jak mówiłem wcześniej, razem z Kacprem mamy być łącznikami na linii RSP PZM - GKSS, co nie znaczy, że nie będziemy rozmawiać, ze środowiskiem RSMP. To nie jest tak, że RSMP nie chce Pucharu PZM. Po prostu w wyniku kilku nieprzemyślanych sytuacji doszło do niepotrzebnego spięcia pomiędzy dwoma ligami. Charakter wzajemnych kontaktów niestety podgrzewa także ogólnie niezbyt miła atmosfera wynikająca z ogólnej kondycji rajdów. Wszyscy przecież jesteśmy zawodnikami startującymi w rajdach samochodowych!

Na 17 Platinum Rajdzie Rzeszowskim na starcie MP było ledwie 28 załóg w kolejnych rajdach wcale nie było lepiej - skąd tak mała frekwencja? Jakie jest Twoje zdanie o braku działań PZM do powstania markowych pucharów, które są chyba jedyną szansą na zaistnienie w Mistrzostwach Polski i zwiększenie frekwencji zawodników?

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć skąd tak mała frekwencja. Na pewno jest to jakaś forma kryzysu. Jeśli nie ma markowych pucharów, to chyba nie ma działań, skoro takowe są prawie w każdym krajowym czempionacie. Niestety...

PZM w zasadzie po odejściu Fiata z Pucharem Seicento nie zrobił nic. Peugeot najpierw ze 106-tkami, a później 206-tkami istniał można powiedzieć sam bez pomocy ze strony PZM, a kiedy i ten puchar się skończył, to w zasadzie nic się nie dzieje. Miał być Puchar Pandy czy Hyundaia, ale nic do tej pory nie słychać w tej sprawie?

- Miał być Puchar Swifta, Logana itd itp, wszystko skończyło się na "ma być". Szkoda, bardzo szkoda. Obecnie jedyną formą pucharowego ścigania jest C2 - R2 Teams' Chalenge.

W tej chwili mało który ze startujących w Pucharu PZM zawodników mówi o przejściu do Mistrzostw Polski może dla działaczy to znak, że w najwyższej lidze źle się dzieje i czy znowu nie okaże się, że te ligi się połączy, aby reperować budżety organizatorów MP?

- Wcale się nie zdziwię jak w przyszłym roku wszystkie rajdy będą stanowić podwójne eliminacje, nie tylko z powodów finansowych. Nie wiem do końca czy byłaby to pożądana zmiana.

Jakie jest odczucie środowiska PPZM, gdy tak na prawdę traktuje się Was jak tzw. "zło konieczne", czyli tych co nabijają budżet organizatora, a po fakcie rzuca w kąt jak "starą zabawkę" jak to miało miejsce na Rajdzie Subaru.

- Odpowiedź może być jedna: fatalne! Naprawdę nikomu to nie służy, ani RSMP, ani RSP PZM, ani PZM. Niestety, ale właśnie takie i tym podobne sytuacje rozbijają rajdowe środowisko.

Czy sam widzisz wyjście z tej patowej sytuacji? Może mimochodem powstają jakieś ciche, a skuteczne pomysły, by zażegnać problem między działaczami PZM, zawodnikami z MP oraz z PPZM.

- Sytuacja jest naprawdę dość skomplikowana i niestety brak tu złotego środka. Oprócz dialogu potrzeba wielu diametralnych zmian, świeżego spojrzenia na szereg spraw. Niektórzy zawodnicy myślą o rozwiązaniu problemu inaczej, mówiąc: "A może za rok Czechy, Słowacja lub inny normalny kraj..." Smutne, ale prawdziwe. Bądźmy jednak dobrej myśli, wierzę, że zmiany są możliwe... i to w tym stuleciu.

Źródło artykułu: