Na dnie - Honda F1 Racing w sezonie 2008

Kiedy rok temu ogłoszono, że Ross Brawn porzuca łowienie ryb na Nowej Zelandii i wraca do świata F1, by objąć kierownictwo zespołu Honda, w kibicach tego zespołu odżyły nadzieje, że wkrótce znów będą mogli cieszyć się sukcesami zespołu. Paradoksalnie przyjście Rossa Brawna mogło przyczynić się do tego, że rezultat osiągnięty w 2008 roku był słabszy niż mógł być, ponieważ nowy szef zdecydował by skoncentrować się nad przygotowaniami do sezonu 2009.

Tomasz Turczański
Tomasz Turczański

W środku stawki

W Australii zaczęło się nienajgorzej – jedenasta pozycja startowa Rubensa Barichello i trzynasta Jensona Buttona - niestety bolid Buttona podczas startu miał kontakt bolidem Sebastiana Vettela i nie mógł kontynuować wyścigu na skutek uszkodzeń. Barichello na mecie był szósty, ale został zdyskwalifikowany za zignorowanie czerwonego światła przy wyjeździe z boksów. W Malezji kierowcy Hondy wystartowali podobnie – z jedenastej (Button) i czternastej (Barichello) pozycji – na mecie każdemu z nich udało się poprawić o jedną pozycję - zajęli odpowiednio dziesiątą i trzynastą – jednak trudno uznać to za satysfakcjonujący wynik, gdy pięciu kierowców nie ukończyło wyścigu. W Bahrajnie zapowiadało się na lekki postęp – Jenson Button zakwalifikował się do Q3 i startował z dziewiątej pozycji, Rubens Barichello z dwunastej – niestety pech nie opuszczał Jensona – po dwóch kolizjach musiał wycofać się z wyścigu, a jedenaste miejsce Rubensa trudno uznać za sukces.

Pierwsze trzy wyścigi nie pozostawiły cienia wątpliwości, że w tym sezonie Honda nie będzie się liczyć w walce o czołowe pozycje. Osiągane wyniki wskazywały, że w 2008 roku w zasięgu zespołu jest piąte miejsce, a czwarte będzie dużym sukcesem. Prawdopodobnie wtedy zapadła ostateczna decyzja o przerzuceniu większości inżynierów i zasobów do pracy nad przyszłorocznym bolidem – Ross Brawn uznał, że więcej można zyskać inwestując miliony dolarów w przygotowania do przyszłego sezonu, niż wydając te same pieniądze by ewentualnie zdobyć piąte miejsce.

Pierwsze punkty, ale bez rewelacji

Powrót do Europy przyniósł Hondzie pierwsze trzy punkty zdobyte przez Jensona Buttona w Grand Prix Hiszpanii, a pech tym razem dopadł Rubensa, gdy Giancarlo Fisichella uszkodził jego bolid podczas kolizji na pit-lane. W Turcji kierowcy Hondy wystartowali z dwunastej i trzynastej pozycji, a skończyli na jedenastej i czternastej, z tym, że Jenson poprawił się o dwa miejsca a Rubens o jedno spadł. W Monaco trzy punty zdobył Rubens Barichello dzięki strategii jednego pit-stopu po starcie z piętnastej pozycji. Wyścig Jensona został zrujnowany przez dwie niegroźne kolizje z Nickiem Heidfeldem i Heiki Kovalainenem, ale pomimo tego poprawił się o jedno miejsce względem dwunastej pozycji startowej. W Kanadzie pech nadal nie opuszczał Jensona Buttona – awaria skrzyni biegów podczas kwalifikacji w Q1 ustawiła go na przedostatniej pozycji startowej, ale podczas wyścigu wywalczył jedenaste miejsce. Za to kolejny sukces odniósł Rubens Barichello – najpierw zakwalifikował się do Q3 i osiągnął dziewiąty czas, a potem obronił tą pozycję, co po zaparkowaniu bolidu przez Lewisa Hamiltona w tyle Ferrari, dało mu w efekcie siódme miejsce na mecie.

W pierwszych europejskich wyścigach kierowcom zespołu udało się zdobyć pierwsze punkty. Chociaż w kwalifikacjach osiągali podobne rezultaty jak w Australii i Azji – to podczas wyścigu przynajmniej jednemu z nich sprzyjało szczęście i udawało się dojechać na punktowanym miejscu.

Spadek formy

Kolejny powrót do Europy był nieudany – osiemnaste i dziewiętnaste miejsca w kwalifikacjach we Francji, czternaste miejsce w wyścigu Rubensa Barichello i nieukończony wyścig Jensona, po spowodowaniu kolizji z Sebastianem Bourdais. Następne Grand Prix w Wielkiej Brytanii zapowiadało się na powtórkę – szesnaste i siedemnaste miejsce startowe po kwalifikacjach, jednak wszystko zmienił deszcz podczas wyścigu – aquaplannig wyeliminował wielu konkurentów, a potem Honda jako pierwsza założyła Rubensowi opony deszczowe (extreme wets), dzięki czemu Brazylijczyk wywalczył trzecie miejsce. Niestety jedną z ofiar aquaplanningu był również Jenson Buton, który po piruecie wypadł z toru i utknął w pułapce żwirowej.

Grand Prix Niemiec było kontynuacją niedobrego trendu – czternasta i osiemnasta pozycja w kwalifikacjach, w wyścigu siedemnasta pozycja Jensona Buttona i nieukończony wyścig Rubensa Barichello po kolizji z Davidem Coulthardem. Grand Prix Węgier również nie przyniosło zmian – na mecie Button był dwunasty, Barichello szesnasty, jeszcze słabiej było podczas pierwszego Grand Prix w Walencji – szesnaste miejsce Buttona i dziewiętnaste Barichello. W Belgii Jenson był piętnasty, a Rubens po utracie szóstego i w konsekwencji siódmego biegu, musiał zjechać do boksów i nie ukończył wyścigu. Na torze Monza sytuacja nie zmieniła się – Jenson znów był piętnasty, a Rubens siedemnasty, chociaż zespół w deszczowych warunkach próbował uzyskać przewagę stosując nietypowe strategie doboru opon.

Począwszy od Grand Prix Francji regres był już widoczny– bolidy Hondy kończyły kwalifikacje i wyścigi na odległych miejscach - podium Rubensa Barichello było wyjątkiem potwierdzającym regułę i wynikało z bardzo szczęśliwej decyzji taktycznej o zmianie opon, a nie z szybkości bolidu. Spadek formy był konsekwencją decyzji kierownictwa zespołu o skoncentrowaniu się na przygotowaniach do sezonu 2009 – inne zespoły dalej rozwijały swoje tegoroczne konstrukcje i robiły to z większą intensywnością niż Honda.

Kiepski koniec

Powrót do Azji niczego nie zmienił, a pech nie opuszczał kierowców zespołu – w Singapurze Rubensa Barichello wyeliminował defekt silnika, a dwukrotny wyjazd Safety Car zepsuł strategię Jensona Buttona, który po starcie z dwunastej pozycji przyjechał na dziewiątym miejscu. Również w ojczyźnie Hondy w Japonii nie osiągnięto dobrego wyniku – siedemnaste i osiemnaste miejsce w kwalifikacjach i trzynaste i czternaste miejsce na mecie. Odrobinę lepiej było w Chinach, gdzie Rubens przyjechał na metę jedenasty, a Jenson szesnasty. W Brazylii lepszy był Button – trzynasty na mecie, Barichello po "pokerowej” wczesnej zmianie opon na pełno-deszczowe ukończył wyścig na szesnastej pozycji.

Podsumowanie

Wyniki osiągnięte przez Hondę w 2008 roku nie są najsłabsze w historii zespołu – czternaście punktów to więcej niż sześć punktów zdobytych w poprzednim roku, ale w sezonie 2008 do poprzedzającego zespołu Honda traciła 12 punktów, a w 2007 tylko dwa. Większość punktów – jedenaście z czternastu zdobył Rubens Barichello, chociaż ukończył o jeden wyścig mniej (trzynaście) niż Jenson Button (14 ukończonych wyścigów). Statystycznie Brazylijczyk również był lepszy – kończył wyścigi średnio na 12 pozycji, podczas gdy Jenson kończył średnio na 13,2 miejscu. W przekroju całego sezonu lepszy był początek – ostatnie punkty zespół zdobył dokładnie na półmetku, później było coraz gorzej – było to szczególnie widoczne w kwalifikacjach, gdy obaj kierowcy odpadali z dalszej rywalizacji już po Q1. Ten spadek formy zespołu może świadczyć o zmianie priorytetów i przeniesieniu nacisku na przygotowania do sezonu 2009.

Kibice Hondy mają w pamięci rok 2004 gdy zespół (jeszcze pod nazwą BAR-Honda) zajął drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów - tuż za Ferrari, a Jenson Button trzecie miejsce w klasyfikacji kierowców. Rok 2008 na pewno szybko usuną z pamięci – rok 2004 i rok 2008 mają ze sobą coś wspólnego, co różni je od sezonów 2005,2006 i 2007 – na czele zespołu stoi człowiek, którego nazwisko wiele znaczy w świecie sportów motorowych. W 2004 roku szefem był Dave Richards szef firmy Prodrive, ojciec sukcesów Subaru w Rajdowych Mistrzostwa Świata, w 2008 roku zespołem kieruje Ross Brawn - współautor wszystkich sukcesów Michaela Schumachera w Benettonie i Ferrari. Po przyjściu do Ferrari pod koniec 1995 roku, musiały minąć cztery lata nim zespół z Maranello zdobył tytuł mistrzowski w klasyfikacji konstruktorów w 1999 roku. Kibice Hondy chętnie poczekają nawet rok dłużej by zobaczyć Rossa Brawna odbierającego mistrzowski puchar.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×